W powszechnej świadomości do odwołania podwyżek cen w 1971 r. doprowadziły strajki łódzkich włókniarek z lutego, a ogłoszenie decyzji władz PRL o wycofaniu się zakończyło protesty. To jednak duże uproszczenie. Strajk w Łodzi, głównie w kobiecym przemyśle lekkim, w znacznej mierze przyczynił się do ustępstw komunistycznej władzy, był on jednak jednym z wielu protestów na początku 1971 r. Nie był też z pewnością ostatnim.
Jasne jest, że gdyby rządzący w połowie lutego 1971 r. nie przyjęli robotniczych żądań, to w kolejnych tygodniach fala strajków byłaby zdecydowanie większa. Ich początek to styczeń 1971, kiedy – według niepełnych danych Służby Bezpieczeństwa – doszło do „przerw w pracy” w 60 zakładach, głównie w województwie gdańskim (12), bydgoskim (9) i szczecińskim (8). Luty to już 101 strajków – głównie w Łodzi (38), ale również w woj. łódzkim (19) oraz stołecznym (warszawskim – 10). W marcu z kolei pracę przerwać miały 44 zakłady – ponownie głównie w Łodzi (7) i woj. łódzkim (6), a także w koszalińskim (5).
Fala strajkowa 1971
Fala strajkowa opadła w kwietniu i maju. W tym pierwszym miesiącu strajkowało w całym kraju 16 zakładów (z czego prawie co trzeci – 5 – w województwie zielonogórskim), a w drugim już tylko 9 (w tym 3 w woj. poznańskim). O skali protestów świadczy fakt, że – jak wynika z tego samego źródła – w Łodzi w okresie styczeń–maj 1971 r. w „przerwach w pracy” miało wziąć udział ponad 47 tys. spośród blisko 104 tys. zatrudnionych, a w całym województwie łódzkim ponad 11 tys. z niespełna 33 tys. pracowników ogółem. Straty z powodu strajków w samej tylko Łodzi zostały wyliczone przez ówczesnych finansistów na 98 547 222 zł, podczas gdy w województwie na 14 690 681 zł, a w całym kraju 187 211 873 zł.
Istnieją również inne – nie mniej ciekawe – dane: wg wyliczeń Ministerstwa Spraw Wewnętrznych do 26 marca zastrajkować miało 306 zakładów pracy, w tym 136 już po 15 lutego, czyli po decyzji o cofnięciu podwyżek i cen i zakończeniu pierwszej fali strajków łódzkich.
SB analizuje przyczyny strajków
Protesty z początku 1971 r. (z pewnymi wyjątkami, w tym protestami łódzkimi) nie zostały dotychczas szerzej opisane, przynajmniej przez historyków. Zrobili to natomiast funkcjonariusze SB, którzy pokusili się nawet o ocenę, dlaczego na taką skalę doszło do robotniczych protestów: „Na tle rozpowszechnionego w kraju poglądu, że Wybrzeże doprowadziło do zmian politycznych oraz podwyżki płac dla najniżej zarabiających, a łódzkie strajki spowodowały cofnięcie decyzji podwyżki cen – organizatorzy przerw w pracy uznali, że zbiorowe wystąpienie stanowi najbardziej skuteczną formę wymuszania od władz dalszych ustępstw” – pisali w marcu 1971 r. fachowcy z MSW.
Raporty MSW o strajkach
Rzeczywiście, zwłaszcza w województwie łódzkim było naprawdę niespokojnie (szczególnie w drugiej połowie lutego). Szczęśliwie – z punktu widzenia władz PRL – w większości było to jednak niewielkie, jednodniowe protesty, w których uczestniczyło od kilku do kilkudziesięciu pracowników. Były jednak również wyjątki, czyli protest o większej skali, np. strajk w Pabianickiej Fabryce Żarówek „Polam”, który rozpoczął się 23 i trwał do 25 lutego. Brało w nim udział – w zależności od dnia i zmiany – od 800 do ponad tysiąca zatrudnionych, na nieco ponad 2300 pracowników ogółem. Domagali się podwyżki płac o 150 zł (przeciętne miesięczne wynagrodzenie w 1970 wynosiło 2 235 zł, a w 1971 r. 2358 zł) i dodatku za pracę w godzinach nocnych. Inny kilkudniowy strajk (od 20 do 22 lutego) wydarzył się w Łódzkich Zakładach Spirytusowych. Według danych SB brało w nim udział 180 osób, które zażądały podniesienia ekwiwalentu pieniężnego za deputat alkoholu, a później również jego wypłaty za okres 7 lat… Skądinąd tego protestu nie zakończyły nawet rozmowy prowadzone m.in. przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Przemysłu Spożywczego i Skupu Stanisława Ochaba, i to mimo że w sporządzonej później przez SB ankiecie stwierdzono, że „wszystkie zgłoszone przez załogę postulaty uznano za słuszne”... Poskutkowały dopiero groźby dyrekcji zakładu wyciągnięcia sankcji (włącznie ze zwolnieniem z pracy) nie tylko „wobec osób grożących pobiciem robotników przystępujących do pracy”, ale też „sześciu pracowników najbardziej aktywnych w inspirowaniu strajku”.
W ocenie „ekspertów” z MSW w kolejnych tygodniach do najpoważniejszych „przerw w pracy” należały te w Pabianickiej Fabryce Żarówek, Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Zelowie, ZPB w Bełchatowie, Ozorkowskich ZPB w Ozorkowie czy w Zambrowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Zambrowie. I tak np. protest w ZPB w Zelowie rozpoczął się – wg niezwykle dokładnych danych SB – 4 marca o godz. 4.50, a zakończył dzień później o 5.50 i wzięło w nim udział 1584 spośród 2191 zatrudnionych. Protestujący zażądali wypłacenia „13 pensji” w wysokości 70 proc. miesięcznych poborów, „zmiany przepisów w zakresie kwalifikacji tkanin” oraz niepotrącania tkaczom „za błędy w tkaninach nie wynikające z ich winy”. Z protestującymi prowadzono (m.in. dyrektor zjednoczenia) „rozmowy wyjaśniające” na temat „nierealności stawianych żądań”. Oczywiście bez powodzenia. W tej sytuacji „zagrożono załodze, że w przypadku niepodjęcia natychmiast pracy zostaną rozwiązane z nimi umowy o pracę”. To poskutkowało. Mimo że protest trwał zaledwie dobę i robotnicy dobrowolnie od niego odstąpili, trzy osoby zwolniono dyscyplinarnie, kolejne dwie przesunięto na inne (niższe) stanowiska, a 23 ukarano administracyjnie. Były również kary „po linii partyjnej” – z PZPR usunięto 15 osób (np. Józefę Łągiewską za „aktywny udział w przerwie w pracy”), z listy członków wykreślono kolejnych 13, a „inne kary partyjne” nałożono na następnych 19 osób.
Z kolei zatrudnieni w Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Bełchatowie zastrajkowali 8 marca 1971 r. Ich protest trwał zaledwie kilka (wg danych SB sześć godzin) i wzięło w nim 568 osób (w tym 138 członków PZPR) na 2340 ogółem zatrudnionych, przy czym brały w nim udział wszystkie osoby zatrudnione na tej zmianie w „na tkalni” i „na przędzalni”. Podobnie jak w Zelowie, domagano się „trzynastki”, tym razem w wysokości 75 proc. wynagrodzenia. Zgłoszono też wiele postulatów dotyczących zmian organizacyjnych, poprawy warunków BHP czy stosunków międzyludzkich w zakładzie. Strajku – w przeciwieństwie do tego w Zelowie, który wybuchł nagle i spontanicznie – można było uniknąć, gdyby zgłoszone przez załogę w dniu 22 lutego postulaty doczekały się jakiegokolwiek odzewu ze strony władz zjednoczenia… Do jego wybuchy przyczyniły się też pogłoski o „rzekomym o podwyższeniu funduszu zakładowego” w ZPB w Zelowie oraz „niewłaściwa interpretacja” audycji „Fali 56” z 7 marca 1971 r. na temat podziału funduszu zakładowego – 75 proc. do podziału między pracowników. Zambrowskie Zakłady Przemysłu Bawełnianego pracę przerwały 13 marca, a wznowiły dwa dni później. Protest rozpoczęło (o godz. 10.10) 72 pracowników działu przygotowawczego przędzalni. Od godz. 12.00 pracy nie podjęły już 152 osoby z drugiej zmiany na tym samym wydziale, a następnie (na skutek braku półfabrykatów, ale też solidarności z pozostałą częścią załogi) cały wydział przędzalni, czyli kolejnych 438 zatrudnionych. Oprócz tego – na blisko pół godziny – pracy odmówiły cewiarki. 14 marca był dniem wolnym od pracy, więc protest kontynuowano dzień później od rana (382 osoby „na przędzalni” i 287 „na tkalni”). Druga zmiana jednak przystąpiła już „normalnie” do pracy, jednie po 16.00 „na tkalni” przerwało ją na kwadrans 5 osób.
Ogółem – wg danych i analiz SB – w strajku wzięło udział 1291 osób. Do protestu doprowadziło wiele czynników ekonomicznych (m.in. „nieznaczny spadek zarobków” w porównaniu z rokiem 1970), socjalno-bytowych (np. przekazanie bez zgody załogi 2,5 tys. zł na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie, co miało odbyć się kosztem zakupu tradycyjnego kwiatka z okazji Dnia Kobiet), organizacyjno-produkcyjne (m.in. „okresowe” braki półfabrykatów uniemożliwiające „rytmiczną produkcję”) i inne (np. plotka o „podwójnym potrąceniu podatku od wynagrodzenia”). Ten akurat protest udało się zakończyć dzięki działaniu administracji zakładu (narady i rozmowy dyrekcji ze „średnim dozorem technicznym”) oraz SB, a dokładniej jej agentury (w tym „wychwytywaniu wodzirejów” oraz przeprowadzeniu 28 rozmów wyjaśniająco-ostrzegawczych z osobami, których postawa miała się przyczynić do wybuchu lub kontynuowania strajku, w tym z 7 członkami PZPR). Po zakończeniu protestu cztery osoby zwolniono dyscyplinarnie, a jedną przeniesiono na inne – zapewne niższe – stanowisko.
Wichrzyciele „różnych opcji”
Organizatorami strajków – co nie powinno dziwić – byli młodzi robotnicy o krótkim stażu pracy. W protestach uczestniczyli również – o czym była już mowa – i to czynnie, członkowie partii, np. w Andrychowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego (11–12 marca) na 26 ustalonych przez SB „organizatorów” strajku ponad 1/3 (9) należało do PZPR. Notabene w zakładzie tym obok żądania podwyżki płac o 20 proc. pojawił się postulat czterodniowego tygodnia pracy. To, co charakterystyczne, dla fali strajków z początku 1971 r., to brak organizacji strajkujących – robotnicy nie tworzyli komitetów strajkowych. Nie znaczy to jednak, że nie pojawili się liderzy czy osoby wyróżniające się, wręcz przeciwnie – czujni funkcjonariusze SB w samym tylko województwie łódzkim (bez Łodzi) ustalili z imienia i nazwiska 150 osób „aktywnie występujących w strajkach (przerwach w pracy)”.
Dyrektorzy „zawodzą”
Sytuację pogarszał fakt, że – jak stwierdzano przy Rakowieckiej – „w wielu przypadkach administracje zakładów pracy nie podejmowały zdecydowanych kroków do rozładowania sytuacji konfliktowych”. Do tych ostatnich dochodzić miało z kolei „na tle podziału premii, przeznaczonych sum na cele socjalno-bytowe i innych świadczeń, a także zmian technologicznych i organizacji pracy”. Sytuację pogarszało kierownictwo zakładów pracy nieinformujące „w odpowiednim czasie” podwładnych o planowanych zmianach norm czy organizacji pracy. To z kolei rodziło plotki i doprowadzało do nerwowej atmosfery, sprzyjającej wybuchom kolejnych strajków.
SB przechodzi do działania
Można dodać, że to właśnie po kolejnych protestach z drugiej połowy lutego SB zdecydowała się na wiele posunięć organizacyjnych. Pierwszym z nich był powrót do stalinowskiej praktyki działania na terenie zakładów pracy, jednak na mniejszą niż wówczas skalę. Postanowiono w tym celu:
1) utworzyć siedem 15-osobowych zespołów (drużyn),
2) powołać wydziałach III Komend Wojewódzkich MO oraz sekcjach III Komend Miejskich MO 2-, -5 osobowe nieetatowe zespoły, które miały pełnić funkcję „organizatora działań operacyjnych w obiektach”
3) w każdym województwie przeszkolić po dwudziestu milicjantów i esbeków, których zadaniem miało być realizowanie zadań „w sytuacjach konfliktowych” w zakładach pracy i „obiektach zamkniętych”.
Ponieważ w kolejnych tygodniach protesty nie ustawały, 13 marca 1971 r. utworzono przy Departamencie III MSW Grupę Specjalistyczną, której podstawowym zdaniem było analizowanie sytuacji i prognozowanie jej rozwoju, a także „zapobieganie napięciom” i „zwalczanie przerw w pracy”. Grupa ta miała działać „na miejscu zdarzenia”, oczywiście przy współpracy miejscowej administracji, SB i MO. Niestety nie znamy efektów jej działań.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: MHP