Szukałyśmy w muzealnej kolekcji przedmiotów niosących ze sobą historie konkretnych ludzi. Zależało nam na indywidualnych, osobistych opowieściach, bo te zawsze są najciekawsze. Pozwalają uruchomić emocje, poczuć więź z osobami, które kiedyś były z tymi przedmiotami na różne sposoby związane – mówi Dorota Majkowska-Szajer, jedna z kuratorek wystawy „Kogo stać?”, prezentowanej w Muzeum Etnograficznym w Krakowie
MHP: Skąd wziął się tytuł wystawy „Kogo stać?”
Dorota Majkowska-Szajer: Kuratorkom, które pracowały nad wystawą, zależało na tym, by wciągnąć widzów w tę opowieść. By dać im sygnał, że tematy o których tu mowa, nie przestały być aktualne i w jakiś sposób dotyczą nas tu i teraz. Stąd pomysł na prowadzące po wystawie pytania: „Kogo stać na dom?”, „Kogo stać na buty?”, „Kogo stać na szkołę?”, „Kogo stać na pracę?”, a „Kogo stać na odpoczynek?”. Każdy z nas czasami sobie je stawia, niezależnie od epoki.
MHP: Czy istniał jakiś klucz doboru eksponatów prezentowanych na tej wystawie?
Dorota Majkowska-Szajer: Szukałyśmy w muzealnej kolekcji przedmiotów niosących ze sobą historie konkretnych ludzi. Zależało nam na indywidualnych, osobistych opowieściach, bo te zawsze są najciekawsze. Pozwalają uruchomić emocje, poczuć więź z osobami, które kiedyś były z tymi przedmiotami na różne sposoby związane.
MHP: Jak zbierałyście te opowieści?
Dorota Majkowska-Szajer: Próbowałyśmy z jednej strony zrekonstruować historie związane z tymi konkretnymi przedmiotami, a z drugiej wykorzystać opowieści z naszych muzealnych zasobów, także pozyskanych podczas badań, prowadzonych współcześnie przez Muzeum. Na wystawie wszystkie te treści korespondują ze sobą. Przywołujemy także fragmenty opublikowanych przedwojennych pamiętników chłopów, robotników i młodzieży żydowskiej, by pozwolić samodzielnie opowiadać tym, którzy rzadko mieli zabierać głos w swojej sprawie.
MHP: Jak one łączą się z konkretnymi przedmiotami?
Dorota Majkowska-Szajer: Pokazujemy na przykład niewielki drewniany tornister Jana Janysta. Wiemy, że wykonał go sam, z radością myśląc o tym, że pójdzie do szkoły. Ale warunki pozwoliły mu na edukację tylko przez dwa lata. Na wystawie obok tornistra znalazła się poruszająca historia innego chłopca, pochodząca z przedwojennych wspomnień. Tamten chłopiec świetnie się uczył, a babcia, która go wychowywała, zawsze nagradzała go za szkolne osiągnięcia. Aż pewnego razu, gdy na zakończenie szkoły przyniósł celujące świadectwo i powiedział, iż chce się uczyć dalej, babcia zrobiła mu awanturę, że więcej nie będzie płacić za zeszyty i podręczniki. Możemy się tylko domyślać, co czuła kobieta, której prawdopodobnie nie stać było na edukację wnuka.
Do tego mamy drewniane trepy. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że tu nie pasują, ale temat butów ma dużo wspólnego z edukacją. Wiele dzieci nie mogło w zimie chodzić do szkoły, bo nie miały butów. Buty były przywilejem dorosłych. Tych, którzy zarabiali. Dzieci najczęściej chodziły boso. Widać to wyraźnie na szkolnych zdjęciach z okresu międzywojnia. Choć trzeba pamiętać, że dzieci także pracowały. Już w wieku kilku lat włączane były w obowiązki w gospodarstwie, a sześciolatki bywały posyłane do pracy u obcych ludzi lub w fabryce. W ten sposób pytanie „Kogo stać na szkołę?” łączy się z innym „Kogo stać na dzieciństwo?”
MHP: Wiąże się z tym pewnie także drewniana kołyska.
Dorota Majkowska-Szajer: Na boku kołyski widzimy wyrytą datę 1897 r. To przedmiot wykonany i używany na Spiszu. Pomyślałam, że ta lokalizacja to dobry powód, by na wystawie wybrzmiał wątek wielokulturowości. Poprosiłam Teresę Mirgę, romską artystkę, która mieszka w tamtym regionie, kilkanaście minut drogi samochodem od miejsca, z którego pochodzi kołyska, by zaśpiewała dla nas kołysankę. Możemy jej słuchać na wystawie. Wybrzmiewa w miejscu, gdzie stawiamy pytanie: „Kogo stać na miłość?”
MHP: Kogo w takim razie było stać na miłość?
Dorota Majkowska-Szajer: Pytanie o miłość to także pytanie o wolność w warunkach, kiedy przeznaczenie kobiet i mężczyzn określały dość jednoznacznie reguły życia tradycyjnych społeczności. Mamy tu korale, a tuż przy nich wypowiedź uczestniczki badań na temat stroju krakowskiego. Wspomina ona rodzinną historię, gdy jej mama była panną, dziadek sprzedał krowę, by odkupić jej korale zniszczone przez siostrę. Nie każdą dziewczynę było stać na korale, które dziś uznajemy za oczywisty element tradycyjnego wiejskiego stroju. Były ważne, bo ich posiadanie poprawiało sytuację panny na rynku matrymonialnym. Ubogie panny szukały dodatkowej pracy po to, by móc sobie pozwolić choćby na jeden rządek drobnych korali albo robiły sobie udawaną wersję tej ozdoby. Mówiło się na to „korale chlebowe”. Prawdziwe korale były bardzo drogie i to ile było w nich rządków, jakiej były wielkości, stanowiło sygnał dla potencjalnych kandydatów do ręki dziewczyny.
MHP: Czy mogły być one trzymane w skrzyni, którą tu prezentujecie?
Dorota Majkowska-Szajer: Jak najbardziej. Skrzynia była związana z kobietą, z wianem wnoszonym przez nią do małżeństwa, do nowej rodziny. Ta na wystawie niesie ze sobą jeszcze inne treści. Została wykonana w Szczebrzeszynie przez Srula Gocla, żydowskiego rzemieślnika. Jest więc także pamiątką nieistniejącego już świata - świata żydowskiej społeczności tego miasteczka, będącego przecież tylko jedną z wielu polskich miejscowości, w których Żydzi żyli i współtworzyli lokalną kulturę. Podobną rolę ma tu do odegrania taborecik pochodzący z Nowicy. Nowica, w której i dziś mieszkają Łemkowie, przed II wojną światową była jedną z wielu łemkowskich wsi w Beskidach – po wielu z nich zostały zaledwie ślady. Te przedmioty pomagają nam zmierzyć się z pytaniem: „Kogo stać na dom?”.
MHP: Z domem związana jest również tarka do prania. Jaką ona ma historię?
Dorota Majkowska-Szajer: Nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak wiele czasu i energii pochłaniało niegdyś dbanie o czystość. Wysiłek fizyczny związany z praniem, które było typowo kobiecym zajęciem, porównuje się z pracą górnika. Na wystawie oprócz tarki mamy też opowieść o praniu w domu Seweryna Udzieli, założyciela naszego Muzeum – zawdzięczamy ją wnuczce Udzieli, Zofi Sulikowskiej-Zegan. W roli głównej występuje tu ówczesna służąca Udzielów, Wiktoria Boguszówna. To do niej należało zbieranie bielizny wszystkich mieszkańców domu, dźwiganie wody, nagrzanie jej, ręczne pranie, płukanie, suszenie, prasowanie... Musiała te czynności rozłożyć na wiele dni, bo równocześnie, od rana do wieczora, miała przecież wiele innych codziennych prac. Na wystawie możemy zobaczyć ślubne zdjęcie Wiktorii. Wyszła za mąż, kiedy Seweryn Udziela zmarł, bo dopiero wtedy poczuła się zwolniona z obowiązków wobec pracodawcy.
MHP: Wystawa „Kogo stać?” została wpisana w nurt stałej ekspozycji Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Jak ona uzupełnia dotychczasowe zbiory?
Dorota Majkowska-Szajer: Na wystawie stałej prezentujemy naprawdę niewielką część kolekcji Muzeum, ale i tak można tu zobaczyć mnóstwo przedmiotów. Najczęściej opatrzone są one zaledwie lakoniczną informacją. Zależało nam na tym, żeby w dwóch pomieszczeniach, w których znajduje się wystawa „Kogo stać?”, myśli zwiedzających przez chwilę skupiły się na szczegółach, detalach, indywidualnych losach. Mamy nadzieję, że dzięki temu odbiorcy zyskają pewną uważność i będą patrzeć na prezentowane w Muzeum przedmioty jak na rzeczy, które kiedyś do kogoś należały, były przez kogoś zrobione, przez kogoś używane i przez kogoś nam przekazane. Oczywiście, nie wejdziemy w ten sposób w buty naszych przodków, bo oni żyli w rzeczywistości odmiennej od naszej. Ale może spróbujemy ich zrozumieć? Może uświadomimy sobie, że nasze problemy nie tak bardzo różnią się od tych sprzed wieku?
Rozmawiała: Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: MHP