„Igrzyska uważam za otwarte” – te słowa właśnie dziś miały popłynąć w świat. Usłyszeć je miało dziesiątki tysięcy ludzi na stadionie w Tokio i bez przesady miliardy osób śledzących uroczystość przed telewizorami. W swoim 124-letnim nowożytnym życiu – igrzyska przechodziły różne koleje losu: były odwoływane, bojkotowane, przekształcane w propagandową farsę, atakowane przez terrorystów, ale jeszcze nigdy największa impreza świata nie przegrała z chorobą. Władze ruchu olimpijskiego zdecydowały się przesunąć igrzyska o rok w związku z pandemią koronawirusa.
„O igrzyskach śpiewać […] Nie opiewajmy piękniejszych zawodów/Nad Olimpię, skąd hymny wciąż płyną rozgłośne” – pisał Pindar, poeta żyjący w V w. p.n.e. Już wówczas nikt nie pamiętał, kiedy rozpoczęły się igrzyska. Krążyły mity o Zeusie, który miał je ustanowić, by świętować zwycięstwo na Kronosem; miał też ewentualnie powołać je do życia Herakles. Na pewno są znacznie starsze niż 776 r. p.n.e., czyli pierwsze, które znamy ze źródeł. Ich tradycja sięga zapewne czasów bohaterów „Iliady” i „Odysei” lub nawet starszych.
W świecie greckim organizowano ponad 100 lokalnych igrzysk, ale te w Olimpii były najważniejsze. Z ich okazji ogłaszano dwumiesięczny „pokój boży” – w tym czasie wojny zamierały. Przygotowania zawodników trwały dłużej – musieli oni przysięgać, że trenowali 10 miesięcy. W zamian za to mogli liczyć na wieniec z liści laurowych… i nie tylko. Zwycięzcy stawali się narodowymi bohaterami, którym stawiano pomniki i przyznawano ogromne nagrody. Ich czyny sławili poeci.
W czasach chrześcijańskich igrzyska podupadły. Kres miał wyznaczyć dekret cesarza Teodozjusza Wielkiego, zakazujący ich organizacji (tyle że nie ma pewności, iż w ogóle został wydany), a także najazd Gotów, którzy spustoszyli Grecję. Idea poszła w zapomnienie. Dopiero działalność barona Pierre’a de Coubertina pod koniec XIX w. spowodowała, że igrzyska powróciły. Pierwsze zostały rozegrane 1896 r. w Atenach.
Zastępcza forma wojny
„Tylko jedno ma sens z tego, co mówił de Coubertin: walka. Walka między obozem krajów socjalistycznych i kapitalistami. Olimpiada to zastępcza forma wojny” – powiedział minister spraw zagranicznych ZSRS Andriej Gromyko. Ale polityka i igrzyska już od starożytności szły ramię w ramię.
Negocjacje często skłóconych królów Sparty, Elidy i Pisy przyniosły „pokój boży”. Pierwszy w historii bojkot był dziełem Ateńczyków. Oficjalnie z powodu wyroczni delfickiej, która zapowiedziała, że w przypadku startu na igrzyskach przestanie głosić przepowiednie. O prawo organizacji igrzysk wybuchła też wojna między Pisą a Elidą.
Również w czasach nowożytnych sprawa igrzysk stała się niemal od zarania areną różnych gier politycznych.
Już przy pierwszych igrzyskach powstały obawy, że Grecy mogą wykorzystać je do nacisków na zmiany terytorialne. W kolejnych niewiele zabrakło do pierwszego bojkotu. Niemcy skonfliktowane z Francją zastanawiały się, czy wysłać do Paryża swoich sportowców. Igrzyska w Londynie to ostra rywalizacja gospodarzy z ekipą USA, upstrzona fałszerstwami sędziów czy bijatykami (na szczęście poza arenami). W rezultacie Amerykanie, którzy ulegli Anglii w klasyfikacji medalowej, podczas parady po powrocie do kraju ubrali świnię w brytyjską flagę.
Ale i to były dziecinne igraszki w porównaniu z tym, co wydarzyło się w związku z igrzyskami w Berlinie w 1936 r. Niemcy mieli organizować zawody już w roku 1916, ale z powodu trwania I wojny światowej zostały one odwołane (w sumie z powodu wojen nie doszło do przeprowadzenia 3 igrzysk – także w 1940 i 1944) Drugą szansę dostały w 1931 r. Dwa lata później do władzy doszedł Hitler.
Powiew ducha
„Narodowy socjalizm jako idea rzucił czar na cały świat, jednak cudzoziemiec nie będzie mógł poznać narodowosocjalistycznych Niemiec, jeśli nie odwiedzi Berlina. Niech wszyscy zagraniczni goście tego miasta w rytmie jego życia, w tempie jego pracy i w entuzjazmie, z jakim oddaje się ono Adolfowi Hitlerowi i jego idei, pochwycą powiew ducha, jakim natchnione są nowe Niemcy” – mówił minister propagandy III Rzeszy Joseph Goebbels.
Znów jednak było blisko, by igrzyska w Berlinie się nie odbyły. Tym razem z powodu wprowadzenia w III Rzeszy zakazu uczestnictwa Żydów w organizacjach sportowych. Po protestach i negocjacjach Hitler zgodził się na „listek figowy” – w reprezentacji Niemiec znalazła się jedna zawodniczka pochodzenia żydowskiego.
By nic nie kładło się cieniem na wizerunku III Rzeszy, tuż przed igrzyskami „oczyszczono ulice”, aresztowano 4 tys. osób – Romów, bezdomnych i prostytutki. Urządzano uroczyste powitania, a setki tysięcy Berlińczyków paradowały w mundurach. I tylko sportowo nie wszystko się gospodarzom udało – choć Niemcy wygrali klasyfikację medalową – w końcu największą gwiazdą igrzysk został czarnoskóry Jesse Owens, zdobywca czterech złotych medali.
Kolejny raz sportowcy spotkali się dopiero w 1948 r. w Londynie. Nie zaproszono na nie reprezentacji Niemiec ani Japonii. ZSRS zrezygnował sam. Sowieccy sportowcy pojawili się na igrzyskach cztery lata później w Helsinkach. Od razu z jasno nakreślonym celem.
„Kiedy zdecydowaliśmy się brać udział w międzynarodowych zawodach, byliśmy zmuszeni do zagwarantowania zwycięstw, inaczej +wolna+ burżuazyjna prasa obrzuciłaby błotem cały nasz naród i naszych sportowców. Żeby uzyskać zgodę na wyjazd na międzynarodowe zawody, musiałem wydać specjalną notę do Stalina, gwarantując zwycięstwo” – wspominał Nikołaj Romanow, przewodniczący Wszechzwiązkowego Komitetu ds. Kultury Fizycznej i Sportu. Sowieckiej ekipie, którą zakwaterowano poza wioską olimpijską, by nie dać szans zawodnikom na kontakty z „burżuazyjnym światem”, nie wszystko się udało – zdobyli co prawda 22 złote medale, ale USA aż 40.
Nie tylko Moskwa i Los Angeles
Po II wojnie światowej praktycznie nie było igrzysk, które nie byłyby bojkotowane. Największy i najsławniejszy był oczywiście bojkot w Moskwie. Wtedy to protestując przeciw sowieckiej interwencji w Afganistanie, swoje reprezentacje wycofały m.in. USA i Niemcy Zachodnie. Łącznie z różnych powodów zabrakło w stolicy ZSRS aż 63 krajów (choć część z nich, w tym m.in. Wielka Brytania czy Francja, pozwoliła startować swoim sportowcom pod flagą MKOL). Retorsje przyszły cztery lata później. Na igrzyska do Los Angeles nie pojechały reprezentacje większości demoludów (z wyjątkiem Rumunii i Jugosławii).
Ale protesty zaczęły się już w 1948 r. W proteście przeciw udziałowi Chin ze startu zrezygnował Tajwan. W 1956 r. do Melbourne nie pojechały Hiszpania, Holandia i Szwajcaria – nie zgadzając się na start z ZSRS po krwawym stłumieniu powstania węgierskiego, Irak i Libia ze względu na kryzys sueski, a także Chiny, protestując przeciw uczestnictwu Tajwanu. W Tokio w 1964 r. nie wystąpili sportowcy z Indonezji i Korei Północnej, a wykluczono reprezentacje RPA.
Montrealu w 1976 r. zabrakło natomiast większości krajów afrykańskich. Chciały one wykluczenia z imprezy Nowej Zelandii, której rugbyści złamali izolację rasistowskiej RPA.
Wreszcie w Seulu w 1988 r. w geście protestu nie wystąpiła reprezentacja Korei Północnej, która domagała się możliwości współorganizowania imprezy. W geście solidarności wsparły ją reprezentacje Kuby, Etiopii i Nikaragui.
Bliskie idei Coubertina były igrzyska w Barcelonie w 1992 r. Pierwszy raz po wojnie wystartowała wspólna reprezentacja Niemiec, po rozpadzie ZSRS w Katalonii pojawili się m.in. Litwini, Łotysze, a po rozpadzie Jugosławii – Słoweńcy czy Chorwaci . Z powodu odejścia od polityki apartheidu zaproszono też RPA.
W ostatnich latach bojkot jako narzędzie polityczne został zarzucony. Przynajmniej w formie wycofywania całych reprezentacji. W proteście przeciwko rosyjskiej inwazji na Krym z przyjazdu na otwarcie igrzysk w Soczi zrezygnowało za to wielu polityków, z Barackiem Obamą na czele.
Wielkie oszustwa
Wielkie nagrody, splendor, a także potrzeba propagandowego wykorzystania sukcesów spowodowały, że igrzyska były też areną wielkich oszustw, lub przynajmniej ich prób. I znów by znaleźć ich początek, musimy się cofnąć do czasów starożytnych.
Łamanie przepisów musiało być nagminne, skoro wprowadzono nawet specjalne zasady. Zawodnicy przed posągiem Zeusa uroczyście zobowiązywali się, że nie dopuszczą się żadnego oszustwa. Przyłapani na kłamstwie byli karani chłostą, a niektórzy do tego zostali zmuszeni do wystawienia pomnika Zeusowi, na którym wyryte było imię, nazwisko oraz występek zawodnika.
Niektórych oszustów kara nie dotknęła. Cesarz Neron podczas igrzysk nawet nie ukończył wyścigu, a i tak ogłoszono go zwycięzcą.
W czasach nowożytnych igrzyska także były areną wielkich oszustw – afery dopingowe wstrząsają imprezą od kilkudziesięciu lat. Ściganie i dyskwalifikowanie sportowych przestępców czasami doprowadza do absurdów. Tak jest w przypadku sztangisty Tomasza Zielińskiego. Podczas igrzysk w Londynie w 2012 r. zajął 9. miejsce. Po ponownym przebadaniu próbek zdyskwalifikowano aż sześciu jego przeciwników. Po pięciu latach otrzymał brązowy medal, który odebrał w czasie ... gdy sam był zdyskwalifikowany po dopingowej wpadce na kolejnych igrzyskach.
Wielokrotnie za dopingiem swoich zawodników stały struktury państwowe. Za zorganizowany doping z zimowych igrzysk w Pjongczang wykluczona została reprezentacja Rosji, a pojedynczy jej zawodnicy startowali pod flagą olimpijską. Jeśli światowa agencja antydopingowa nie zmieni decyzji, rosyjskiej flagi nie zobaczymy również podczas przyszłorocznych igrzysk w Tokio i w 2022 r. Pekinie.
Ale różnych prób oszustw było więcej. Zdarzało się, że mężczyźni występowali jako kobiety. W 1936 r. w skoku wzwyż Niemcy wystawili Dorę Ratjen. „Wyglądało to dość groteskowo, bo miała bardzo niski głos i chrapała przez sen. Musiała też często golić nie tylko nogi, ale i twarz” –powiadała później rywalka z reprezentacji Elfrieda Kaun. Co ciekawsze, Ratjen zajął w zawodach zaledwie czwarte miejsce.
Po blisko pięćdziesięciu latach rozgorzała dyskusja na temat innej lekkoatletki biorącej udział w tamtych igrzyskach. Stanisława Walasiewiczówna zdobyła w Berlinie srebro na 100 m. Podczas sekcji zwłok po śmierci zawodniczki odkryto, że była hermafrodytą.
Lista oszustw jest znacznie dłuższa – można dorzucić do niej choćby przejazd części trasy maratonu samochodem, przycisk w szpadzie sygnalizujący trafienia i wiele, wiele innych.
Koniec „pokoju bożego”
5 września 1972 r. na zawsze zmienił igrzyska. Tego dnia o czwartej rano przez mur do wioski olimpijskiej wdarła się grupa Palestyńczyków. Weszli do budynku zamieszkiwanego przez sportowców izraelskich, których wzięli za zakładników. Terroryści domagali się uwolnienia Palestyńczyków przetrzymywanych w Izraelu. Akcja antyterrorystów – próbujących odbić sportowców – przekształciła się w masakrę. Zginęło co prawda pięciu z ośmiu terrorystów, ale także w sumie jedenastu izraelskich sportowców i trenerów oraz jeden policjant. Mimo tragedii igrzysk nie przerwano – choć wycofało się z nich wiele reprezentacji. Od tego czasu kolejne miejsca organizowania zawodów sportowych zmieniły się niemal w twierdze. Cztery lata później w Montrealu igrzysk strzegło ok. 20 tys. funkcjonariuszy, a ochrona pochłonęła 100 mln dolarów. W 1996 r. doszło jednak do zamachu bombowego. W parku olimpijskim obok wioski eksplodował ładunek umieszczony w koszu na śmieci. Zginęły dwie osoby, a ponad sto zostało rannych.
Mimo to do dziś obowiązują słowa wypowiedziane po zamachu w Monachium przez ówczesnego przewodniczącego komitetu olimpijskiego Avery’ego Brundage’a: „The games must go on”.
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP