Gdy rozpoczęło się formowanie Armii Polskiej w ZSRS, nie wszyscy chcieli mu podać rękę. Jego droga do armii Andersa była delikatnie mówiąc pokrętna.
Przez pewien czas w planach NKWD miał, wraz z ppłk. Zygmuntem Berlingiem, stanąć na czele polskiej dywizji podporządkowanej Armii Czerwonej. Wraz z Berlingiem odwiedzał nawet w więzieniu na Łubiance polskich oficerów, namawiając ich do współpracy. A Stalinowi słał wiernopoddańcze deklaracje. Mimo to został szefem saperów Armii Andersa, zadając kłam powiedzeniu, że saper myli się tylko raz.
Modelowa kariera, błędna polityka
Nim jednak w czasie drugiej wojny światowej doszedł do krawędzi zdrady, miał modelową służbę.
Urodzony w 1893 r., służył już w Armii Carskiej. W 1917 r. wstąpił do II Korpusu Polskiego na Ukrainie, lecz już w maju dostał się do niemieckiej niewoli. W odrodzonym polskim wojsku znalazł się już w listopadzie 1918 r. W czasie wojny bolszewickiej był dowódcą kompanii saperskich, walczył na froncie litewsko-białoruskim m.in. o Wilno. W jednej z bitew został ranny. Otrzymał order Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyż Walecznych.
Po wojnie pozostał w oddziałach saperskich. Na przełomie lat 20. i 30. był już dowódcą batalionów saperów. Tuż przed wojną pełnił funkcję komendanta Centrum Wyszkolenia Saperów w Modlinie. W 1938 r. otrzymał awans na pułkownika.
Po wybuchu wojny został oddelegowany jako dowódca, z grupą kilkudziesięciu oficerów i podoficerów oraz taborem samochodowym, na rekonesans na Wołyń, by tam zorganizować warunki dalszej pracy Centrum. W okolicach Kowla wszyscy dostali się do niewoli sowieckiej.
Więziony był w Starobielsku. Uniknął rozstrzelania. Wraz z niewielką grupą oficerów w 1940 r. został osadzony w obozie jenieckim NKWD w Griazowcu.
Do tego obozu trafiło kilkuset wyselekcjonowanych przez sowiecką bezpiekę żołnierzy. NKWD miało zamiar wykorzystać jeńców w przyszłych planach wobec Polski. Jak w grupie znalazł się Gorczyński? „Podczas badań w Kozielsku godziłem się z ich (oficerów NKWD) twierdzeniem, że wielkim błędem poprzedniego rządu polskiego była błędna i nieszczera polityka w stosunku do ZSRR, a także że za uderzenie na Czechy w czasie ich katastrofy spotkało nas także uderzenie ze strony ZSRR” – tłumaczył w meldunku do gen. Władysława Andersa.
Goście w więzieniu
W październiku grupa oficerów została przewieziona pociągiem osobowym do Moskwy. W czasie podróży nie stosowano wobec nich rygorów wojennych, byli tylko dyskretnie pilnowani przez NKWD. Po dotarciu do stolicy ZSRS zostali umieszczeni w więzieniu w Butyrkach. Tam usłyszeli, że nie są więźniami, a „gośćmi" NKWD”, a w więzieniu są tylko z powodu braku miejsc w hotelach.
„W Butyrkach przyjęto nas bez rewizji osobistej(...) wydano nam doskonały obiad, wydano nam doskonały chleb, oryginalne masło, po sześć kostek cukru i herbatę. Po tym kąpiel w łaźni ogólnej i umieszczono nas w celi, oświadczając, że nie jesteśmy więźniami” – wspominał ppłk. Józef Lis.
W październiku 1940 r. Gorczyński z grupą oficerów został przewieziony do Moskwy, gdzie był przesłuchiwany i uczestniczył w rozmowach z przedstawicielami władz sowieckich. O jednej z nich pisał Józef Czapski: „Bolszewicy (...) zaproponowali im przygotowanie Armii Polskiej przeciwko Niemcom. Berling już wtedy szedł na tę koncepcję, stawiał jednak bardzo ostro jeden warunek – do Armii tej będą mogli wejść wszyscy szeregowi i oficerowie, niezależnie od ich poglądów politycznych. Konferencja miała miejsce z Berią i Merkułowem. +Ależ naturalnie+ odpowiedzieli (...) +A więc, doskonale – odrzekł Berling – mamy świetne kadry dla armii w obozach Starobielska i Kozielska+. Wówczas Merkułowowi wyrwało się zdanie +Nie, ci to nie. Zrobiliśmy z nimi wielką pomyłkę+. +My sdiełali s nimi bolszuju oszybku+. To zdanie w identycznym brzmieniu powtórzyło mi trzech świadków rozmowy” – owi świadkowie to ppłk Zygmunt Berling i ppłk Leon Bukojemski oraz właśnie Gorczyński.
Warto dodać, że Czapski pomylił się nie co do meritum, a autora słów. W rzeczywistości powiedział je Ławrientij Beria, ówczesny Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRS.
Mierkułów i Beria z najważniejszymi oficerami Gorczyńskim, Bukojemskim, Tyszyńskim i Berlingiem rozmawiali też osobiście. Każdego z nich oddzielnie pytali o to, czy jest gotowy objąć dowództwo nad polską dywizją. Zgodził się tylko Berling, o czym poinformował swoich kolegów.
Wszyscy jednak odpowiedzieli twierdząco na pytanie Mierkułowa: „Czy wojskowi Polacy będą chcieli walczyć wraz z nimi przeciwko Niemcom – w swej polskiej narodowej armii, którą odtworzyliby pod dowództwem polskich naszych dowódców, z polskimi obyczajami i tradycjami oraz organizacją wewnętrzną” – pisał w sprawozdania Gorczyński.
„Niewątpliwie przystanie 4 starszych oficerów (Berling, Bukojemski, Gorczyński, Tyszyński) na propozycję tworzenia oddziałów polskich u boku ZSRR było złamaniem przysięgi wojskowej i zostałoby w przyszłości osądzone jako zdrada. Przypomnijmy, że działo się to wiele miesięcy przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej, a także przed nawiązaniem stosunków między ZSRR a polskim rządem na uchodźstwie” – pisał Stanisław Jaczyński w artykule: „+Willa szczęścia+ w Małachówce. Próby pozyskania przez NKWD oficerów polskich do współpracy politycznej i wojskowej (1940–1941)”.
Pośrednio potwierdzają to słowa Berii. „Przyszła Polska w ich zamysłach jawi się jako ściśle związana w tej czy innej formie ze Związkiem Sowieckim. (...) Grupa ta winna otrzymać możliwość porozumienia się w sposób konspiracyjny z osobami podobnie myślącymi z obozów dla jeńców wojennych Polaków i wybrać skład kadrowy przyszłej dywizji”.
Willa rozkoszy
31 października 1940 r. oficerowie wraz Gorczyńskim zostali przewiezieni do tzw. „willi rozkoszy” lub „willi szczęścia” w Małachówce w ośrodku NKWD.
Nowy dom dla oficerów, których sowiecka bezpieka uznała za przydatnych znajdował się 40 km od Moskwy. „Willa ta otoczona była wysokim płotem bez szpar i położona w lesie. Wewnątrz ogrodzenia mieliśmy złudzenie swobody mogliśmy odbywać spacery bez ograniczeń od godz. 8.00 do 21.00 codziennie. Obwód wewnątrz płotu mierzony moimi krokami stanowił około 600 kroków. Za płot ani wychodzić, ani wyglądać nie było można. Willa posiadała centralne ogrzewanie, łóżka sprężynowe, obsługę kobiecą oraz kucharza i stróża. Ponadto było paru żołnierzy sowieckich. Wyżywienie więcej niż bardzo dobre” – pisał jeden z jej mieszkańców, rotmistrz Narcyz Łopianowski.
Gorczyński w tym czasie stał się cieniem Berlinga. We dwóch brali udział w spotkaniach z uwięzionymi żołnierzami. Wygląda na to, że Gorczyński pełnił rolę milczącego obserwatora.
„Po całym szeregu badań szarpiących duszę i godność narodową Polaka dnia 24.XII.40 na Łubiance pozostało nas tylko 5, generał z 5 oficerami opuścił nas. Tego samego dnia odwiedził nas oficer polski w mundurze pułkownika z panem +po cywilnemu+. Pułkownik przedstawił się jako płk Gorczyński, pan po cywilnemu jako płk Berling. Ku naszemu zdumieniu dowiedzieliśmy się, że obaj panowie przyszli do nas z wizytą i prowadzili rozmowę na tematy wyłącznie polityczne. Prawie całą rozmowę prowadził płk Berling. Na moje zapytanie: +Skąd panowie przychodzą?+ płk Berling odpowiedział: +Z Butyrek+. Po spożyciu kolacji w naszej celi nr 62 obaj panowie pożegnali nas i wyszli” – opisywał wigilijne spotkanie w celi Łopianowski. Warto dodać, że przetrzymywani odmówili zjedzenia kolacji z dwoma oficerami.
Ostatecznie Łopianowski i czterech innych polskich jeńców też zostało przewiezionych do „willi rozkoszy”. Nawiasem mówiąc Łopianowski pełnił rolę podwójnego agenta – wykonując zadanie organizacji konspiracyjnej założonej przez gen. Wacława Przeździeckiego – miał ustalić nazwiska polskich oficerów, którzy poszli na współpracę z NKWD. W sumie przez willę przewinęło się kilkunastu oficerów.
Mieszkańcy willi zajmowali się poznawaniem organizacji dywizji Armii Czerwonej, a później przystąpili do odtworzenia schematu organizacyjnego przedwojennej polskiej dywizji. Studiowali regulaminy różnych rodzajów wojsk sowieckich, a także instrukcje i podręczniki. Część z nich tłumaczyli na polski. Zajmowali się też przygotowanie list obsad przyszłej dywizji.
Mieli też intensywny „trening” indoktrynacyjny. Przygotowywali i przedstawiali – na wyraźne zalecenie Berlinga – referaty z historii Związku Sowieckiego czy dziejów partii komunistycznej, ale też takie odczyty jak: „Czerwona Polska – siedemnastą republiką Związku Sowieckiego”. Oficerowie uczestniczyli też w wykładach prowadzonych przez oficerów NKWD.
Wielka zmiana. Wybuch wojny niemiecko-sowieckiej
Ta chwila zupełnie zmieniła sytuację pensjonariuszy Małachówki. Prowadzone zajęcia i prace zostały przerwane. Na wieść o napaści Niemiec – wysłali na ręce Stalina list potępiający napaść i deklarujący udział w obronie ZSRS.
Wydźwięk najmocniej pobrzmiewa w zakończeniu: „4. Jako członkowie jednego z narodów uciskanych przez faszystowskiego agresora, jedyną drogę do wyzwolenia narodu polskiego widzimy we współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republik Rad, w ramach którego ojczyzna nasza będzie się mogła w sposób pełnowartościowy rozwijać. 5. Pragniemy być zdyscyplinowanymi żołnierzami armii wyzwoleńczej, by spełnić swój święty obowiązek wobec własnego narodu i ludu pracującego całego świata. 6. Zapewniamy rząd radziecki, że wzięte na siebie obowiązki wykonamy z honorem. Niech żyje ZSRR – ojczyzna pracujących całego świata! Niech żyje wyzwolenie uciśnionych przez faszyzm narodów! Niech żyje genialny wódz ludu pracującego i narodów uciskanych tow. Stalin!”.
Już trzy dni po wybuchu wojny oficerowie opuścili willę i zostali przeniesieni do Moskwy. Tam bezczynie spędzili trzy tygodnie, nie wolno im było nawet opuszczać mieszkania. Zniecierpliwiony Berling postanowił przekonać współlokatorów, by wysłać prośbę o przyjęcie ich w szeregi Armii Czerwonej. „My niżej podpisani prosimy o przyjęcie nas do szeregu Armii Czerwonej, jako szeregowców, względnie prosimy o danie nam pracy. Zapewniamy być lojalni”. Podpisało ją jednak tylko 6 oficerów, kilka dni później dołączyło do nich kolejnych czterech. Jednym z niewielu, który się wyłamał był Gorczyński.
Sowieci z uznaniem przyjęli petycje – osobom, które ją podpisano wręczono po 1000 rubli, cywilne ubrania i pozwolenia na wychodzenie z mieszkania. Ale prośba pozostała bez echa. Sytuacja się zmieniła – na horyzoncie pojawiał się traktat Sikorski-Majski, a za nim pozwolenie na tworzenie polskiego wojska niewłączonego w struktury Armii Czerwonej.
19 sierpnia sprzed mieszkania zdjęto wartę, a oficerom zezwolono na udanie się do ambasady, gdzie mieli zgłosić do Polskiej Misji Wojskowej.
Gen. Anders przybyłych przywitał początkowo serdecznie – nie znał jeszcze wówczas historii „willi rozkoszy”. Dla byłych „pensjonariuszy” domu w Małachówce sprawy zaczęły się komplikować kilka dni później. Berling i Gorczyński przypadkowo spotkali w hotelu gen. Przeździeckiego, który też był wytypowany przez NKWD, ale odmówił współpracy. A dodatkowo to z jego rozkazu w willi znalazł się rotmistrz.
Przeździecki, który przybył do Moskwy wprost z obozu w Griazowcu, nie przyjął wyciągniętej ręki Berlinga. „Takim ludziom jak ci dwaj panowie żaden uczciwy Polak ręki nie poda”. Na te słowa Berling miał odpowiedzieć: „Nie pozostaje nam wobec tego nic do zrobienia, jak odmeldować się i odejść”.
Dowództwo nowo powstałej armii wszczęło dochodzenie w tej sprawie. Dowództwo armii nie zdecydowało się na wyciągnięcie konsekwencji i ukarania oficerów z Małachówki. Ba, Berling został szefem sztabu 5. Wileńskiej Dywizji Piechoty, a Gorczyński szefem saperów, pozostali także otrzymali angaże.
W przeciwieństwie do Berlinga, Gorczyński wraz z armią Andersa ewakuował się do Iranu. Ostatecznie znalazł się w szeregach 2 Korpusu Polskiego, w którym pełnił funkcję zastępcy dowódcy saperów. Na początku 1944 r. został przeniesiony w stan spoczynku. Po wojnie wrócił do Polski, gdzie zmarł w 1958 r.
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP