Znajomość najnowszej historii jest warunkiem rozumienia rzeczywistości – wskazuje w niedzielę minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, uzasadniając plany wprowadzenia przedmiotu „Historia i teraźniejszość”.
Szef MEiN był pytany na antenie radiowej Jedynki o prace nad przedmiotem "Historia i teraźniejszość", który od nowego roku szkolnego ma być wprowadzony w szkołach ponadpodstawowych.
"Wszyscy, którzy mają dzieci w wieku lat dwudziestu paru, dwudziestu czy licealnym wiedzą, że z nauczaniem historii drugiej połowy XX i początku XXI wieku jest wielki problem w Polsce, i to nie od teraz" – ocenił minister.
Zdaniem szefa MEiN problem ten nawarstwił się i spotęgował, kiedy wprowadzono gimnazja.
"Przez wiele lat, wiele roczników dzieci i młodzieży uczyło się historii mniej więcej do drugiej wojny światowej, a jeśli była druga wojna to także nie do samego końca. Jeśli ktokolwiek uczył się historii drugiej połowy XX wieku, przejścia Polski przez komunizm, dojścia do niepodległości, to byli ewentualnie tylko ci, którzy zdawali maturę z historii, ale też w bardzo ograniczonym zakresie" – powiedział Czarnek.
"Wszyscy mamy świadomość tego, że żeby rozumieć rzeczywistość, to trzeba wiedzieć skąd się ona wzięła. (…) Jeśli wiele roczników dzisiejszej młodzieży nie ma pojęcia o tym, co się działo pod koniec drugiej wojny światowej, w drugiej połowie dwudziestego wieku, i w Polsce, i w Europie, i na świecie, to skąd może rozumieć rzeczywistość, która ją ogarnia. To problem, który jest od wielu, wielu lat" – dodał.
Minister wyjaśniał, że "Historia i Teraźniejszość" to przedmiot, który będzie uczył o historii drugiej połowy XX wieku i początku XXI w. "Chcemy uczyć tego młodzież od pierwszej klasy szkoły ponadpodstawowej, przez pierwszą i być może także drugą klasę" – podał minister.
"Chcemy dotrzeć do wszystkich z informacjami, prawdą, na temat tego, co działo się od drugiej wojny światowej do początku XXI wieku, bo znajomość najnowszej historii jest warunkiem rozumienia rzeczywistości" - podkreślił.
Minister poinformował, że nie wiadomo jeszcze, jaki będzie ostateczny program tego przedmiotu. "Opozycja krzyczy o indoktrynacji nie wiedząc jeszcze, co tam będzie. Ja też nie wiem, co tam będzie. Zwracam się więc do opozycji: proszę nie mierzyć innych swoją miarą. My będziemy przekazywać prawdę" – stwierdził Czarnek.
Zaakcentował, że nad programem pracuje zespół ekspertów, w składzie którego są historycy m.in. prof. Grzegorz Kucharczyk, prof. Mieczysław Ryba i dr Robert Derewenda, a także członkowie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, nauczyciele – "ludzie, którzy są znawcami historii XX w., mają wiedzę i doświadczenie w nauczaniu". "Ja się to tego nie wtrącam" – zapewnił.
Nikt nie jest przeciwny działaniu organizacji pozarządowych w szkołach, ale przekazywane treści muszą być zgodne z podstawami programowymi i musi o nich wiedzieć kurator - powiedział Czarnek. Szef MEiN mówił na antenie radiowej Jedynki, że "będzie wymóg, żeby wszystkie organizacje pozarządowe, które wchodzą do szkoły najpierw przedstawiły treści, które chcą przekazywać uczniom".
"Kurator będzie miał prawo sprzeciwu, jeśli uzna, że te treści są demoralizujące" – wskazał szef MEiN.
Dodał, że "nie jest żadną tajemnica, że chodzi o powstrzymanie ekspansji wszystkich tych organizacji, które dzisiaj reprezentują rewolucją seksualną i kulturową w szkołach, które próbują wchodzić ze standardami WHO dotyczącymi pewnego instruowania dzieci w najmłodszym wieku, co do ich seksualności, co jest sprzeczne z prawem rodziców do wychowania dzieci zgodnie z ich światopoglądem".
Minister przekonywał, że "wszyscy, którzy mają dzieci w wieku szkolnym, chcą wiedzieć, jakie będą zajęcia dodatkowe, na które wyrażają zgodę".
Zalecam, by wszyscy uczniowie, bez względu na płeć, chodzili do szkoły ubrani schludnie; szkoła to nie rewia mody czy dyskoteka - powiedział szef MEiN, pytany na antenie radiowej Jedynki o opisywane w mediach przypadki zwracania uwagi dziewczynkom, jak należy się ubierać do szkoły, oraz o to, czy istnieją oficjalne zalecenie MEiN w tej sprawie.
"Nie ma takich zaleceń oficjalnych. (…) Ja zalecam, by wszyscy uczniowie, bez względu na to, czy są dziewczynkami, czy chłopcami, chodzili ubrani do szkoły elegancko i schludnie, a przede wszystkim schludnie i skromnie - bo to jest szkoła, a nie rewia mody" – powiedział minister.
"To jest szkoła, w której się uczymy i poznajemy konkretne treści z konkretnych przedmiotów, a nie dyskoteka, na której chcemy się spodobać chłopcu czy dziewczynce" – kontynuował Czarnek.
"To jest moje zalecenie prywatne. (…) Co do przypadków, o których pani mówi, to zwracam uwagę, że miały one miejsce w Gdańsku i Gdyni. A jeśli +lex Czarnek+ i Czarnek ma takie oddziaływanie, że nawet dyrektorów szkół i nauczycieli w szkołach podległych organizacyjnie pani Dulkiewicz (prezydent Gdańska-PAP) czy panu Szczurkowi (prezydentowi Gdyni - PAP) jest w stanie skłonić do takich lub innych zachowań, to moje oddziaływanie jest potężne. Nie wiedziałem o takich możliwościach" – dodał.
Wyborcza.pl w materiale z 20 października napisała, że "minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek chce, żeby polska szkoła uczyła cnót niewieścich, a szkoły w Gdańsku, Gdyni i Pszczółkach już to robią - cnotą niewiast ma być skromny strój". W materiale podawano, że w konkretnych szkołach informowano m.in., że dziewczynki nie mogą ubierać się do szkoły w krótkie spodenki i koszulki na ramiączkach. (PAP)
Autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl
ktl/ mhr/
ktl/ mir/