„Moskwa. Miasto stworzone przez dzielne słowiańskie plemię Wiatyczów, którzy na początku XII wieku przepędzili z tych okolic ludność ugrofińską. Wykopaliska na Kremlu potwierdziły, że najstarsze fortyfikacje w tym miejscu budowane były przez Wiatyczów właśnie – i oni uznawani są za twórców tego miasta” – czytamy.
Co jednak wspólnego z Wiatyczami mają polskie korzenie imperium rosyjskiego? Jak uważa Mariusz Świder – wiele. Tym, czym dla Polaków są kroniki Galla Anonima czy Jana Długosza, tym dla Rosjan są „Kroniki Nestora” („Powieść minionych lat”). Wydał je w 1113 roku mnich klasztoru (ławry) pieczerskiego w Kijowie i opisał w nich dzieje Rusi. Co prawda tworzył je ponad sto lat przed powstaniem Moskwy, ale odniósł się do plemienia Wiatyczów. Zapisał chociażby takie słowa: „Byli zaś Radymicze i Wiatycze z rodu Lachów”, a także wyjaśnia, kim są wobec tego Lachowie: „Słowianie (…) siedli nad Wisłą i przezwali się Lachami, a od tych Lachów przezywali się jedni Polanami, drudzy Lachowie – Lutyczami, inni Mazowszanami, inni Pomorzanami”. Jak zauważa także Mariusz Świder, pierwotne fortyfikacje budowane przez Wiatyczów na terenie obecnego moskiewskiego Kremla mają charakter analogiczny do tych z Gniezna i Poznania – tzw. konstrukcje hakowe – które były zupełnie nieznane na Rusi.
Pierwszym oficjalnym hymnem carskiej Rosji była pieśń „Niech rozbrzmiewa głos zwycięstwa”, którą skomponował Józef Kozłowski, czyli rodak z Warszawy. W latach 1990/1991-2000 oficjalnym hymnem Rosji była „Pieśń patriotyczna”, za której autora uchodzi Michał Glinka. Tylko że i on miał polskie korzenie. „Prapradziadem Michała był polski szlachcic z rody Glinków herbu Trzaska (…) Glinka był i jest w Rosji bardzo popularny. Nie zapomniał o polskich korzeniach, wielokrotnie odwiedzał Polskę, znał się z Adamem Mickiewiczem” – czytamy.
Na tym polski wkład w dzieje Rosji się nie kończy. Polką była chociażby… caryca Katarzyna I, żona Piotra Wielkiego, która po jego śmierci samowładnie rządziła krajem. „Marta Skowrońska – bo o niej mowa – urodziła się na terenie tzw. Polskich Inflant w niezamożnej, wielodzietnej rodzinie. Rodzice wcześnie zmarli, a Martę (wraz z rodzeństwem) pod opiekę wzięła ciotka Anna Wesołowska. Wychowywała, karmiła, ale także edukowała, nauczyła dzieci czytać i pisać” – wskazuje autor.
Historia Polek-caryc jest jednak starsza. „Większość z nas uważa, że Maryna Mniszech była pierwszą Polką – żoną władcy Rusi. To nie całkiem jest tak. Była ona pierwszą koronowaną carycą. Należy jednak też pamiętać o Gertrudzie (1025-1108), córce króla polskiego Mieszka II. Ze względów politycznych wydano ją za wielkiego księcia kijowskiego Izjasława Jarosławowicza, syna Jarosława Mądrego, a wnuka Włodzimierza Wielkiego” – przypomina Mariusz Świder. Niebagatelną rolę odegrała również Helena Glińska, która w 1526 roku została żoną cara Wasyla III i urodziła mu syna Iwana, który do historii przeszedł jako Iwan IV Groźny.
Jednak to nie koniec obecności Polaków w życiu politycznym Rosji. Katarzyna II co prawda nie była Polką, ale drugą osobą w państwie okazał się Polak – książę Grzegorz Potempski, znany w Rosji jako… kniaź Grigorij Potiomkin. Pierwszym ministrem spraw zagranicznych carskiej Rosji był również Adam Czartoryski, a wiek później, pierwszym ministrem spraw zagranicznych tym razem bolszewickiej już Rosji został Wacław Worowski.
Dramaturg Mikołaj Gogol to z kolei Mikołaj Hohoł-Janowski. Wstydził się on jednak swojego pochodzenia, chociaż w domu jego rodziców wisiał polski herb Janowskich – Jastrzębiec. Kompleks swoich polskich korzeni miał również Teodor Dostojewski. Natomiast rodzina Rimskich-Korsakowów przez siedem pokoleń żyła na Litwie i nosiła nazwisko Korsak. „Ze szlachty smoleńskiej pochodził także wielki podróżnik Mikołaj Przewalski (ten od konia Przewalskiego)” – czytamy. Jedna z teorii mówi, że jego synem był… Józef Stalin. Przewalski razem z bratem bywali w Tyfilisie (Tbilisi) i Gori, a z Gruzji często wyruszał na swoje wyprawy. „W jakiejkolwiek wyszukiwarce można wyszukać i porównać ze sobą zdjęcia Mikołaja Przewalskiego i Stalina. Często też się zastanawiano, skąd młody Dżugaszwili (późniejszy Stalin), pochodzący z niezwykle ubogiej rodziny, miał pieniądze na drogą edukację. Zastanawiano się także, dlaczego w czasie swojego panowania na Kremlu unikał kontaktu z matką, spotykając się z nią w tym okresie tylko jeden raz. Na jej pogrzeb do Gruzji nie pojechał, a grobu nigdy nie odwiedził” – wskazuje autor.
To tylko nieliczne przykłady polskich korzeni imperium rosyjskiego, które zebrał Mariusz Świder. Pozostałe czekają na czytelników w książce „Jak stwarzaliśmy Rosję”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Fronda.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/