Wywłaszczenia, przymusowe wywózki, represje, ale i codzienne trudy życia w wielonarodowej społeczności. Dla mieszkańców Kresów to tylko część złożonej panoramy codzienności. Historia nie oszczędzała tych ziem – czy jej mieszkańcom udało się zachować polskość? Odpowiedzi na to pytanie szukają Agnieszka Rybak i Anna Smółka.
Historia Kresów praktycznie od początku naznaczona była napięciami i antagonizmami: etnicznymi, religijnymi czy ekonomicznymi. Wiek XIX przyniósł konieczność walki o obronę ich polskiego charakteru. Wszelkie próby sprzeciwu wobec carskiej tyranii pociągały za sobą ofiary, by przywołać chociażby rzeź blisko 500 mieszkańców białoruskiej Oszmiany jako karę za udział miejscowej ludności w Powstaniu Listopadowym, okryte ponurą sławą wyczyny „Wiesztiela” w reakcji na zryw styczniowy 1863 r. czy bardzo surowy reżim rusyfikacyjny, przewyższający swą skalą politykę zaborczą w Kongresówce. Twarda walka o ziemię, zbrojny opór przed wywłaszczeniami czy deklasacją – to wszystko składało się na pełen napięcia i niepewności nastrój panujący na Kresach. Do tego dochodziły podziały narodowościowe oraz umiejętnie podsycane przez zaborcę napięcia, wywołane starym antagonizmem między polskojęzycznym, katolickim dworem, a odmienną językowo, a nierzadko i religijnie wsią. Jak wyglądało życie w tak niezwykłej rzeczywistości?
O Kresach często mówimy przez pryzmat odgórnych decyzji politycznych czy sporów dotyczących skomplikowanej przynależności narodowej tych obszarów. Tymczasem Agnieszka Rybak i Anna Smólka patrzą na nie w inny sposób. W ich publikacji Kresy utkane są ze zwyczajnego życia, z jego codziennymi troskami, problemami oraz wydarzeniami, jakimi żyła tamtejsza ludność. Stworzenie jednego, kompletnego obrazu obszarów różniących się od siebie praktycznie pod każdym względem, wydaje się zadaniem karkołomnym. W tej książce Kresy to konkretni ludzi i ich historie. To Stanisław Narutowicz, oddany walce o niepodległość i suwerenność Litwy, Aleksander Skirmunt, urastający do roli pioniera przemysłu na Polesiu czy Wiktor Baworowski, kolekcjonujący zbiory dla założonej przez siebie biblioteki we Lwowie. Ale to także Marian Orłowski – zdeklasowany wdowiec pracujący w brodeckiej cukierni czy Gienia Oziewicz, zmuszona do porzucenia marzeń o edukacji i podjęcia pracy na gospodarstwie. Obok siebie lądują tu wielka polityka oraz działalność zmierzająca do zachowania dorobku kulturowego pokoleń, ale i małżeńskie kłótnie, płomienne romanse czy sąsiedzkie zatargi. Takie właśnie były polskie Kresy – barwne, tętniące życiem i emocjami.
Rybak i Smółka zabierają czytelnika w reporterską podróż. Odwiedzając wszystkie z opisywanych miejsc oraz posiłkując się nieznaną dotąd dokumentacją, autorki oddały głos konkretnym bohaterom, którzy swoimi życiorysami ukazują własny, bardzo indywidualny i osobisty sposób postrzegania ziem zabranych. Historie przywołanych w książce Kresowian różnią się, odmienne są także wyznawane przezeń wartości oraz sposoby pielęgnowania polskości. Jest jednak rzecz, która łączy wszystkie te postaci – rosnąca niepewność co do przyszłości ziemi przodków oraz bezwzględny sposób, w jaki potraktowała ich historia.
Z bezpośrednich relacji żyjących jeszcze osób oraz z przywoływanych przez autorki XIX-wiecznych pamiętników, wyłania się okrutny obraz. Pokazuje on wywłaszczenia kresowych miejscowości oraz rodzące się na jego tle rabunki, będące dziełem nie tylko zrewoltowanych radzieckich żołnierzy, ale i powodowanej zemstą ludności chłopskiej. W szczególny sposób uwidoczniło się to na Polesiu, które po wkroczeniu Armii Czerwonej zmieniło się w arenę bratobójczych walk i okrutnych akcji odwetowych. Dlaczego tamtejsze wsie tak okrutnie potraktowały panów z dworu? U źródeł klasowej nienawiści badacze tego regionu, w tym m.in. Józef Obrębski czy Aliaksander Smalianczuk, wskazali proces dezorganizacji społecznej czy głód ziemi, który w latach trzydziestych XX w. nawiedził Polesie ze zdwojoną siłą i popchnął najbardziej nim dotkniętych do sięgania po najokrutniejsze środki.
Również głód – już nie tylko ziemi, ale i ten fizyczny – okazał się największym wrogiem miejscowej ludności, a zarazem najskuteczniejszym narzędziem komunistycznych władz w zwalczaniu wszelkiego rodzaju buntów i oporów przed kolektywizacją. To zwłaszcza doświadczenie tych, którzy po traktacie ryskim znaleźli się po sowieckiej stronie granicy Jak przyznawał w raporcie z lat trzydziestych jeden z bolszewickich funkcjonariuszy partyjnych: „Ludzie otępieli, w ogóle nie reagują. Ani na umieranie, ani na kanibalizm, ani na nic innego”. W swojej kresowej opowieści autorki w dosadny sposób ukazały tragedie mieszkańców. Tych rozpaczliwie rabujących wnętrza cerkwi, kościołów czy gospodarstw w poszukiwaniu środków do przeżycia, ale i tych, którzy wycieńczeni konali z głodu na ulicach Kijowa. Dogłębnie opisały również bolesny obraz przesiedleń i deportacji Kresowian, zmuszonych do opuszczenia ojcowizny, pozostawienia całego dorobku życia i udania się do Polski, która zniszczona i rozgrabiona – zdecydowanie odbiegała od wyidealizowanego wyobrażenia.
Podążając śladami polskości na Kresach, autorki przybliżyły trudne losy Biblioteki Baworowskich i problemów ze sprowadzeniem do kraju zbiorów, w dużej mierze zniszczonych i rozgrabionych przez Sowietów oraz profanacji grobów polskich żołnierzy na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Przy tej też okazji zabrały czytelników w intrygującą podróż w poszukiwaniu rozwiązania niewyjaśnionej kwestii pochówku gen. Tadeusza Rozwadowskiego. W niezwykły sposób zobrazowały one trudne losy polskich Lwowiaków, żyjących w nieustannej niepewności, „czy siedzieć w domu i czekać, aż znów, jak kilka lat temu, podjadą ciężarówki i zabiorą ich do pociągów na Syberię i do Kazachstanu, czy dobrowolnie wszystko zostawić i wsiąść samemu do pociągów na zachód”.
Czy Kresy zatraciły swój polski charakter wraz z ostatnim transportem przesiedleń lub deportacji? Sam tytuł książki – „Kresy. Ars moriendi” – zdaje się na to właśnie wskazywać, sugerując wymowne „finis Poloniae” na tych obszarach. Paradoksalnie jednak na kartach opowieści Agnieszki Rybak i Anny Smólki polskość przetrwała. Autorki ożywiają świat, który mimo że odszedł, nigdy do końca nie zniknął.
Natalia Pochroń
Źródło: MHP