„Sundown” to opowieść o mężczyźnie swobodnie dryfującym po Acapulco. Jedyną decyzją, jaką podejmuje, jest oddzielenie się od rodziny, do czego ma prawo – mówi Michel Franco. Najnowszy film twórcy „Nowego porządku” zaprezentowano w niedzielę w konkursie głównym 78. festiwalu w Wenecji.
"Miejsce, gdzie nakręciliśmy +Sundown+ jest tak samo istotne jak podróż, którą odbywa bohater filmu. Nie mogłem rozdzielić tych dwóch kwestii" – podkreślił meksykański reżyser podczas konferencji prasowej poprzedzającej światową premierę obrazu. Jako dziecko, a później nastoletni chłopiec odwiedzał Acapulco co najmniej kilka razy w roku. Dzisiaj to miasto, zamienione w epicentrum przemocy, wydaje mu się coraz bardziej odległe i szokujące. Równie obco czują się tu bohaterowie jego filmu. Pochodzące z Londynu zamożne rodzeństwo Alice (w tej roli Charlotte Gainsboug) i Neil (stały współpracownik i przyjaciel Franco Tim Roth) przyjeżdżają do Acapulco na wakacje. Beztroskie chwile w hotelowym SPA niespodziewanie przerywa wiadomość o śmierci ich matki.
Rodzina natychmiast jedzie na lotnisko, jednak na miejscu okazuje się, że Neil zapomniał paszportu i nie może lecieć razem z Alice. Mężczyzna wraca do hotelu, ale nawet nie próbuje szukać dokumentu. Tłumaczy przez telefon załamanej siostrze, że prawdopodobnie go zgubił i nie zdąży wyrobić nowego przed pogrzebem. W końcu w ogóle przestaje odbierać połączenia. Pogrążony w kryzysie egzystencjalnym, spędza czas siedząc nad oceanem i rozmyślając. Stopniowo zaczyna nawiązywać kontakty z mieszkańcami miasta. Pewnego dnia jest świadkiem strzelaniny na plaży, ale nawet ta sytuacja nie sprawia, że rezerwuje lot powrotny. Kiedy po pogrzebie matki siostra Neila wraca do Acapulco i urządza mu awanturę, dochodzi do tragedii.
Jak podkreślił reżyser, pomysł na film wyszedł od konceptu postaci, która nie zna dobrze miejsca swojego pobytu, nie potrafi płynnie porozumiewać się z lokalną ludnością, a przy tym przeżywa życiowy zakręt. "Neil swobodnie dryfuje po Acapulco, obserwuje tamtejszą rzeczywistość, prawie w ogóle nie wypowiada na głos myśli. Jedyną decyzją, jaką podejmuje, jest oddzielenie się od swoich krewnych. W tej rodzinie wszyscy się kochają i chcą dla siebie jak najlepiej, ale nie potrafią tego komunikować. Tak naprawdę Neil nie robi nic złego. Po prostu dokonuje wyboru i - tak jak każdy z nas - powinien mieć do tego prawo. Kto jest naprawdę wolny? Sądzę, że to jest właśnie sposób, w jaki warto spojrzeć na ten film. Tam nikt nie jest naprawdę wolny" – zwrócił uwagę.
Dla Franco pisanie scenariusza "Sundown" miało wymiar autoterapeutyczny. Tworzył go w momencie, gdy sam zmagał się z kryzysem egzystencjalnym. "To było niedługo po powrocie z wakacji spędzonych w Acapulco z moją dziewczyną. Mieliśmy tam dość brutalne spotkanie z mężczyzną w stroju policjanta. Ale nie to było powodem depresji. Po prostu nawarstwiło się sporo spraw i zacząłem zadawać sobie wielkie pytania. Kiedy obejrzycie film z pewnością zgadniecie, czego dotyczyły. Scenariusz napisałem dość szybko, w dwa tygodnie, od początku z myślą o Timie. Nie wiedziałem, czy w ogóle warto przenieść ten tekst na ekran. Wysłałem go Timowi, a on bardzo szybko odpowiedział, że powinniśmy to zrobić. Napisał, że jeszcze omówimy szczegóły, ale jego zdaniem nie trzeba wprowadzać wielu zmian. Oczywiście, miał też swoje pomysły, które zrealizowaliśmy. Później dołączyła do nas Charlotte, która też wiele wniosła do tego filmu" – mówił.
Wspomnieniami z planu dzielili się również Tim Roth i Charlotte Gainsbourg. "Tego wszystkiego, co Michel opowiedział mi wcześniej o Acapulco, nie można porównać z tym, co poczułem, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to miasto na własne oczy. Spędziliśmy w nim sześć tygodni. Trudno oddać słowami, jak szokujące, a jednocześnie piękne jest to miejsce" – przyznał aktor. Gainsbourg, która uczestniczyła głównie w zdjęciach kręconych w luksusowym hotelu, wyraziła wdzięczność, że mogła odwiedzić także miejscową plażę i poznać inne oblicze Acapulco. "To pomogło mi zanurzyć się w tym obrazie, tak odległym od tego wszystkiego, co wiedziałam. A potem pojechaliśmy dalej i kręciliśmy w hotelu. Oczywiście, to już nie było niczym nowym. Takie ośrodki można znaleźć wszędzie na świecie. Reasumując, bardzo przywiązałam się do plaży, którą można zobaczyć na filmie. Ale pojawiam się tylko w niewielkiej jego części. Chcę obejrzeć całość, żeby naprawdę przekonać się, co zrobili moi koledzy" – zaznaczyła.
Najnowszy film twórcy "Nowego porządku", "Pragnienia miłości" i "Opiekuna" to jedna z 21 produkcji uczestniczących w konkursie głównym weneckiego festiwalu. W najbliższych dniach odbędą się premierowe pokazy m.in. "L’Evenement" Audrey Diwan, "Qui Rido Io" Mario Martonego, "Freaks Out" Gabriele Mainettiego, "Captain Volkonogov Escaped" Natashy Merkulovej i Alekseya Chupova oraz "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego. Impreza potrwa do soboty 11 września. Tego samego dnia poznamy laureata Złotego Lwa.
Z Wenecji Daria Porycka (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ je/