Przez cały dzień w piątek trwały w Czechach uroczystości upamiętniające inwazję wojsk sowieckich na Czechosłowację w 1968 r. Przewodniczący Senatu Milosz Vystrczil powiedział, że uzależnienie się od jakiejkolwiek niedemokratycznego państwa jest śmiertelnym zagrożeniem.
Vystrczil i inni politycy złożyli kwiaty przed gmachem Czeskiego (Czechosłowackiego) Radia, w miejscu, które mieszkańcy Pragi w 1968 roku chronili przed sowieckimi czołgami.
„To byli bohaterowie, którzy nie zrezygnowali z wolności, nie pozwolili na złamanie charakteru dlatego, że mieli ambicje, dzieci lub się bali. Walczyli. Nie poddali się, nie uciekli i za to chcę im podziękować” – mówił szef Senatu.
Także inni mówcy przestrzegali, że sytuacja z Czechosłowacji z 1968 roku może powtórzyć się na Białorusi, gdzie demonstranci występują przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim.
„Jeżeli komuś obok nas grozi to samo, co spotkało nas w 1968 r., nie możemy spoglądać na to obojętnie” – apelował Vystrczil.
W Pilźnie na zachodzie Czech na głównym placu miasta przed katedrą odsłonięto tablicę pamiątkową z wyobrażeniem odcisku gąsienicy sowieckiego czołgu.
”W mieście brakowało miejsca, w którym można byłoby publicznie wspominać wydarzenia 1968 r.” - powiedział burmistrz miasta Martin Baxa.
Podobną tablicę odsłonięto w Uściu nad Łabą na północy kraju. Upamiętnia ona śmierć Petera Fidricha, który zmarł w wyniku obrażeń, które poniósł, próbując powstrzymać czołg. Według lokalnych historyków był pierwszą ofiarą sowieckiej interwencji i późniejszej okupacji Czechosłowacji.
W związku z ograniczeniami związanymi z pandemią nowego koronawirusa większość wspomnieniowych imprez plenerowych, koncertów i wystaw miała ograniczony zasięg. Według szacunków agencji CTK 52. rocznicę inwazji wojsk Układu Warszawskiego upamiętniono w ponad 80 miastach Czech. Państwowe uroczystości odbyły się również na Słowacji.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ akl/