"Walka we Włoszech była obowiązkiem, a nie bohaterstwem", "morale żołnierzy było wspaniałe", "wspierał nas miś Wojtek" - wspominają dla PAP żołnierze gen. Władysława Andersa, którzy 68 lat temu wyzwolili Ankonę. Polacy mogą być dumni z naszego zwycięstwa - podkreślają.
Ankona to portowe miasto nad Morzem Adriatyckim, zdobyte 18 lipca 1944 r. przez 2. Korpus Polski gen. Władysława Andersa. W Ankonie w środę odbyły się rocznicowe uroczystości, które rozpoczęte we wtorek od mszy św. i apelu poległych na polskim cmentarzu wojennym w Loreto, upamiętniły zwycięstwo Polaków nad oddziałami niemieckimi.
Weterani z kampanii włoskiej, którzy w 1944 r. pokonywali hitlerowskie wojska od południa Europy, często podkreślali, że ich walka była przede wszystkim walką o wolną Polskę i o ich powrót do domu. "Do domu na Kresach, ponieważ armia generała Andersa wywodziła się ze wschodnich ziem II Rzeczypospolitej" - powiedział PAP jeden z żołnierzy 2. Korpusu Polskiego Edmund Brzozowski, który walczył w 3. Dywizji Strzelców Karpackich.
Weterani wspólnie z polską delegacją, m.in. z Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, oraz z władzami Ankony złożyli wieńce pod dawną bramą tego miasta - Porta Santo Stefano. To tu, 18 lipca 1944 r. krótko po godz. 14, oddział Pułku Ułanów Karpackich jako pierwszy wszedł w granice miasta. "Włochy są i pozostaną wam wdzięczne" - dziękował weteranom burmistrz Ankony Fiorello Gramillano. Wieńce składano także przy Pomniku Poległych położonym w bliskim sąsiedztwie Morza Adriatyckiego.
"Trudno powiedzieć, czy to było szczęście, czy nieszczęście wkraczać do Ankony. Nigdy nie byłem entuzjastą wojny, a walki z broniącymi się Niemcami były zacięte. Tuż po przekroczeniu Bramy św. Stefana prowadzącej do środka miasta nasz oddział ostrzelano. Do akcji musieli wkroczyć komandosi, którzy poszli jak burza" - opowiadał w rozmowie z PAP Tomasz Skrzyński, który w randze zastępcy dowódcy plutonu pancernego był pierwszym żołnierzem wchodzącym 18 lipca 1944 r. do wyzwolonej od hitlerowców Ankony.
"Bohaterem nie jest ten, który przeżył, ale ten, który zginął. Wojna oznacza śmierć. Mogą strzelać tysiące dział, ale jeżeli wyjdę z tego cało, to w porządku. Ale prawdziwa wojna to ten jeden strzał, który zabija człowieka. I o tym przede wszystkim trzeba pamiętać" - podkreślił Skrzyński.
Weteran wspominał m.in. śmierć walczącego pod Ankoną pisarza i publicysty politycznego Adolfa Marię Bocheńskiego, który zginął rozbrajając minę. "Ten słynny pisarz zginął 300 metrów ode mnie. Pomyślałem oczywiście, że to wielka strata, ale napięcie związane z walką nie pozwoliło długo o tym myśleć" - opowiadał żołnierz Pułku Ułanów Karpackich o Bocheńskim, którego grób znajduje się na polskim cmentarzu wojennym w Loreto.
Najtrudniejszym elementem dla polskich oddziałów, które wspierał m.in. Włoski Korpus Wyzwolenia, było zdobycie wzgórza Monte della Crescia. O walkach na tym odcinku opowiadał PAP prof. Wojciech Narębski, którego oddział w czasie walk o Ankonę dostarczał zaopatrzenie dla artylerii. "Nastrój i morale wśród nas były wspaniałe. Po wygranej bitwie o Monte Cassino towarzyszyło nam poczucie zwycięstwa. Gnało się tych Niemców, którzy w tamtym czasie mieli ogromne kłopoty" - mówił Narębski, który wśród żołnierzy nazywany był "małym Wojtkiem".
"Dużym Wojtkiem był oczywiście niedźwiedź syryjski Wojtek, którego 2. Korpus Polski zaadaptował jeszcze na Bliskim Wschodzie. Muszę powiedzieć, że nad Adriatykiem Wojtek był zachwycony, ponieważ miał okazję wykąpać się w morzu. To dla niego była wielka frajda, bo w czerwcu i lipcu latem we Włoszech jest bardzo gorąco, zwłaszcza dla misia" - opowiadał.
Prof. Narębski zwrócił ponadto uwagę, że wyjątkowość zwycięstwa Polaków, którzy wyzwolili Ankonę, ale także inne miejscowości włoskiego regionu Marche, polega na tym, że zrobili to samodzielnie. "Generał Anders działał autonomicznie" - tłumaczył. Podkreślił też, że Polacy nigdy nie powinni zapomnieć o żołnierzach włoskich, którzy wspierali ich w walce z Niemcami.
"Wiadomość o tym, że alianci sprzedali nas w Jałcie była dla nas szokiem. To, co jednak zrobiliśmy dla Polski nie jest żadnym bohaterstwem. To było po prostu spełnienie obowiązku" - podsumował Brzozowski.
Weterani z kampanii włoskiej, którzy w 1944 r. pokonywali hitlerowskie wojska od południa Europy, często podkreślali, że ich walka była przede wszystkim walką o wolną Polskę i o ich powrót do domu. "Do domu na Kresach, ponieważ armia generała Andersa wywodziła się ze wschodnich ziem II Rzeczypospolitej" - powiedział PAP jeden z żołnierzy 2. Korpusu Polskiego Edmund Brzozowski, który walczył w 3. Dywizji Strzelców Karpackich.
16 lipca pod Ankoną żołnierzy 2. Korpusu Polskiego odwiedził Naczelny Wódz Kazimierz Sosnkowski, który jeszcze pełen nadziei mówił o ich powrocie do niepodległej Polski. "Niechże poprzez nowe zwycięstwa nazwa miasta włoskiego, u bram którego stoicie, zwiąże się w dziejach z imieniem żołnierza polskiego, wiernego, niezłomnego, pełnego wiary w mądrość wyroków Bożych, które drogą ciernistą, lecz szczytną i pełną honoru, doprowadzą go w końcu do rodzinnego domu" - brzmi fragment rozkazu nr 14 od Naczelnego Wodza do żołnierzy gen. Andersa.
"Wiadomość o tym, że alianci sprzedali nas w Jałcie była dla nas szokiem. To, co jednak zrobiliśmy dla Polski nie jest żadnym bohaterstwem. To było po prostu spełnienie obowiązku" - podsumował Brzozowski.
Po zdobyciu Monte Cassino i Rzymu głównym celem tzw. kampanii włoskiej było zdobycie portów Livorno i Ankony. Ze względu na silny opór wojsk niemieckich natarcie przebiegało powoli. W pierwszych dniach czerwca 2. Korpus Polski, walczący u boku aliantów, otrzymał zadanie jak najszybszego opanowania portu morskiego Ankona. Żołnierze polscy rozpoczęli natarcie 17 czerwca 1944 r. Cztery dni później dotarli nad rzekę Chienti, za którą znajdowały się niemieckie pozycje obronne. Próba sforsowania rzeki z marszu zakończyła się niepowodzeniem. Dalsze działania ofensywne zostały podjęte 30 czerwca, gdy Niemcy rozpoczęli odwrót.
Na początku lipca korpus stoczył bitwę pod Loreto. Stąd po przegrupowaniu sił, ruszył na Ankonę. Natarcie rozpoczęło się 17 lipca. Po przygotowaniu artyleryjskim i lotniczym 5. Kresowa Dywizja Piechoty zdobyła wzgórze Monte della Crescia, zaś 2. Brygada Pancerna Monte Torto. W rezultacie walk przełamana została obrona niemiecka. Opanowanie przez Polaków wzgórz w okolicy miasta przesądziło o wyniku bitwy o Ankonę.
Następnego dnia, 18 lipca 1944 r. jednostki 5. Kresowej Dywizji Piechoty i 2. Brygady Pancernej ponownie zaatakowały pozycje niemieckie. Równocześnie, bez większego oporu, 3. Dywizja Strzelców Karpackich opanowała miasto i port.
W bitwie o Ankonę poległo 388 żołnierzy, 1636 zostało rannych, 126 uznano za zaginionych.
Z Ankony Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ ls/