„Obywatele Rzeczpospolitej! Ojczyzna w potrzebie! [...] Wzywamy tedy wszystkich zdolnych do noszenia broni, by dobrowolnie zaciągali się w szeregi armii, stwierdzając, iż za ojczyznę każdy w Polsce z własnej woli gotów złożyć krew i życie. Niech spieszą wszyscy: i ci, młodsi i siłę czujący w żyłach, co żelazem odpierać będą najazd wroga, i ci, którzy stanąć mogą do pracy w instytucjach wojskowych, by zwolnić z nich i zastąpić tych, co na froncie przydatni być mogą. Niech na wołanie Polski nie zabraknie żadnego z jej wiernych i prawych synów” – czytamy w odezwie Józefa Piłsudskiego.
Jak we wstępie redakcyjnym zauważył Zbigniew Gluza, prezes Ośrodka KARTA, „bolszewicy trafili na wał obronny zdeterminowanego narodu i nie potrafili go przejść. Polskie społeczeństwo – rozdzierane wcześniej interesami partyjnymi, rozwibrowane demagogicznym jątrzeniem, nieuwolnione od głębokich niesprawiedliwości – stanęło razem w imię jednej racji. Siłami wszystkich warstw ocalony został byt niepodległy, afirmując tę fundamentalną wartość Polski. W zarysowującej się ledwie republice dostrzec można było tamtego lata społeczeństwo obywatelskie”.
W numerze znalazł się wybór źródeł ukazujący mobilizację wszystkich grup społecznych w obronie państwa przed bolszewikami. „U nas organizacja nadzwyczajna po odezwie Piłsudskiego; wszyscy idą do wojska, literalnie – wszyscy! [...] Żyjemy jak w gorączce. Maks [Maksymilian Jaxa-Konarski, mąż] jako prezes Związku Ziemian organizuje powiat – siedzi ciągle we Włoszczowie. Trzecia część stowarzyszonych ma iść do wojska, a w ogóle wszyscy oddali się do dyspozycji [generalnego inspektora Armii Ochotniczej gen. Józefa] Hallera. Cały Związek Ziemian został zmilitaryzowany. [...] Poza tymi ochotnikami będzie lada dzień pobór od 25 do 35 lat, czyli że wszyscy bliscy i znajomi pójdą. Byle tylko te ofiary nie były daremne” – pisała ziemianka Janina Konarska. Z kolei redaktor Stanisław Lam pisał w „Tygodniku Ilustrowanym”: „Losy Ojczyzny się ważą. Czuje to każdy Polak, każdy obywatel wie, że od niego samego zależy, by stać się obrońcą narodu i wolności własnej, +kamieniem, przez Boga rzuconym na szaniec+, głoską na kartę historii wpisaną lub też bezkształtnym kleksem, ciemną plamą, kalającą dzieje walki, trudów i ostatecznego zwycięstwa”.
Wygrana pod Warszawą była efektem poświęcenia i współpracy całego społeczeństwa. Jednak to zwycięstwo stało się również przedmiotem sporów dotyczących tego, czyj w rzeczywistości był to sukces. „Dwa miesiące zgody narodowej oceniają stronnicy formacji politycznych – szybko przechodząc w rywalizację zasług Wodza i Matki Boskiej” – czytamy.
Czytelnik przeczyta również wybrane źródła dotyczące agresji żołnierzy i cywilów wobec żydowskich mieszkańców Lwowa w 1918 r. 22 listopada, po trzech tygodniach walki z Ukraińcami o Lwów, na wieży lwowskiego ratusza zawisła polska flaga. „Tłum szczęśliwych Polaków wychodzi na ulicę. Ramię w ramię grupa żołnierzy i cywilów udaje się do dzielnicy żydowskiej” rabować i mordować. Tak wyglądają pierwsze godziny niepodległego Lwowa” – czytamy. Prasa lwowska całkowicie przemilczała pogrom, a Tymczasowa Rada Miejska przyjęła uchwałę, która „stwierdza uroczyście, że społeczeństwo polskie z tymi gwałtami nie miało nic wspólnego”. Na podstawie pierwszych szacunków w raporcie sporządzonym w grudniu 1918 r. przez polskich wysłanników rządowych zabito przynajmniej 150 osób, jednak ta liczba została potem skorygowana. Najbliższe rzeczywistości dane mówią o 73 ofiarach śmiertelnych, ok. 280 ciężko rannych, ok. 70 osieroconych dzieciach, a także o co najmniej kilkunastu zgwałconych kobietach, ponad 50 spalonych kamienicach i ponad 500 obrabowanych sklepach.
W numerze znajduje się również materiał o „upaństwowieniu” Domu Towarowego „Bracia Jabłkowscy” w Warszawie. W 1947 r. Hilary Minc, minister przemysłu i handlu, ogłosił hasło „bitwy o handel”, czyli programu wyeliminowania wszelkich przejawów prywatnej przedsiębiorczości. „Dom Towarowy Bracia Jabłkowscy przetrwał pierwsze lata nagonki na +kapitalistów+, jednak w 1950 roku na firmę spadł cios, po którym – wedle zamierzeń władz – miała się już nigdy nie podnieść” – czytamy.
W wydaniu znalazły się również wspomnienia Dorothy Adams – młodej Amerykanki, która przybyła do Polski w 1925 r. jako delegatka na warszawski kongres Międzynarodowej Unii Stowarzyszeń Ligi Narodów, a także listy Anny Milicer-Sikory, żony współpracownika japońskiego wywiadu, które wysyłała rodzinie z Mandżurii. Czytelnik odnajdzie też wspomnienia Chany Marcus Banet – Żydówki, która pod zmienionym nazwiskiem ukrywała się jako gosposia wysoko postawionych niemieckich funkcjonariuszy w okupowanym Krakowie, oraz listy Jana Jakubowskiego wysyłane w latach 1969–1972 z jednostki wojska do swoich najbliższych.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /