Radni dyskutowali o utworzeniu w Krakowie nowej samorządowej instytucji kultury: Muzeum - Miejsca Pamięci KL Plaszow. Ma być ono współprowadzone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przeciwna takiej formie upamiętnienia ofiar jest część mieszkańców.
Mieszkańcy proponują, by w tym miejscu utworzyć Park Pamięci.
W czerwcu list intencyjny w sprawie powołania Muzeum - Miejsca Pamięci KL Plaszow podpisali sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury Jarosław Sellin i prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.
Formalnie nowe muzeum – w organizacji – ma powstać 1 stycznia. Jak zapisano w uchwale jego zadaniem będzie m.in. konserwacja i utrzymanie we właściwym stanie terenu KL Plaszow wraz ze znajdującymi się na nim obiektami; gromadzenie zbiorów związanych z historią tego miejsca; działalność edukacyjna; upamiętnianie, upowszechnianie i dokumentowanie historii związanej z funkcjonowaniem KL Plaszow i jego podobozów, ze szczególnym uwzględnieniem problematyki zbrodni ludobójstwa
W uzasadnieniu uchwały podkreślono, że "Muzeum będzie godnym i właściwym miejscem, by zachować pełną pamięć o ofiarach KL Plaszow", a dzięki jego powstaniu "pamięć o tragicznej przeszłości może stać się przestrogą i nauką dla przyszłych pokoleń, by równie dramatyczny los nie był nigdy udziałem ludzkości".
"Projekt upamiętnienia zakłada pozostawienie terenu danego obozu w możliwie niezmienionym i autentyczny stanie, umieszczenie tablic informacyjnych i oznaczeń autentycznych miejsc takich, jak miejsce palenia ciał czy plac apelowy" - mówiła PAP dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego w UMK Katarzyna Olesiak.
Na działace obok dawnego obozu ma powstać budynek – tzw. Memoriał - i parking. Dyrektor Muzeum Krakowa Michał Niezabitowski powiedział dziennikarzom, że w tym budynku prowadzone będą działania edukacyjne i powstanie wystawa stała dotycząca historii obozu, na której będą prezentowane m.in. przedmioty znalezione podczas trzech sezonów prac archeologicznych na jego terenie. "Mamy kilkanaście tysięcy przejmujących artefaktów pochodzących od więźniów. (…) To okruchy odebranego życia" – mówił Niezabitowski.
Zapewnił, że teren byłego obozu nie będzie zamknięty ani ogrodzony, a wstęp nie będzie biletowany, ale teren ten nie może być dowolnie wykorzystywany. "Ścieżki poprowadzą widza przez miejsca najważniejsze w dziejach obozu: baraki kobiet, baraki dzieci, miejsca pracy, miejsca rozstrzelań. Każdy będzie mógł chodzi po tym obozie w taki sposób, żeby budować własną refleksję o życiu, śmierci i szacunku do drugiego człowieka. Głęboko wierzę, że będziemy tam chodzić razem" – zwrócił się do obecnych na sesji mieszkańców Niezabitowski.
"Wokół tej inwestycji i instytucji narosło wiele różnych wątpliwości i napięć. Natomiast my dzisiaj jako rada podejmujemy decyzję o powołaniu instytucji, która ma zająć się upamiętnieniem tego szczególnego miejsca. Nie rozstrzygamy, jak miejsce to będzie wyglądało. Jest to inicjatywa potrzebna i oczekiwana" - mówił Wojciech Krzysztonek z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej. Zaapelował do władz miasta, by inwestycja była realizowana w dialogu z mieszkańcami i aby do Rady Muzeum weszli także przedstawiciele środowisk lokalnych.
Radny PiS Józef Jałocha domagał się, żeby w uchwale wyraźnie określić narodowość ofiar i wskazać, że ginęli tam i Polacy, i Żydzi. Jego zdaniem "mord na taką skalę nie może być upamiętniony zwykłym parkiem", jak proponują mieszkańcy. "Nie wyobrażam sobie, żebyśmy na cmentarzu robić sobie piknik, nie wyobrażam sobie, że za 20 lat ten teren zaniknie (…) Nie wyobrażam sobie, jak można jeść owoce z drzew owocowych, które rosną na terenie, gdzie rozsypywano popioły ludzkie. Nie przełknąłbym śliwki ani jabłka z takiego drzewa" - mówił Jałocha.
Wsparła go Nina Gabryś (KO). Jej zdaniem miejsce, w którym rozsypano prochy tysięcy ofiar nie może być terenem rekreacji. "To miejsce powinno nieść pamięć o koszmarnej zbrodni, bo potrzebujemy dzisiaj mądrego przypomnienia, do czego nie wolno doprowadzić ponownie. To nie jest zwykły cmentarz komunalny. To przestrzeń Holocaustu, przestrzeń Shoah!" – mówiła Gabryś.
"Dla mnie to jest cmentarz, jak byśmy tego nie nazwali: parkiem czy muzeum. Wiem, jak powinienem się zachować na cmentarzu. Charakteru tego miejsca już nie zmienimy" – mówił radny Jacek Bednarz z klubu Przyjazny Kraków. "Różnimy się postrzeganiem, jak to miejsce powinno wyglądać, ale mamy wspólny mianownik: to miejsce powinno zostać uszanowane i pamięć powinna być zachowana" - podkreślił.
Łukasz Gibała z klubu Kraków dla Mieszkańców mówił, że mieszkańcy przyszli na sesję, żeby porozmawiać o charakterze tego miejsca. Apelował, by urzędnicy prowadzili dialog z mieszkańcami, a inwestycja była kompromisem między pamięcią historyczną a umiarem w traktowaniu przyrody. Jego klubowy kolega Łukasz Maślona przywołał sprawę upamiętnienia w Krakowie żołnierzy AK. Jak mówił wszyscy byli zgodni, że należy to zrobić, jednak różnice dotyczyły formy tego upamiętania.
Maślona złożył wniosek o odesłanie projektu uchwały do autorów do momentu, gdy zostanie wypracowane porozumienie ze społecznością lokalną.
Mieszkańcy przyszli na sesję z transparentami "Spacer nie obraża", "Pamięć, edukacja nie komercjalizacja", "Nie zabierajcie nam zielonych Krzemionek, my też szanujemy to miejsce". Podczas dyskusji podkreślali, że inwestycja, która pochłonie 50 mln zł w dobie pandemii koronowirusa nie jest niezbędna.
Reprezentanci mieszkańców krytykowali sposób przeprowadzenia konsultacji społecznych i ignorowanie ich głosów. Wyrażali obawy, że nowa instytucja także nie będzie interesowała się tym, czego oczekują. Mówili, że popierają ideę upamiętnienia KL Plaszow, znają jego historię i dbają o niego, ale obawiają się, że utworzenie muzeum doprowadzi do wygrodzenia terenu, znacznego zwiększenia ruchu turystycznego, komercjalizacji tego miejsca i do wycinki 275 drzew. Ich zdaniem najlepiej byłoby stworzyć Park Pamięci.
"Weszliśmy w bardzo niebezpieczną narrację, że ktoś jest przeciwko czemuś. Wszystkie petycje mieszkańców zaczynały się od słów, że popieramy ideę upamiętnienia tego miejsca, tylko nie zgadzamy się co do formy" - mówił w imieniu mieszkańców Maciej Fijak. "Apelujmy o czasowe wstrzymanie powołania nowej instytucji do czasu uzyskania akceptowalnego przez wszystkich kompromisu. Bo jeśli ta instytucja powstanie, ona już nie zmieni swoich planów" - dodał.
Przywołał przykłady Parku Pamięci i Pokoju w Hiroszimie oraz World Trade Center, gdzie ofiary uczczono, sądząc drzewa. Dodał, że były też inne pomysły mieszkańców, takie jak muzeum plenerowe czy park kontemplacyjny. "Takie miejsce w kilkadziesiąt lat po wojnie powinno łączyć, a nie wywoływać konflikty" – podkreślił Maciej Fijak.
Radni podejmą decyzję w tej sprawie za dwa tygodnie.
W liście intencyjnym zapisano, że począwszy od 1 stycznia 2021 roku minister oraz gmina będą przekazywać muzeum po 1 mln zł dotacji rocznie na działalność bieżącą, a ponadto każda ze stron wyda po 25 mln zł na realizację inwestycji, w tym na modernizację, zakupy i wyposażenie obiektów muzeum, które ma być współprowadzone przez 30 lat. Szczegółowe zasady współprowadzenia i współfinansowania wspólnej instytucji mają być określone w umowie między gminą i ministerstwem.
Szacuje się, że utworzenie Muzeum – Miejsca Pamięci wraz z wystawą stałą zajmie pięć lat. Ma powstać na gruntach należących do Gminy Miejskiej Kraków, Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie oraz Skarbu Państwa. Obejmie swym zasięgiem obszar ok. 40 hektarów, który od 2002 r. jest wpisany do rejestru zabytków prowadzonego przez Małopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, oraz teren przyległy o powierzchni około 3 hektarów.
Niemiecki nazistowski obóz Plaszow został założony w październiku 1942 r. na terenie dwóch cmentarzy żydowskich. Na początku funkcjonował jako obóz pracy, a w styczniu 1944 r. obóz został przekształcony w koncentracyjny. Obiekt stale powiększano, z 5 ha rozrósł się do 80. Szacuje się, że w przez cały okres funkcjonowania obozu naziści więzili w nim około 30-40 tys. osób, a zamordowali - ok. 5 tys. Prochy ofiar rozsypano na terenie obozu.
W sierpniu 1944 r. Niemcy rozpoczęli likwidację KL Plaszowa - więźniów wywożono do KL Auschwitz i KL Mathausen, KL Gross - Rosen i Buchenwaldu. Ostatnia grupa ok. 600 więźniów wyruszyła z obozu pieszo 14 stycznia 1945 r. w kierunku KL Auschwitz. Od 19 stycznia do końca 1945 r. na terenie obozu stacjonowała Armia Czerwona, dewastując poobozowy teren. Po jej wyjściu obóz stał się dostępny dla każdego, a proces dewastacji postępował.(PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ wj/