„Miał pewność. Te tłumy w wiedeńskim Künstlerhaus na pokazie jego kolekcji. Osiemdziesiąt obrazów. Matejko, Gierymski, Pochwalski, de Laveaux, kilkunastu innych. Tak, to była wielka sztuka. Co chwila składano mu hołdy. Najlepsze rody, cesarz, recenzje w każdej gazecie. I to gdzie? W mieście, w którym przecież tysiąckroć lepiej znano się na malarstwie niż w Warszawie, Wilnie, Krakowie czy Lwowie. A cóż się dziwić? W jednym miejscu same arcydzieła” – pisze Wacław Holewiński.
Najnowszą swoją książkę Wacław Holewiński poświęcił hrabiemu Ignacemu Karolowi Korwin-Milewskiemu. A to niezwykle barwna postać.
Ignacy Karol Korwin-Milewski urodził się w 1846 roku w Gieranonach. Zdobył nie tylko solidne wykształcenie, ale i tytuł hrabiowski. Wiele podróżował i poznawał świat. Uczył się w Paryżu i Wilnie, a także studiował prawo w Tartu w Estonii oraz malarstwo w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. W czasie studiów Monachium doszedł jednak do wniosku, że nie uda mu się zostać wybitnym malarzem, wobec czego postanowił zająć się kolekcjonerstwem.
Ignacego Karola Korwin-Milewskiego można określić jako ekscentrycznego szlachcica, niespełnionego malarza, prawnika, kolekcjonera obrazów, marszanda, sybaryty, właściciela Wyspy Świętej Katarzyny położonej na Adriatyku. Był on po prostu postacią niezwykle istotną dla polskiej kultury, lecz jednocześnie całkowicie zapomnianą.
Wyłaniający się z powieści hrabia Milewski to postać o niezwykłym zmyśle, który pozwolił mu zgromadzić jedną z największych i najcenniejszych kolekcji malarstwa nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
Tworząc zbiór autoportretów Milewski wzorował się na podobnym tego typu zbiorze znajdującym się w Galerii Uffizi we Florencji. Hrabia Korwin-Milewski zamówił u najwyżej cenionych przez siebie malarzy ich autoportrety. Wśród nich znaleźli się chociażby Jacek Malczewski, Aleksander Gierymski, Alfred Römer, Franciszek Żmurko, Teodor Axentowicz czy Jan Matejko.
W swojej powieści Holewiński przytacza najważniejsze wydarzenia z życia Korwin-Milewskiego. To także opowieść o prywatnych, osobistych perypetiach hrabiego. Korwin-Milewski chętnie wdawał się w romanse. Ożenił się dopiero w wieku 60 lat, jednak po kilku latach małżeństwo zakończyło się separacją. Holewiński opowiada o konfliktach hrabiego z żoną i z kochankami, ale także o jego dzieciństwie i dorastaniu.
Holewiński w powieści opisuje również ostatnie chwile życia Korwin-Milewskiego. Przed śmiercią spowiada się on, ale jednocześnie jest to rozmowa z niemieckim jezuitą, ojcem Jacobem. „Miałem długie życie. I wiesz, co mnie w nim najbardziej cieszyło?” – zapytał się hrabia. Jezuita odparł, że wszyscy wiedzą, że była to kolekcja. „Ignacy pokręcił głową. – Tak, ona była ważna. Ale ważniejszy był czas. – Czas? – Jacob najwyraźniej nie zrozumiał, o czym mówi. – Czas, w którym żyłem” – czytamy.
Ignacy Karol Korwin-Milewski zmarł w 1926 roku.
Książka „Oraz wygnani zostali” Wacława Holewińskiego ukazała się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/