Ponad 50 samochodów przejechało w sobotę w kolumnie samochodów w Annandale pod Waszyngtonem, by uhonorować pułkownika Romualda Lipińskiego, polskiego weterana spod Monte Cassino. Wzruszony 94-latek – w mundurze oraz maseczce – salutował do przejeżdżających i dziękujących mu.
Pełna polskich i amerykańskich flag kawalkada przed Domem Weterana była dla niego niespodzianką. Przy uchylonych samochodowych szybach przejeżdżający dziękowali weteranowi i śpiewali mu "Sto lat". "Niech żyje Polska. Niech żyje 2 Korpus (Polski)" - mówił do nich pułkownik Lipiński z wymaganej w dobie epidemii odległości dwóch metrów.
Na dwa dni przed 76. rocznicą bitwy pod Monte Cassino hołd Lipińskiemu złożyli nie tylko przedstawiciele Polonii, ale również jego amerykańscy sąsiedzi i mieszkańcy z hrabstwa Fairfax w Wirginii, gdzie leży Annandale.
Pułkownik prosił, by nie zapominać o polskich żołnierzach walczących w II wojnie światowej. Przypominał też o wykutej w kamieniu na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino sentencji: "Za naszą i waszą wolność my żołnierze polscy oddaliśmy Bogu ducha, ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce".
Pułkownik nie uważa się za bohatera i twierdzi, że w trakcie wojny "po prostu spełniał swój obowiązek". Polonia oraz sąsiedzi pamiętają jednak o jego zasługach i heroizmie. "W trakcie epidemii szczególnie boimy się o jego zdrowie, staramy się mu pomagać" - mówiła PAP jedna z jego amerykańskich sąsiadek.
Rodzina pułkownika przyznaje, że z obawy o zdrowie podczas epidemii 94-latek spędza większość dni w izolacji. Tym większa - jak oceniają - była więc jego radość i zaskoczenie z tłumnych podziękowań zorganizowanych przez rodaków. Odzew przekroczył nasze oczekiwania - przyznaje Matthew Stefanski, jeden z organizatorów samochodowej kawalkady.
Wydarzenie odbyło się przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa. Przejeżdżający - obok ozdób w polskich i amerykańskich barwach na swoich samochodach - mieli na sobie często ochronne maseczki.
Organizatorzy twierdzą, że gdyby nie epidemia, to nie wpadliby na taki pomysł uhonorowania kombatanta. Wcześniej wybierano inne sposoby. Kilka lat temu Lipiński salutował do publiczności na meczu drużyny NBA Washington Wizards w ramach "polskiej nocy" współorganizowanej przez polskiego koszykarza Marcina Gortata.
Romuald Lipiński urodził się w 1925 roku niedaleko Brześcia. W wieku 16 lat wraz z rodziną został zesłany w głąb Związku Radzieckiego. Po inwazji hitlerowskich Niemiec na ZSRR w 1941 r. dołączył do Armii Andresa. Walczył w szeregach pułku, który 18 maja 1944 roku po wielomiesięcznych krwawych starciach zawiesił polską flagę na ruinach klasztoru na Monte Cassino. Od 1953 roku Lipiński mieszka w USA, gdzie pracował jako inżynier. Mimo emerytury często uczestniczy w wydarzeniach honorujących weteranów.
Z Waszyngtonu Mateusz Obremski (PAP)
mobr/ cyk/