Wizyta kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Polsce była klasyczną wizytą pożegnalną, na której dokonano podsumowania wzajemnych relacji – ocenił politolog, specjalista od polityki niemieckiej Adam Traczyk. Dodał, że Kancelaria Premiera z odpowiednim szacunkiem potraktowała odchodzącą kanclerz.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel złożyła w sobotę pożegnalną wizytę w Warszawie, gdzie spotkała się z premierem Mateuszem Morawieckim. Po wyborach w Niemczech Merkel kończy bowiem urzędowanie.
Traczyk ocenił w rozmowie z PAP, że wizyta Merkel była klasyczną wizytą pożegnalną, na której dokonano podsumowania wzajemnych relacji. "Widać było, że atmosfera była dobra, że było to przyjazne spotkanie. Ze strony premiera, czy Kancelarii Premiera z odpowiednim szacunkiem potraktowano odchodzącą panią kanclerz, w przeciwieństwie do pana prezydenta i Kancelarii Prezydenta" - podkreślił politolog.
Według niego, ta wizyta nie była niczym przełomowym. "Tutaj nie ma żadnej istotnej zmiany w tych relacjach, co zresztą widać po długości spotkania. Ono było dość krótkie, więc to była raczej taka przyjazna rozmowa na koniec między premierem, a panią kanclerz, niż faktycznie, na którym załatwiano jeszcze jakieś twarde interesy" - zaznaczył Traczyk.
W jego ocenie, jeśli chodzi o relacje polsko-niemieckie, to kanclerz Merkel była dla Polski dobrym partnerem. "Jednocześnie nie został wykorzystany potencjał jej kanclerstwa w ostatnich latach. I nie chodzi mi tutaj o to, że miała ona sentyment do Polski, który wynika z jej osobistej i politycznej biografii, ale dlatego, że ona miała bardzo pragmatyczne podejście, a po stronie Warszawy szczególnie w ostatnich latach tego pragmatyzmu zabrakło" - wskazał ekspert.
I - jak dodał - "dlatego nie potrafiliśmy wykorzystać tego jej pragmatyzmu". "Niepotrzebnie zaostrzaliśmy te relacje i w efekcie była to bez wątpienia era straconych szans" - ocenił Traczyk.
Politolog zwrócił uwagę, że pragmatyzm Merkel widać było także po sobotnim spotkaniu z premierem Morawieckim. "Zadeklarowała, że włączy się w rozwiązanie konfliktu w sprawie praworządności między Warszawą a Brukselą, czego absolutnie już nie musiała robić" - zauważył Traczyk.
A - jak dodał - "jednak ta deklaracja padła". "I to odpowiada właśnie temu pragmatycznemu niemieckiemu kursowi. Merkel starała się być mediatorem w czasie różnych konfliktów. Czego my w Polsce często nie dostrzegaliśmy traktując wiele zjawisk, które nasz rząd uważał za niekorzystne, jako element niemieckiego, czy berlińsko-brukselskiego spisku przeciwko Polsce" - powiedział specjalista od polityki niemieckiej.
Na pytanie, jak - jego zdaniem - będą wyglądały stosunki polsko-niemieckie po odejściu Merkel, Traczyk odparł, iż trzeba mieć nadzieję, że w dalszym ciągu będą one pragmatyczne. "Że to będzie podejście, które będzie polegało na kontynuacji. I są na to duże szanse" - podkreślił ekspert.
Według niego, kolejny rząd Niemiec będzie rządem koalicyjnym. "W którym znajdzie się przynajmniej jedna z partii obecnie rządzących. Więc jest szansa na tę kontynuację. Na pewno nie powinniśmy się spodziewać jakiś drastycznych, rewolucyjnych zmian w nastawieniu Berlina do Warszawy" - zaznaczył politolog.
"Nawet, jeżeli pojawią się troszeczkę inne akcenty, bo one siłą rzeczą wraz z rozwijaniem się sytuacji pojawiają się, to będzie to na pewno też rząd umiarkowany, centrowy. Więc nie należy tu się spodziewać żadnych zasadniczych korekt, tylko liczyć w dalszym ciągu na to, że to będzie pragmatyczne podejście" - powiedział Traczyk.
W jego ocenie aspekt, który może ulec zmianie dotyczyć może zaledwie warstwy symbolicznej. "Nie będzie tego sentymentu i cierpliwości, szczególnie jeżeli wygrają socjaldemokraci i stworzą rząd z Zielonymi i liberałami, to być może zabraknie takiej wrażliwości na te polskie tematy, którą Angela Merkel miała. Ale to dotyczyć będzie raczej warstwy retorycznej, a nie twardych interesów" - zaznaczył politolog.(PAP)
autor: Edyta Roś
ero/ jann/