Portugalski historyk i dziennikarz Jose Milhazes przypomniał w środę na łamach dziennika online „Observador” o 40. rocznicy stanu wojennego w Polsce. Wskazał, że podobnie jak w 1981 r. niewielu spodziewało się rychłego upadku PRL, tak dzisiaj nie należy przypuszczać, że istniejące na wschodzie dyktatury będą długotrwałe.
“Żadna dyktatura nie trwa wiecznie”, stwierdził w środę w portugalskim portalu Milhazes, przypominając, że w 1981 r. Wojciech Jaruzelski i jego ekipa blefowali, że ogłoszenie stanu wojennego miało służyć rzekomej ochronie Polski przed radziecką inwazją.
“W tamtym czasie wojska sowieckie nie weszłyby do Polski, gdyż były już zaangażowane zbrojnie w Afganistanie (…). Moskwa powierzyła polskim komunistom rozwiązanie problemu”, wskazał Jose Milhazes.
Historyk i długoletni korespondent portugalskich mediów z Moskwy wskazał, że brutalność stanu wojennego nie trwała długo, a sam reżim już 8 lat później upadł “szybko i z hałasem”.
Publicysta “Observadora” wskazał, że 40. rocznica wprowadzenia stanu wojennego w Polsce zbiegła się w czasie ze skazaniem na kilkunastoletnie więzienie białoruskiego opozycjonisty Siarhieja Cichanauskiego oraz czterech innych oponentów prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki.
W ocenie portugalskiego komentatora historia reżimu na Białorusi oraz popierającej ją Rosji może niebawem zakończyć się, podobnie jak dobiegł końca żywot PRL.
“Wydaje się, że dyktatury Alaksandra Łukaszenki oraz (prezydenta Rosji – PAP) Władimira Putina będą trwały, ale doświadczenie historyczne pokazuje, że nie ma nic wiecznego; nawet reżimy oparte o determinizm marksistowsko-leninowski bądź te, które obiecują +tysiącletnie imperia+”, ocenił Milhazes.
Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)
zat/ tebe/