Władza ma jeden cel: zniszczyć tożsamość kulturową, niszcząc wszystko, co jest związane ze sztuką. Władze białoruskie bardzo boją się powstania przestrzeni krytycznego myślenia – mówiła we wtorek na spotkaniu w Warszawie założycielka Białoruskiego Wolnego Teatru Natalia Kaliada.
We wtorek w warszawskim Kinie Kultura odbyło się spotkanie z artystami Białoruskiego Wolnego Teatru Nikołaja Chalezina i Natalii Kaliady oraz pokaz filmu dokumentalnego pod tytułem "Odwaga" nominowanego do Oscara, który pokazuje życie i pracę Teatru na tle wydarzeń 2020 roku na Białorusi. Gościem honorowym spotkania była reżyser Agnieszka Holland.
Założony w 2005 r. przez małżeństwo - Nikołaja Chalezina i Natalię Kaliadę - Białoruski Wolny Teatr to grupa teatralna, która działała na Białorusi w podziemiu - bez siedziby, sali prób, stałej sceny; artyści grali m.in. w mieszkaniach. Mimo tego spektakle Wolnego Teatru jawiły się jako bezpośrednie wyzwanie dla absolutnej cenzury na Białorusi i wolności wypowiedzi artystycznej w "ostatniej dyktaturze Europy". Z tego powodu artyści Teatru wielokrotnie byli zatrzymywani i przesłuchiwani. Zmuszeni do opuszczenia swojego kraju, przenieśli się do Warszawy, by dalej tworzyć.
Kaliada powiedziała, że Białoruski Wolny Teatr od 17 lat walczy sam na sam z dyktaturą na Białorusi. "Nasi aktorzy byli aresztowani razem z widzami, byli aresztowani w pojedynkę, tracili pracę, nie mogli się kształcić, ale mimo to poziom represji, z którymi zetknęliśmy się w roku 2020, był już niemożliwym do zniesienia" - mówiła.
"Wobec ludzi sztuki na Białorusi władza ma jeden cel: zniszczyć tożsamość kulturową poprzez zniszczenie wszystkiego, co jest związane ze sztuką. Obecnie w białoruskich więzieniach ludzi związanych ze sztuką jest nawet więcej niż dziennikarzy i osób broniących praw człowieka. Świadczy to tylko o tym, że władze białoruskie bardzo boją się powstania przestrzeni krytycznego myślenia. Kiedy ludzie sztuki są kreatywni i moralni, dyktator wpada w panikę. Naszym zadaniem jest doprowadzenie go do paniki ostatecznej" - podkreśliła.
Przekazała, że trójka aktorów po protestach na Białorusi w 2020 roku znalazła się w więzieniach, w małych celach, w których było po 36 osób. "Kobiety były rozbierane, jedna z nich była duszona, zmuszano je do podpisywania protokołów z tekstem, którego nie było widać. Uprzedzano, że w przypadku ponownego trafienia do więzienia, zostaną skazani na 8 lat pozbawienia wolności" - opowiadała Kaliada.
Chalezin podkreślił, że wsparcie, które otrzymali od Polski jest dla nich bardzo ważne. "Niestety nie mogliśmy nic zaproponować i pomóc Polsce, kiedy działo się to, co się działo 40 lat temu, ale dobrze to rozumieliśmy. Myślę, że Polacy rozumieją doskonale to, co dzieje się u nas teraz" - powiedział.
"Największe wsparcie otrzymaliśmy nie od tego narodu, który mieni się być naszymi braćmi, a od tych, które uważają nas za swoich przyjaciół" - podkreślił.
Agnieszka Holland zapytana, czy sztuka może jeszcze zmienić w tej chwili rzeczywistość na Białorusi, powiedziała: "Myślę, że głównie sztuka może to zrobić. Nie wydaje się, żeby zrobiła to światowa polityka. W tym, co robią koledzy z Białoruskiego Wolnego Teatru najważniejsze jest utrzymywanie poczucia wspólnoty i ducha oporu. Jeśli ten teatr, który tyle już przeszedł i tyle zrobił, by zniknął, to byłoby prawdziwe zwycięstwo Łukaszenki".
Dodała, że "w Polsce patrzyliśmy z ogromnym podziwem, poczuciem bezradności i nadziei na ten opór białoruski, który był tak długi i tak wytrwały, tak piękny". Podkreśliła, że "to spotkało się z represjami, jakich my nie możemy sobie wyobrazić, o których my w Polsce możemy myśleć w kategoriach represji stalinowskich, więc tym ważniejsze jest uświadomienie sobie, że musimy zrobić wszystko, co możemy, my, Polacy, sąsiedzi, przyjaciele, żeby pomóc tam, gdzie pomóc możemy".
"Nigdy teatr nie jest tak ważny, nigdy film nie jest tak ważny, nigdy literatura nie jest tak ważna, nigdy pieśń nie jest tak ważna, jak w momencie najcięższej nocy represji" - wskazała.
Wiceprezydent m.st Warszawy Aldona Machnowska-Góra zapewniła, że miasto zastanawia się i prowadzi rozmowy, także z innymi samorządami, na temat tego, jak pomóc Białorusinom, ale nie tylko im, także uchodźcom, cudzoziemcom, emigrantom z innych krajów.
"Chcę bardzo podkreślić, że to wsparcie socjalne (…) to jest jedna rzecz, ale w tej wyjątkowej sytuacji bardzo ważne jest wspieranie wszystkich środowisk artystycznych, dziennikarskich, naukowców, którzy znajdują się w naszym kraju, czyli trochę ten inny poziom. To jest ta esencja przetrwania narodu. To, co Państwo przez te kilkanaście lat robiliście w teatrze my, powinniśmy bardzo wspierać" - powiedziała Machnowska-Góra.
Oceniła, że działania, które prowadzą artyści i teatr są "nie do przeceniania dla tych, którzy na Białorusi zostali". "Nieustające budowanie solidarności, nadziei to jest coś, co jest orężem pewnej walki" - dodała. Zapewniła, że Białoruski Wolny Teatr otrzyma pomoc od miasta. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/