Po kilku, kilkunastu latach spędzonych za granicą, coraz więcej osób zaczyna myśleć o powrocie do Polski na stałe, czy o sytuacji, która pozwoli wejść w głębsze związki z ojczyzną. Zaczął pojawiać się trend poszukiwania pracy w Polsce – mówi PAP Marzena Reich, członkini Zarządu Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetów Brytyjskich ds. Stypendiów.
Marzena Reich, członkini Zarządu BAS ds. Stypendiów opowiada PAP o tym, jak zmieniły się programy stypendialne dla licealistów, które umożliwiają wyjazd do szkół w Wielkiej Brytanii. Według niej, jednym z największych wyzwań stojących przez polskimi uczniami, którzy decydują się na taki wyjazd, jest "przyzwyczajenie wyniesione z polskiej szkoły do pamięciowej nauki, jako ostatecznego kryterium sukcesu".
PAP: Jak w ciągu ostatnich dwóch lat wyglądała sytuacja dotycząca liczby osób starających się o stypendium? Jest ich więcej, a może liczba chętnych maleje?
Marzena Reich: Na pewno sprawa pandemii bardzo wpłynęła na liczbę zgłoszeń, przede wszystkim ze względu na niepewność, jaka się pojawiła w związku z podróżowaniem. W ubiegłym roku odwołaliśmy kwalifikację do programu stypendialnego, rok wcześniej mieliśmy wyraźnie mniej zgłoszeń, niż zwykle. Jednak przed pandemią liczba chętnych pozostawała na stałym poziomie – Brexit nie miał właściwie na to wpływu.
PAP: O to też chciałam zapytać. Czy Brexit utrudnił działanie programów stypendialnych dla licealistów, na przykład poprzez wzrastające koszty?
Marzena Reich: W przypadku naszych stypendiów koszty się nie zwiększyły, ponieważ mówimy o nauce w szkołach średnich. To szkoły ponoszą koszty, a nie rodzice. Inaczej sytuacja wygląda, jeśli chodzi o uczelnie wyższe. Studiowanie w Wielkiej Brytanii, kiedyś popularne wśród polskich studentów, teraz jest mniej dostępne z powodów finansowych. Są jednak inne możliwości. Wiele uniwersytetów amerykańskich ma swoje file w nieoczekiwanych miejscach światach, na przykład w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. New York University oferuje stypendia pokrywające wszystko – nawet przeloty samolotem. Studenci często się tym interesują, znajdują takie szkoły.
PAP: Wracając do licealistów – jakie są największe wyzwania dla osób z Polski rozpoczynających naukę w Wielkiej Brytanii?
Marzena Reich: Jest ich kilka. Jedna, bardzo niedoceniona kwestia, czyli wyjazd z domu. Najpierw młodzież się ekscytuje i myśli: "w końcu wolność, nareszcie". Później okazuje się, że to nie takie proste - bez rodziców, przyjaciół, wsparcia w miejscu, gdzie inni uczniowie często znają się od dzieciństwa, bo szkoły prywatne związane są często z wieloletnim pobytem. Drugą rzeczą jest bariera językowa, z którą każdy musi się zmierzyć, nawet, jeśli uważa, że bardzo dobrze zna angielski. Jest coś jeszcze – przyzwyczajenie wyniesione z polskiej szkoły do pamięciowej nauki, jako ostatecznego kryterium sukcesu. No i to jest zasadniczy błąd. Angielskie szkolnictwo w ogóle nie bazuje na starannym wyuczeniu się wszystkich dat i wzorów, tylko na takich umiejętnościach jak analiza, prowadzenie porównań, wyciągnie własnych wniosków, formułowanie sądów. Początkowo jest to straszny problem dla wszystkich polskich uczniów.
PAP: Czy uczniowie, którzy już raz wyjadą i zapoznają się z nauką w Wielkiej Brytanii, zostają tam na studia? Czy może wracają do Polski i budują swoje życie tutaj?
Marzena Reich: Sprawa jest skomplikowana, a mam bardzo szeroką perspektywę, ponieważ moja przygoda z organizacją zagranicznej nauki zaczęła się w roku 1990. Z tej perspektywy wygląda to tak, że większość uczniów, którzy zrobią angielską maturę lub maturę międzynarodową w Anglii, stara się o kontynuowanie studiów za granicą. Między innymi dlatego, że polski system edukacyjny jest niezwykle nieprzemakalny na takie sytuacje i tworzy wszelkie możliwe przeszkody utrudniające lub uniemożliwiające podjęcie studiów w Polsce. Studiowanie za granicą jest więc naturalnym kierunkiem, tak samo jak praca tam. Potem robi się ciekawiej – po kilku, kilkunastu latach spędzonych za granicą, coraz więcej osób zaczyna myśleć o powrocie do Polski na stałe, czy o sytuacji, która pozwoli wejść w głębsze związki z Polską. Zaczął pojawiać się trend poszukiwania pracy w Polsce od razu po studiach.
PAP: To ciekawa obserwacja. Wydawałoby się, że osoby, które zaczęły studiować za granicą, jednak decydują się na pozostanie tam i ułożenie swojego życia poza Polską.
Marzena Reich: To trochę zależy od tego, w jakim kontekście nastąpił ten naukowy wyjazd. Jeżeli to była czyjaś indywidualna decyzja, indywidulany proces znalezienia takiej szkoły, to często tak się kończy, że uczniowie pozostają za granicą. W przypadku naszych stypendiów British Alumni Society, wygląda to trochę inaczej. Przez cały czas budujemy grupową świadomość – "jesteście ambasadorami Polski, wspierajcie się wzajemnie, zyskujecie ogromne możliwości zachowując kontakty ze sobą i wykorzystując je". Jest to rodzaj świadomości, który się bardzo mocno odciska na umysłach naszych studentów. Przekłada się na to, że często biorą udział w konferencjach naukowców w Wielkiej Brytanii np. w konferencji ekonomicznej UCL, czy w LSE. Tam pojawiają się między innymi przedsiębiorcy z Polski i widać, że zaczyna się pozyskiwanie pracowników.
PAP: Organizuje pani wyjazdy stypendialne licealistów od 1990 roku. Jakie widzi pani największe zmiany w samej młodzieży, ale i w dostępności takich wyjazdów?
Marzena Reich: Kiedyś z prośbą o informację zgłaszali się przede wszystkim sami licealiści, a teraz – głównie są to ich rodzice. Młodzież jest mniej zafascynowana możliwością wyjazdu. W momencie, kiedy mnie to spotkało, a miałam okazję wyjazdu w 1974 roku, wydawało się to czymś w rodzaju możliwości lotu w Kosmos. Teraz do tego podchodzi się dużo chłodniej. Częściej, niż kiedyś, zdarza się, że ktoś, kto pomyślnie przeszedł proces kwalifikacji, mówi potem, że się rozmyślił i nie chce jechać.
PAP: Dużo jest takich osób?
Marzena Reich: Co roku się to zdarza. Kiedyś wydawało się to niebywałe, że taka sytuacja będzie miała miejsce. Teraz jestem na to przygotowana. I to jest wielka zmiana. Zaszła także zmiana w percepcji, jakie są możliwości. Kiedy sama byłam młoda czy na początku lat 90., każda tego typu szansa wydawała się czymś niepowtarzalnym i należało ją wykorzystać. Teraz wszystkim się wydaje, że takie propozycje czekają za każdym zakrętem.
PAP: Jak pani uważa, jakie będą największe wyzwania w organizacji wyjazdów stypendialnych?
Marzena Reich: Miałam obawę, że już teraz pojawią się wielkie trudności związane z sytuacją Brexitu, że szkoły, które same finansują programy stypendialne, nie będą do tego chętne lub nie będą tego robić. Jak dotąd jest to obawa bez pokrycia. Szkoły są nawet bardziej zainteresowane takimi działaniami. Niepokojąca jest jednak zupełnie inna rzecz.
PAP: Jaka?
Marzena Reich: Coraz częściej słyszy się o narastających problemach gospodarczych Wielkiej Brytanii: rosnących kosztach energii, inflacji. To właśnie może się okazać barierą do przyjmowania uczniów z Polski czy z całej Unii Europejskiej. Może być to wyzwaniem, jeśli chodzi w ogóle o prosperowania tych szkół. To są jednak placówki prywatne, które są kosztowne. Jeśli warunki życiowe ludzi, którzy dotąd wysyłali dzieci do tych szkół, pogorszyłyby się, to mogłoby to wpłynąć na całą sytuację. Jednak zobaczmy, co przyniesie przyszłość.
Program stypendialny dla uczniów szkół średnich, którzy mogą ubiegać się o bezpłatne miejsca w brytyjskich szkołach z internatem, jest sztandarowym projektem Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetów Brytyjskich (British Alumni Society, BAS). Tegoroczna rekrutacja trwa do 20 lutego 2022 roku. Więcej informacji o niej i o działalności BAS, można znaleźć na stronie bas.org.pl. (PAP)
Autorka: Aleksandra Kiełczykowska
ak/ mir/