„Wesele” dotyczy naszej skrzętnie ukrywanej przeszłości. Kiedy w 2000 r. ukazała się książka "Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa, nagle okazało się, że nie jesteśmy tacy wspaniali. Reżyser Smarzowski próbuje rozprawić się z naszą pamięcią – mówił PAP Arkadiusz Jakubik podczas wtorkowej premiery filmu.
Bohaterów "Wesela" poznajemy w dniu tytułowej uroczystości. Będąca w zaawansowanej ciąży Kaśka (Michalina Łabacz) za kilka godzin ma powiedzieć swojemu wybrankowi sakramentalne "tak". Po ślubie pragnie jak najszybciej wyjechać do Irlandii, urodzić dziecko i otworzyć wegańską knajpkę. Tradycyjny polski ślub i wesele to spełnienie jej marzeń. Napawa się każdą chwilą i wydaje się, że tego dnia nic nie jest w stanie zmącić jej dobrego nastroju. Sytuacja zmienia się, gdy podczas weselnej potańcówki jej ojciec Rysiek (Robert Więckiewicz), biznesmen branży mięsnej informuje wszystkich gości, że właśnie zatrudnił swojego zięcia na stanowisku dyrektora marketingu i kupił mu luksusowy kabriolet. Wystawne przyjęcie i drogi prezent to tylko iluzja bogactwa. Tak naprawdę Rysiek ma poważne problemy finansowe i bardziej niż na ślubie córki koncentruje się na ratowaniu firmy, prowadząc szemrane interesy. Uroczystość obserwuje cierpiący na alzheimera dziadek panny młodej Antoni Wilk (ostatnia rola zmarłego w 2020 r. Ryszarda Ronczewskiego). Mężczyzna nie pamięta, gdzie jest obecnie, ale wyraźnie widzi przeszłość. Wspomina dramatyczne wydarzenia z czasów wojny, kiedy zakochał się w młodej Żydówce (Agata Turkot) i był świadkiem pogromu Żydów.
O pracy na planie "Wesela" opowiedział PAP wieloletni współpracownik Wojciecha Smarzowskiego Arkadiusz Jakubik, który wystąpił też m.in. w jego pełnometrażowym debiucie fabularnym "Wesele" z 2004 r. Wówczas wykreował postać notariusza Janochy. Tym razem gra dwie role - weselnego wodzireja i wokalisty disco polo, a w scenach retrospekcji jest człowiekiem-chorągiewką, który raz zbliża się do Niemców, raz do Rosjan. "Od pierwszego +Wesela+ minęło 17 lat i tak jak wtedy reżyser Smarzowski przykłada nam, Polakom, ludziom zwierciadło, żebyśmy mogli się w nim przejrzeć i zobaczyć wszystkie swoje przywary, słabości. Jednak o ile pierwsze +Wesele+ było traktatem, rozmową o naszej pogoni za pieniądzem, o braku wartości, o braku moralnego kręgosłupa, który skutecznie przetrąciła nam komuna, to drugie +Wesele+ traktuje już o czymś zupełnie innym. Wojtek rozwinął się w tym czasie w sposób niebywały. Stał się naszym sumieniem narodowym i wziął na warsztat chyba najpoważniejszy temat ze wszystkich rzeczy, które do tej pory go interesowały" - podkreślił.
Aktor przypomniał, że akcja filmu rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - współczesnej i historycznej, retrospektywnej. "Te dwie płaszczyzny cały czas się ze sobą mieszają, wzajemnie się uzupełniają. Natomiast część historyczna dotyczy naszej skrzętnie ukrywanej przeszłości. Wszyscy wiedzą, o co chodzi, kiedy nagle nastąpiło trzęsienie ziemi i ukazała się książka Jana Tomasza Grossa +Sąsiedzi+. Był 2000 r. i nagle okazało się, że nie jesteśmy tacy święci, że nie jesteśmy tacy wspaniali. Reżyser Smarzowski próbuje się z tą naszą pamięcią rozprawić" - powiedział.
Jakubik zwrócił uwagę, że "Wesele" to obraz, który trudno podsumować słowami. "Wczoraj miałem możliwość zobaczenia tego filmu na bydgoskiej prapremierze. Pamiętam emocje niebywałe. Cisza na napisach końcowych, cisza, kiedy skończył się film, zapaliły się światła na widowni, kiedy nikt nie chciał wstać i właściwie nie wiadomo było, co ze sobą zrobić. Potem kolejne minuty, dziesiątki minut milczenia, bo tak naprawdę trudno było o czymkolwiek rozmawiać. Jak położyłem się spać to pomyślałem, że jest takie zdanie, które po tym filmie na zawsze utkwiło mi w pamięci. To są słowa Szewacha Weissa (...), przepięknie zinterpretowane przez świętej pamięci już Krzysztofa Kowalewskiego. Od razu mam tę scenę przed oczami, a te słowa brzmią: +Były dwie stodoły - w jednej Polacy palili Żydów, w drugiej ich ukrywali. Ja byłem w tej drugiej+" - wspomniał.
Dodał, że idea drugiej stodoły powinna być dla nas wyznacznikiem na przyszłość. "Tylko pod jednym warunkiem jest na to szansa: że nie zapomnimy nigdy o tej pierwszej stodole. A tym bardziej patrząc na to, co dzieje się w kraju w związku z nową władzą - co dzieje się w szkołach, co dzieje się z podręcznikami, kiedy próbuje się historię zmienić, wymazać gumką te tragiczne wydarzenia - nie możemy nigdy zapomnieć o pierwszej stodole" - zaznaczył aktor.
Filmowi towarzyszyć będzie płyta z muzyką weselną. "Propozycja reżysera Smarzowskiego była chyba najbardziej oryginalną propozycją aktorską. Miałem zagrać wokalistę disco polo, który jeszcze wydał płytę z piosenkami. Zgodziłem się na to, ponieważ to jest moja rola aktorska. I proszę bardzo, to jest moja pierwsza rejestracja roli aktorskiej na płycie CD. Też państwu polecam, bo oprócz fajnych discopolowych piosenek można znaleźć coś jeszcze - poważniejszą nutę i przekaz bardziej serio, bardzo ściśle związany z filmem. Bo w końcu cała płyta to jest tak naprawdę zapis koncertu discopolowego, który odbywał się na planie ostatniego filmu Wojciecha Smarzowskiego" - podsumował Jakubik. Autorem aranżacji na płycie jest Olaf Deriglasoff.
"Wesele" trafi do kin w piątek 8 października. Tego samego dnia ukaże się płyta CD. W filmie w pozostałych rolach wystąpili m.in. Andrzej Chyra, Marian Dziędziel, Maria Sobocińska i Tomasz Schuchardt. Autorem scenariusza jest Wojciech Smarzowski. Za zdjęcia odpowiada Piotr Sobociński Jr., a za muzykę - Mikołaj Trzaska. Dystrybutorem obrazu jest Kino Świat. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ aszw/