Każda epoka snuje swoją „opowieść”, ale Norwid akurat w wielu sprawach dobrze współbrzmi z naszymi czasami, a właściwie z naszymi „problemami” – z kryzysami cywilizacji, z sensem pracy i działalności literackiej i artystycznej – mówi prof. Józef Franciszek Fert, znawca twórczości artysty, autor wielu publikacji na jego temat.
Norwid w powszechnej świadomości funkcjonuje jako poeta trudnych wierszy, albo ten czwarty wieszcz. Czy słusznie?
Prof. Józef Franciszek Fert: Problem „trudnego Norwida” da się nieco złagodzić epitetem: „wymagający Norwid”. Zapewne nie jest to poezja „łatwa, lekka i przyjemna”, i w tym „odpychającym” stereotypie Norwida jako twórcy wierszy trudnych czy wymagających kryje się dramatyczne poszukiwanie ucieczki w lepszy świat – marzeń, iluzji, złudzeń. Na marginesie - co ciekawe - na niezbyt entuzjastyczne przyjmowanie swojej twórczości uskarżał się już sam Ojciec poezji polskiej – Jan Kochanowski, poeta opromieniony wszak sławą, powodzeniem i zaszczytami nawet za życia. Nota bene Kochanowski to jeden z mistrzów poetyckich Cypriana Norwida. Może przykład: „Sobie śpiewam a Muzom. Bo kto jest na ziemi, / Co by serce ucieszyć chciał pieśniami memi? / […] / Nie dziw tedy, że ludzie cisną się za złotem, / A poeta, słuchaczów prózny, gra za płotem...” (J. Kochanowski: „Muza”).
Stereotyp Norwida „trudnego” czy wręcz nieczytelnego ukuła niechętna mu krytyka literacka jego epoki na czele z najwybitniejszymi pisarzami tamtych czasów, jak Krasiński czy Kraszewski. Ale mit Norwida trudnego stał się paradoksalnie jedną z sił, które wyniosły go ze zbiorowej niepamięci na szczyty poezji polskiej w XX wieku. Te tendencje Młodej Polski, w których kult poezji elitarnej i poety jako spadkobiercy Prometeusza, otworzyły drogę autorowi „Promethidiona” do polskiej, a z czasem także europejskiej i amerykańskiej publiczności literackiej.
„Kwalifikacje ligowe” naszych „wielkich” w kategoriach „pierwszy” czy „czwarty” wieszcz w odniesieniu do Norwida wydają mi się mało poważnym anachronizmem, pokutującym być może na użytek „propagandy szkolnej”. Lekcja polskiego z prześmiewczej „Ferdydurke” Gombrowicza powinna chyba już nas wyzwolić z tego nic nie wnoszącego stereotypu, godnego raczej zacietrzewienia „kibica” niż poważnego odbiorcy poważnej literatury.
Dlaczego tak długo go nie było, czemu nie był za życia drukowany. Kiedy naprawdę zajęliśmy się Norwidem?
Prof. Józef Franciszek Fert: Najpierw znowu próba „polemiki” ze stereotypem - stereotypem „Norwida niedrukowanego”. Otóż za życia udało mu się ogłosić wcale nie małą część swego dorobku pisarskiego (i artystycznego!), np. około 100 wierszy (z zachowanych do dziś nieco ponad 300), niektóre poematy, np. programowy traktat poetycki „Promethidion” czy znakomity poemat o zakroju epopei - „Quidam” i inne. Również jego publicystyka – dość radykalna ideowo – znajdowała łamy ówczesnej prasy, a nawet wywoływała dyskusje... Problem tkwi w czym innym: Norwid był pisarzem mało, a nawet wręcz niechętnie czytanym i od debiutu (Warszawa 1840) krytyka „szyła mu buty” poety celowo „ubiegającego się za ciemnością”, a lekturę jego prac porównywała do trudu „rozszyfrowywania” egipskich hieroglifów.
I jeszcze jeden paradoks – Norwid cieszył się w zasadzie wielką popularności jako wybitny deklamator swych utworów, a te same rzeczy w formie opublikowanej drukiem spotykały się z miażdżącą krytyką i/lub nieomal zupełnym zignorowaniem, a w konsekwencji - z zapomnieniem. Taki los spotkał przeglądowy tom jego twórczości, wydany w Lipsku pod koniec 1862 roku w słynnej serii Biblioteka Pisarzy Polskich (wyd. Brockhaus), w której ogłaszano najwybitniejszych pisarzy epoki. Jeszcze lepiej widać to w losach traktatu poetyckiego „Rzecz o wolności słowa”, którego deklamacja (odczyt autorski) zgromadziła kilkuset słuchaczy i wywołała entuzjastyczne przyjęcie, odnotowane chociażby w listach poety, a także w ówczesnych sprawozdaniach prasowych (np. Zofii Węgierskiej), a równocześnie ten sam poemat ogłoszony drukiem przyniósł druzgocące opinie prasowe, m.in. J. I. Kraszewskiego. Problem tych rozbieżności opinii o Norwidzie deklamatorze i Norwidzie drukowanym zaprząta norwidystykę od lat i nie daje się zreferować w kilku słowach. Jedna z odpowiedzi może brzmieć tak: współczesność o wiele bardziej jest wymagająca wobec czytelników niż dawniejsza literatura, co w niemały sposób oswoiło czytelników z „trudnym” Norwidem.
Barwna jest jego biografia. Proszę powiedzieć o najważniejszych punktach, które miały swe konsekwencje także w twórczości.
Prof. Józef Franciszek Fert: Czasy, w których żył Norwid, to epoka niezwykle burzliwa i w dziejach Polski, i Europy i świata, do tego dodać należy osobiste powikłania losu poety i jego wysokie poczucie własnej godności, które często uniemożliwiało mu „pogodzenie się” z „okolicznościami”, czy tym bardziej koniunkturalnym „paktowaniem ze złem”. Te „zwrotne momenty” w jego życiu to – wczesna śmierć matki (miał 4 lata, gdy został osierocony), wkrótce śmierć ojca, a więc jakby zupełne osierocenie, choć na szczęście liczna rodzina, mieszkająca na Mazowszu, pomogła jemu i jego rodzeństwu (Ludwik, Paulina, Ksawery) w „starcie” w życie. Kolejny „zwrot” to bardzo udany debiut w Warszawie na łamach prasy (jako poeta) i w bogatym życiu kulturalnym salonów warszawski w mrocznych czasach po upadku Powstania Listopadowego. Następnie - ciekawe wędrówki po Królestwie Polskim, m.in. w górę Wisły, które dały mu zapasy natchnień na całe dojrzałe życie, które spędził przecież poza krajem (tu wyrazista analogia z Chopinem, który zresztą darzył Norwida prawdziwą przyjaźnią, odwzajemnianą przez młodszego warszawianina głębokim przywiązaniem, jak widać z „Białych kwiatów” czy genialnego „Fortepianu Szopena”).
W wieku 21 lata Norwid opuścił kraj, początkowo „oficjalnie”, a po groźnej przygodzie z tajnymi służbami rosyjskimi – do końca życia pozostał „wygnańcem” (ale i emigrantem – z wyboru – traktując wychodźstwo jako swoistą misję wobec ojczyzny). Jednym z istotnych czynników, kształtujących jego charakter i los, były przyjaźnie i wielka miłość do Marii Kalergis, która początkowo darzyła fascynującego artystę zainteresowaniem, ale wkrótce zorientowała się w skali uczuć Norwida i zerwała całkowicie jakiekolwiek z nim kontakty. To „minięcie się” w uczuciach poeta bardzo odcierpiał, ale równocześnie potrafił „wynieść”, czy „wywieść” z dramatu miłosnego wielkie dzieła literackie i artystyczne.
Równie ogromne znaczenie dla losów Norwida miały spotkania ze wybitnymi twórcami tamtych czasów (Mickiewicz, Krasiński, Chopin i in.), a także wpływowymi ludźmi epoki (audiencja prywatna u papieża Piusa IX, bliskie związki z Czartoryskimi, znajomość z francuską elitą). Głęboki ślad w jego losach odcisnęła „emigracja z emigracji”, czyli wyjazd jesienią/zimą 1852 do Ameryki Północnej (i pobyt tam niemal dwuletni). Po powrocie do Paryża pod koniec 1855 roku do końca życia (22/23 maja 1883) uczestniczył w życiu stolicy Francji, która wówczas była faktycznie stolicą polskiej emigracji i właściwie centrum najważniejszych zjawisk cywilizacyjnych XIX wieku.
Słowacki czy Mickiewicz to ci, którzy tematowi zniewolonej ojczyzny poświęcili wiele twórczości, Norwid raczej nie. Czy to znaczy, że jej los był mu obcy i czy był mniej patriotyczny od wieszczów?
Prof. Józef Franciszek Fert: Teza, którą teraz postawię brzmi jak prowokacja: Norwid w niczym nie ustępował przecież intensywnością swej miłością do ojczyzny naszym narodowym „wieszczom”, owszem, różnił się od nich – co początkowo nieco go zbliżało do Krasińskiego – rzutowaniem patriotyzmu na szerokie tło dziejów ogólnoludzkich i tradycji judeo-chrześcijańskiej oraz grecko-rzymskiej. Doskonałą wykładnię tego Norwidowskiego jakże nowoczesnego patriotyzmu przynosi jego wiersz „Moja ojczyzna” z roku 1861, z czasu szczególnie istotnego w dziejach Polski (preludium Powstania Styczniowego) i prawdziwego „testu” sensu walki zbrojnej i „lania krwi”, intelektualnych fundamentów patriotyzm, marzeń o przyszłości. Nasze czasy przyznały Norwidowi rację – w roku 2001 urna z prochami podjętymi z grobu zbiorowego na Montmorency, pobłogosławiona w Watykanie przez Jana Pawła II umieszczona została w Panteonie narodowym na Wawelu – obok królów i wieszczów, bo „królom był równy”.
Każda epoka snuje swoją „opowieść”, ale Norwid akurat w wielu sprawach dobrze współbrzmi z naszymi czasami, a właściwie z naszymi „problemami” – z kryzysami cywilizacji, z sensem pracy i działalności literackiej i artystycznej; ponadto jako pisarz-intelektualista Norwid pozwala uruchamiać głębokie pokłady wiedzy i wrażliwego uczestnictwa w losach najbliższego otoczenia, kraju, ludzkości, kosmosu...
Twórczością Norwida możemy opowiadać o współczesnym świecie? Na pewno chętnie jest śpiewany. I jak uczcić 200-setna rocznicę?
Prof. Józef Franciszek Fert: Jego poezja rzeczywiście znalazła współcześnie – obok rzetelnego zainteresowania nauk humanistycznych – wybitnych kompozytorów i wykonawców: Niemen, Warska, Stan Borys i in. Jeszcze większym powodzeniem cieszy się popularyzacja jego poezji w postaci recytacji i inscenizacji poezji.
Z okazji dwusetnej rocznicy urodzin poety dzieje się sporo: liczne konferencje naukowe i okazjonalne przypomnienia o charakterze popularnym, programy radiowe i telewizyjne, szereg książek z kręgu Norwida, na ukończeniu jest wielotomowa, pierwsza edycja krytyczna „Dzieł wszystkich” poety (wydawana przez TN KUL ogólnopolska praca norwidologów pod kierunkiem redakcyjnym prof. Stefana Sawickiego), ku zakończeniu zmierza również cenne wydanie „Katalogu prac plastycznych” Norwida, opracowanego przez dr Edytę Chlebowską (lubelski ośrodek studiów nad Norwidem); doniosłym wydarzeniem będzie zainicjowanie działalności Muzeum Norwida w dworze Dybowskich w Dębinkach – miejscu bardzo ściśle związanym z Norwidem z okresu dzieciństwa i wczesnej młodości – to będzie ukoronowanie starań mazowieckiej Fundacji Museion Norwid, a szczególnie jej prezesa Jacentego Matysiaka; symboliczna inauguracja Muzeum w sam dzień urodzin Norwida odbędzie się 24 września o godzinie 14:30 z udziałem ministra kultury, dziedzictwa narodowego i sportu prof. Piotra Glińskiego, starosty wyszkowskiego Jerzego Żukowskiego, wójta gminy Zabrodzie Krzysztofa Jezierskiego, prezesa Fundacji Museion Norwid Jacentego Matysiaka oraz uczestników jubileuszowej sesji naukowej „Norwid w kulturze polskiej”. Jednym z wymowniejszych momentów jubileuszu jest ogłoszenie roku 2021 Rokiem Norwida; odrębne uchwały podjęły zarówno Sejm RP, jak Senat RP.
Czego życzyć Norwidowi z okazji jubileuszu?
Prof. Józef Franciszek Fert: Chyba przede wszystkim wiernych, cierpliwych czytelników, którzy będą pamiętali o Nim nie tylko „od święta”, ale także zaufają jego słowom z „Promethidiona”, że
Piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.
Rozmawiała Agata Zbieg
Źródło: Muzeum Historii Polski