Historia pobytu Polaków w Buriacji, regionie Federacji Rosyjskiej leżącym nad Bajkałem, jest bogata i nadal nie jest zbadana – mówi PAP Jewgienij Siemionow, wiceprezes Narodowo-Kulturalnej Autonomii Polaków „Nadzieja” w Ułan Ude.
Badaniem tych dziejów organizacja "Nadzieja" zajmowała się od swojego powstania w 1993 roku. Był to jeden z priorytetów, który wyznaczył założyciel organizacji, Wacław Sokołowski. Siemionow podkreśla, że bogata historia pobytu Polaków na terenie Buriacji to nie tylko zesłania, ale również przyjazdy nauczycieli czy badaczy na te tereny. Teraz Polonia w Ułan Ude przygotowuje dziewiąty tom zbioru "Polacy w Buriacji". W serii tej potomkowie Polaków czy Polacy opisują historię swoich rodzin.
Za swoje zadanie organizacja "Nadzieja" uznała też upamiętnienie związanych z Polską miejsc pamięci na terenie Buriacji. To np. miejsca związane z badaczami Bajkału, zesłanymi po powstaniu styczniowym polskimi księżmi, a także takimi postaciami jak Aleksander Zenowicz, naczelnik miasta Kiachta. Zenowicz był opiekunem zesłańców, którzy trafili na Syberię po powstaniu styczniowym, za co został usunięty ze stanowiska.
Od samego początku najważniejszym punktem w działalności organizacji była nauka języka polskiego - podkreśla Siemionow. Od 1996 roku do Ułan Ude zaczęli przyjeżdżać co roku nauczyciele z Polski. "To było bardzo ważne, bo jest to nie tylko nauka języka polskiego, ale przede wszystkim - kultury polskiej. Nauczyciel jest takim nośnikiem tej kultury i on przekazuje nie tylko znajomość języka, ale i kultury polskiej" - podkreśla wiceszef organizacji.
"Niestety, rok temu, jak się zaczęła ta pandemia, nasz ostatni nauczyciel pan Krystian Furmanowicz, który już miał zaproszenie i wszystkie dokumenty nie mógł do nas przyjechać. Od tego czasu nasza szkoła pozostaje bez nauczyciela. Tego nam teraz najbardziej brakuje" - podkreśla.
Dla Polonii w Ułan Ude ważne byłoby również nawiązanie więzi z Polską, kontaktów kulturalnych - dodaje. Jak tłumaczy, ważne byłoby, aby do Buriacji przyjeżdżały zespoły z Polski, "żeby przybliżyć stosunki polsko-rosyjskie, uczynić je lepszymi". Moim zdaniem to też jest nasze zadanie - mówi wiceszef "Nadziei".
Pytany o potrzeby swojej organizacji, uśmiecha się: "chyba wszystko mamy. Wspiera nas polska strona, wspiera nas strona buriacka", a członkowie organizacji "zawsze mają jakieś ciekawe pomysły".
W działalności "Nadziei" uczestniczy aktywnie około 80 osób - tyle przychodzi na spotkania organizacji. "Sporo osób też przychodzi na nasze imprezy", są to osoby o polskich korzeniach, Buriaci, Rosjanie i przedstawiciele innych narodowości - opowiada Siemionow. Prócz nauki języka polskiego i popularyzowania polskich śladów w Buriacji spotkania Polonii w Ułan Ude to również działalność twórcza. "Przychodzą do nas bardzo twórcze osoby, które chcą nie tylko uczyć się polskiego, ale również śpiewać w języku polskim" - mówi wiceprezes Nadziei.
Jego zdaniem ludzie przychodzą na spotkania, bo "tu jest dobrze". Podkreśla, że Polonia w Ułan Ude ma własny lokal, a nie każda organizacja polonijna w Rosji czy na Syberii ma takie warunki. "Tu po prostu przychodzą ludzie, którzy chcą się spotykać, mówić w języku polskim, śpiewać po polsku, dowiedzieć się o historii swojej rodziny. Tu jest po prostu dobrze" - podsumowuje wiceszef "Nadziei".
Z Ułan Ude Anna Wróbel (PAP)
awl/ tebe/