Pandemia jest szansą dla Kościoła pokazującą, że nie jest on tylko instytucją, ale wspólnotą, która otwiera się na tajemnicę Boga. Dzięki temu pogłębimy relacje między duchownymi a świeckimi – powiedział wykładowca teologii moralnej ks. dr Jan Konarski w czasie konferencji „Jak dobrze wyjść z pandemii?”.
Podczas środowej konferencji zorganizowanej online przez Katolicką Agencję Informacyjną eksperci z różnych dziedzin nauki wskazali, że czas pandemii przyniósł nie tylko negatywne skutki, takie jak ból i cierpienie, ale wyzwolił także wiele pozytywnych zjawisk.
Wykładowca teologii moralnej w Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Warszawskiej ks. dr Jan Konarski powiedział, że pandemia uderzyła bardzo mocno w tkankę społeczną Kościoła.
"Kiedy zobaczyliśmy puste świątynie, trzeba było zadać sobie pytanie: Czy z przekazem Ewangelii nie trafiamy w pustkę; Czy nasze relacje z wiernymi są wystarczająco mocne, żeby przekroczyć fizyczną pustkę, którą nam narzuciła epidemia; czy jesteśmy w stanie zmierzyć się z kryzysem zaufania, z jakim mierzy się Kościół w dzisiejszym społeczeństwie? - powiedział ks. Konarski.
W jego ocenie pandemia spowodowała, że duchowieństwo pochowało się w swoich pokojach, zaś wielu wiernych przyzwyczaiło się do liturgii online.
Podkreślił, że największym niebezpieczeństwem jest powrót do takiego myślenia o Kościele i jego funkcjonowania, jakie było przed pandemią, a więc w oparciu o statystki i wskaźniki.
"Każdy kryzys ma swój charakter paschalny, tzn. jest jakimś dotknięciem śmierci, które prowadzi do nowego spojrzenia - jakieś postaci wiary w Zmartwychwstanie" - powiedział wykładowca teologii moralnej. Zaznaczył, że trzeba postawić sobie pytanie - co ma działać inaczej w naszych instytucjach, wspólnotach, spotkaniach z wiernymi, żeby negatywne stereotypy, które są narzucane na funkcjonowanie instytucji, a które często są prawdziwe - odkłamać".
Zwrócił uwagę, że dzięki epidemii covidu do Kościoła zaczęło przychodzić mniej ludzi. "Pojawili się ci, którym naprawdę bardzo zależy, żeby być w Kościele.(...) Otwiera się więc możliwość żywej relacji ze wspólnotą, którą tworzymy i stymulowanie jej" - powiedział ks. Konarski. Dodał, że jest to również szansa na tworzenie "głębszych relacji".
Mówiąc o tych, którzy nie wrócili do kościoła po pandemii wskazał, że muszą oni wiedzieć, że podobnie jak biblijny Syn Marnotrawny "mogą wrócić" i "będą przyjęci". "Mamy odbudować naszą ludzką wrażliwość na drugiego człowieka; zobaczyć, że nie jesteśmy tylko strukturą, instytucją, potęgą, ale wspólnotą, która otwiera się na tajemnicę Boga. Dzięki temu pogłębimy relacje między duchownymi a świeckimi. Będzie mniej pouczania, a więcej dialogu" - wskazał.
W ocenie psycholog Malwiny Anny Użarowskiej pandemia wyzwoliła wiele pozytywnych zjawisk. "Wiele osób musiało się zatrzymać i otrzymało szansę powoli odbudowywać relacje w sposób rozsądny; zaczęła się rozwijać sztuka, spadała ilość osób szukających pomocy w poradniach małżeńskich, być może, dlatego że rodziny zostały zmuszone, żeby ze sobą rozmawiać; pojawił się powrót do natury, czego przykładem jest spadek cięć cesarskich na rzecz porodów naturalnych - wymieniała psycholog.
Zaznaczyła, że 80 proc. społeczeństwa funkcjonuje bez ekstremalnych objawów, uniemożliwiających codzienne funkcjonowanie. Jak ważne wskazała konieczność odbudować własnego poczucia bezpieczeństwa, które może opierać się na rzeczach niezależnych od człowieka. Jako przykład podała zadbanie o swoje zdrowie poprzez zrobienie badań profilaktyczne. "To daje nam poczucie wpływu na sowie życie" - wyjaśniła.
Zwróciła uwagę, że w czasie pandemii 60 proc. Polaków zmieniło sposób odżywiania. 40 proc. zaczęło gotować posiłki w domu unikając tym samym żywności przetworzonej - powiedziała psycholog.
Ostrzegła, że odstawienie aktywności fizycznej skutkuje silną dezintegracją nastroju. "Wszystkie Towarzystwa Psychiatryczne na świecie są zgodne, że zaprzestanie ruchu jest tak samo niebezpieczne, jak odstawienie leków antydepresyjnych, czy innych wspomagających zdrowie" - wyjaśniła psycholog.
Zachęciła, żeby wychodząc z kryzysu pandemii zadbać o innych. "Nie tylko zaspokaja to pierwotną, głęboką potrzebę funkcjonowania w społeczeństwie, ale także wspiera naszą tożsamość" - wyjaśniła. Wspomniał także o potrzebie nazywania przez ludzi swoich emocji. "Wówczas można sobie z nimi poradzić" - powiedział Malwina Anna Użarowska. (PAP)
Autor: Magdalena Gronek
mgw/ mhr/