„Familia książąt Czartoryskich, nazwana w Polsce w ostatnich czasach po prostu +Familią+, familia najwybitniejsza, zasługuje zapewne na osobną historię. Jest to jedyna w Europie rodzina prywatna, która ma swoje własne dzieje polityczne; poza tym ogniskuje ona w sobie również dzieje literatury całego stulecia” – wskazywał Adam Mickiewicz w wykładzie o literaturze słowiańskiej w College de France.
Zofia Wojtkowska zabiera czytelnika – jak sama to określa – na historycznoliteracki spacer przez 500 lat historii Polski. A historia ta jest niezwykła, jak zresztą losy członków rodziny Czartoryskich. Bo to chociażby dzieje Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, twórczyni wielkości Łańcuta, Konstancji z Czartoryskich Poniatowskiej, matce króla Stanisława Augusta czy Michała Fryderyka i Augusta, osławionych twórców Familii jako stronnictwa politycznego. „Są tu mężowie stanu i bezwzględni politycy, dyplomaci i wygnańcy, artyści i mecenasi artystów, kolekcjonerzy i twórcy muzeów, żony i kochanki, pisarze i czytelnicy, wielcy grzesznicy i wielcy święci” – wymienia autorka.
Już same początki historii tej rodziny są niezwykle ciekawe i pełne kontrowersji. Zofia Wojtkowska przybliża wydarzenie, które rozegrało się w Niedzielę Palmową, 20 kwietnia 1440 roku. Wówczas na Litwie rządy twardej ręki sprawował wielki książę Zygmunt Kiejstutowicz. „Iwan, a może jego brat Aleksander, historycy do dziś prowadzą debaty na ten temat, zakrada się do komnaty księcia. Ten myśli, że w drzwi drapie jego oswojony niedźwiedź, który lubi zaglądać do swojego pana. Wydaje się, że Zygmunt nawet nie zdążył podnieść się z łoża. Śmiertelny cios kończy jego ośmioletnie rządy na Litwie” – czytamy. Iwan i Aleksander to Czartoryscy, a ich losy odzwierciedlają skomplikowaną sytuację na Litwie po unii w Krewie. Wyznają bowiem religię wschodnią i nie są zwolennikami zacieśnienia współpracy Litwy i Korony. Co więcej, byli zaangażowani w bratobójczą walkę między Świdrygiełłą a Zygmuntem Kiejstutowiczem. „W jakikolwiek sposób i z jakichkolwiek przyczyn Aleksander wkradł się w łaski Zygmunta Kiejstutowicza, w tym feralnym 1440 roku znowu bierze stronę jego największego wroga, Świdrygiełły. To sprzymierzeni z nim wielmoże, niechętni rodzinie wielkiego księcia Zygmunta i zbyt wielkiej ingerencji Polski w sprawy litewskie, organizują zamach na księcia i zajęcie Troków – stolicy państwa. I to oni postanawiają, że wykonawcami tego niebezpiecznego zadania będą bracia Czartoryscy” – czytamy.
Dwadzieścia lat od zamachu na Aleksandrze wciąż powinien ciążyć wyrok za zabójstwo litewskiego monarchy, tymczasem czekają na niego potężne nadania od wielkiego księcia Kazimierza. W zamachu nie brał jednak udziału trzeci z braci, Michał. I to on może być kluczem do tego, jak potoczyły się losy rodziny. Po klęsce Świdrygiełły przyłączył się do polskiego króla Władysława, syna Jagiełły i brata Kazimierza, wielkiego księcia litewskiego, i wyruszył z nim wojować. Jak pisze autorka, „zostaje u boku króla najpewniej do pamiętnej klęski pod Warną w 1444 roku, po czym wraca na Litwę, do Świdrygiełły, u którego pełni nawet funkcję marszałka dworu. Nie jest już jednak podejrzanym spiskowcem, ale królewskim druhem. Przez lata wiernego marszu u boku króla Władysława Warneńczyka udaje mu się zaskarbić łaskę królewską i zmazać piętno zdrajcy. Z siebie, a przede wszystkim ze swych braci”.
W 1442 roku, czyli dwa lata przed śmiercią, Władysław Warneńczyk nadał bowiem Michałowi przywilej królewski, który od miejsca podpisania, jest nazywany przywilejem w Budzie. W dokumencie tym Władysław potwierdza prawo Czartoryskich do pieczętowania się herbem Pogoń Litewska, „jakiej od ojca i dziada używali”. „Przedziwny to dokument. Pieczołowicie przechowywany przez wieki w archiwum rodzinnym Czartoryskich, prawie jak rodzinna relikwia. A na pewno jako akt założycielski” – pisze Zofia Wojtkowska.
Przywilej potwierdza, że bracia „de Czartoryjsko” pochodzą z panującego rodu Giedyminowiczów – są potomkami wielkiego twórcy państwa litewskiego. Tylko członkom tej rodziny, a wręcz tylko niektórym jej gałęziom, przysługuje prawo do pieczętowania się Pogonią, która jest też herbem litewskiego państwa. Jednak jak pokazuje Zofia Wojtkowska, pozostaje kilka „ale”. Kim bowiem byli dziadek i ojciec walecznych książąt? Według przekazu dziadkowi, czyli protoplaście rodu, na imię było Konstanty (niektórzy piszą Konstantyn). Według rodzinnej tradycji miał być wnukiem wielkiego Giedymina, synem Olgierda, czyli bratem króla Jagiełły. „Tyle tylko, że genealogia Olgierdowiczów nie pokazuje takiego Konstantego. W związku z tym niektórzy kronikarze twierdzili, że Czartoryscy nie tylko nie są Giedyminowiczami, ale w ogóle nie są Litwinami” – czytamy. Samym Czartoryskim najbardziej odpowiadała wersja z Olgierdem, aby w drzewie genealogicznym Władysława Jagiełłę mieć za brata, a przynajmniej za bliskiego krewnego. „Spór do dziś pozostaje nierozstrzygnięty. Historia już nie kwestionuje Giedymina na szczycie drzewa genealogicznego rodziny książąt Czartoryskich. Na kolejnej gałęzi sadza jednak albo Olgierda, albo Koriata jako ojca Konstantego, o którym praktycznie nic nie wiadomo. Dyskusje odbywają się wokół kilku latopisów i listów, w których liczy się, czy ktoś nazwał kogoś bratem i co to wtedy oznaczało. Te same fakty i argumenty są interpretowane na różne sposoby. I jeśli naukowcy nie odnajdą gdzieś jakichś zagubionych dokumentów, tak pewnie pozostanie” – uważa autorka.
Michał Czartoryski jeszcze przez wiele lat został namiestnikiem, walcząc z najeżdżającymi granice Rzeczypospolitej Tatarami. Echem jego starcia z panami polskimi pozostają tylko zapisy Jana Długosza, który w swojej „Historii” zarzucił mu nie tylko brak skuteczności w walce z Tatarami, ale wręcz dopatrywał się prób porozumienia z nimi. „Porównując te słowa z opisami walk Czartoryskiego, które pozostawili inni kronikarze, możemy być pewni, że zapis Długosza to odwleczona zemsta polskich magnatów na Michale” – czytamy. Kronikarz był bowiem konsekwentnym rzecznikiem Korony, a ponieważ Czartoryscy dbali o interesy Litwy i byli wyznawcami wschodniego obrządku, nie mogli zatem znaleźć uznania na kartach historii najsłynniejszego polskiego dziejopisa. „To się jednak niedługo zmieni. Już prawnukowie Michała i wnukowie Fedora staną się ulubieńcami kolejnych kronikarzy. Dopisywane im będą zalety, których nie posiadali, i czyny, których nie dokonali. Staje się tak z jednego powodu. Ród Czartoryskich rośnie w siłę. Zaczyna odgrywać ważną, a w końcu zasadniczą rolę w polityce. Tego nie można ignorować” – wskazuje autorka.
„Sagę rodu Czartoryskich” Zofii Wojtkowskiej wydały Iskry.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/