„Sowieci mieli +swoich Polaków+, przyznawali im +polityczne licencje+ i nakreślali kierunki zmian. To ci ludzie – samozwańcze elity – byli wewnętrznymi inspiratorami procesu budowania nowego i niszczenia dotychczasowego porządku, odpowiadali za wdrożenie nad Wisłą sowieckiej metody sprawowania władzy” – czytamy.
Jak dodaje Robert Spałek, „jako namiestnicy Polski Ludowej mieli ograniczone kompetencje, z czasem zwiększane, zarówno w sprawach wewnętrznych, jak i międzynarodowych, zarazem byli kreatywnymi podwykonawcami i najważniejszym krajowym czynnikiem sprawczym kształtującym rzeczywistość – dyktatorskim (w czasach Bieruta) lub autorytarnym (w czasach rządów Gomułki)”.
W powojennej Polsce w walce o władzę starły się dwie konkurujące ze sobą grupy komunistów. Jakub Berman był nieformalnym liderem pierwszej z nich, szkolonej w Moskwie i przygotowywanej do objęcia władzy nad Wisłą. Z kolei Władysław Gomułka przewodził tej grupie, która wojnę spędziła na terenach okupowanych przez Niemców. To właśnie wokół tych dwóch polityków Robert Spałek zbudował narrację. Autor bowiem uważa ich za ważne figury historii komunizmu w Polsce. Gomułka był bowiem najdłużej rządzącym powojennym przywódcą partyjnym i de facto państwowym. Berman zaś, jak pisze autor, „stał się jednym z wpływowych reżyserów rzeczywistości politycznej sprzed roku 1956, nazywany niekiedy szarą eminencją polskiego stalinizmu. Bohaterem książki jest również Bolesław Bierut, czyli prezydent, I sekretarz KC PZPR, z jednej strony konkurent i oponent Gomułki, z drugiej zaś przyjaciel i pryncypał Bermana. „Był to w istocie człowiek, który – obok mocodawców z Kremla – ponosi największą osobistą odpowiedzialność (polityczną, prawną, moralną, historyczną) za terror i zbrodnie, jakich dopuścili się komuniści w Polsce w latach 1944-1956” – ocenia autor.
Bolesław Bierut, Jakub Berman i Hilary Minc należeli do nieformalnego triumwiratu rządzącego Polską Ludową w latach 1948-1956. Mieli poczucie misji dziejowej przy jednoczesnej niezbędnej biegłości z Sowietami. Jak wskazuje Robert Spałek, Berman, jako główny mentor triumwiratu, skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim, cechowała go inteligencja, spryt i układność. Z kolei Minc był gruntownie wykształconym ekonomistą po studiach między innymi w Paryżu i Tuluzie, chwycił więc w ręce ster budowy gospodarczych podstaw socjalizmu w Polsce Ludowej. Natomiast Bierut, komunista doświadczony, ale niezbyt lotny, miał na ich tle dwa podstawowe atuty: był Polakiem z pochodzenia i miał stosunkowo dobre notowania w Moskwie”.
Po wojnie Gomułka rozumował pragmatycznie. Był oczywiście radykalnym komunistą, chętnie stosującym przemoc w walce z opozycją, chciał jednak, aby o skali i metodach represji decydowała w największym stopniu krajowa PPR, a nie Moskwa. „Uważał, że komunistom nie uda się przekonać Polaków do nowej władzy bez odwołania się do silnie zakorzenionej w narodzie potrzeby posiadania niepodległego państwa. Dlatego nawet po politycznym zwrocie Moskwy został przy swoim zdaniu” – czytamy. Gomułka chciał, aby po połączeniu z powojenną PPS, komuniści przejęli część ich patriotycznej spuścizny, choć, jak zauważa Spałek, „odpowiednio zredukowanej, zafałszowanej i zmanipulowanej, niemniej wartościowej propagandowo, dalekiej od internacjonalistycznych i antynarodowych tradycji KPP”. Trwał także w przekonaniu, że polskich chłopów trzeba przekupić. Gomułka miał zresztą i inne pomysły. Jednym z nim był chociażby mówiący o tym, aby Kreml traktował kierownictwo PPR jako partnera, co prawda słabszego, ale jednak faktycznego.
„Dla Stalina i jego współpracowników, ale także dla Bieruta i Bermana świadczyło to z pewnością o jednym: Gomułka nie nadawał się do rządzenia w ówczesnym układzie sił. Berman po latach opowiadał, że Gomułka nie rozumiał stalinowskiej makropolityki i patrzył na wszystko z perspektywy +polskiego zaścianka+; inaczej mówiąc, brakowało mu zapału rewolucyjnego i nie podzielał szerokiej, marksistowsko-leninowskiej wizji. Triumwirowie godzili się, że Sowieci widzą lepiej, a Gomułka twierdził odwrotnie: o tym, jak naprawdę jest w Polsce, to wie on, a nie Moskwa” – pisze Robert Spałek.
Po powrocie do władzy w 1956 roku Gomułka nie doprowadził, wbrew oczekiwaniom społeczeństwa, do rozliczeń za lata terroru. „Zezwolił wyłącznie na bardzo zawężone i selektywne rozliczenia w partii i bezpiece. Generalnie dążył do wyciszenia przeszłości, chciał spokoju” – czytamy. Ponadto myślał o uporządkowaniu rzeczywistości w duchu pragmatyzmu (np. redukcja represji, urealnienie funkcjonowania gospodarki, ograniczenie cenzury, wzmocnienie pozycji PZPR w relacjach z Moskwą), jednak nie zamierzał reformować kraju tak dalece, aby odnowione komunistyczne rządy faktycznie stały się praworządne.
Gomułka sprawował rządy przez czternaście lat. „Jednak Polacy po kilkunastu latach oglądania i słuchania Gomułki mieli dosyć, podobnie jak większość jego współtowarzyszy z kierownictwa partii. Mimo to usunięcie Gomułki ze stanowiska nie było przedsięwzięciem łatwym. Z tego powodu już na emeryturze +Wiesław+ twierdził, że protesty robotnicze na Wybrzeżu zostały sprowokowane i były eskalowane przez jego przeciwników z partii, także przez stronę sowiecką” – czytamy.
Książka „Na licencji Moskwy. Wokół Gomułki, Bermana i innych (1943–1970)” Roberta Spałka ukazała się nakładem Instytutu Pamięci Narodowej.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/