„Czworaki literackie”, „dom czterdziestu wieszczów” – tak określano krakowską kamienicę przy Krupniczej 22, gdzie po wojnie ulokowano literatów. „Dom pod wiecznym piórem” Jana Polewki to monografia obrosłego legendami adresu m.in. Gałczyńskiego, Szymborskiej, Różewicza, Poświatowskiej.
Niedawno opublikowana książka "Dom pod wiecznym piórem" Jana Polewki opowiada o mieszkańcach budynku przy krakowskiej ulicy Krupniczej, który w 1945 r. stał się azylem dla pisarzy, poetów i dramaturgów, a później przez ponad pół wieku jako Dom Literatów gromadził pod swoim dachem niezwykłe literackie środowisko. Dużą część książki stanowi alfabet-leksykon, w którym autor skrupulatnie zestawia najważniejsze informacje o lokatorach mieszkań i pokoi: dane biograficzne, tytuły publikowanych książek oraz miejsca ich wydania. Kolejne rozdziały, tytułowane na kolejne litery alfabetu, przedstawiają różne aspekty życia, jakie toczyło się w domu przy Krupniczej.
Trzypiętrowa kamienica zbudowana została w 1911 r. według projektu Henryka Lamensdorfa. Przed wojną należała do krakowskiego adwokata Adolfa Lebeskinda; była to kamienica czynszowa ze sklepami i z kawiarnią na parterze. W czasie II wojny światowej funkcjonowała jako hotel dla urzędników III Rzeszy, tuż po wyzwoleniu w 1945 r. służyła jako kwatera dla oficerów Armii Czerwonej.
W styczniu 1945 r. do Krakowa przyjechał z Lublina w randze kapitana LWP Adam Ważyk (legenda mówi o skórzanym płaszczu i naganie u pasa) z zadaniem zorganizowania krakowskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Literat Tadeusz Kwiatkowski zaproponował na siedzibę kamienicę przy ul. Krupniczej 22, którą znał sprzed wojny jako amator kremówek z tamtejszej cukierni. 14 lutego 1945 r. dom został przydzielony Związkowi przez pełnomocnika Rządu Tymczasowego na województwo krakowskie. Tyle mówią fakty, jednak samo przejęcie budynku obrosło legendami. Podobno delegacja literatów wdarła się na Krupniczą podstępem, odwracając uwagę strażników, a stacjonujący w środku czerwonoarmiści przyjęli ich ciepło - i tak następnego dnia ruszali na Berlin.
Dlaczego jednak w czasie gdy w Krakowie można było wybrać na siedzibę Związku Literatów budynek w znacznie lepszym stanie niż Krupnicza 22, zdecydowano się właśnie na ten adres? Sławomir Mrożek twierdził, że ważną rolę odegrał zapas win i wódek pozostawionych przez Niemców. Delegacja literatów, mimo że wybór przyszłego Domu Literatów był wtedy nieograniczony, pozostała przy Krupniczej 22, dopóki nie skonsumowała zapasów. Potem nie było już w czym wybierać. Polewka zauważa, że wspomniany skład alkoholi mieścił się niedaleko, jednak nie w samym budynku przy Krupniczej.
Kraków tuż po wojnie pełen był uciekinierów - w tym literatów - z innych części Polski, przede wszystkim ze zniszczonej Warszawy, ale też ze Lwowa. Mieszkania w kamienicy przy Krupniczej szybko poprzydzielano członkom Związku, ze względu na trudną sytuację w jednym lokalu umieszczano zazwyczaj kilka rodzin. Pełna lista nazwisk pisarzy, którzy byli zameldowani przy Krupniczej 22, przekracza setkę.
I tak np. w lokalu nr 3, zajmowanym przez Janinę Mortkowiczową, jej córkę Hannę Mortkowicz-Olczakową oraz wnuczkę Joannę Olczak-Ronikier, jako współlokatorzy mieszkali w różnych okresach także: krytyk Tadeusz Peiper, prozaik Michał Rusinek, pisarz Jerzy Korczak, poeta Jerzy Pleśnarowicz, córka Stanisława Brzozowskiego, tłumaczka Janina Brzostowska z synem, młody poeta Tadeusz Różewicz i młoda poetka Halina Poświatowska. W kamienicy nie było centralnego ogrzewania, palono w piecach, a węgiel trzeba było przynosić z piwnicy, awarie instalacji były codzienością, dach zaś przeciekał. Wisława Szymborska wspominała, że przy Krupniczej panowały wilgoć i zapach zagrzybionych ścian.
Pod numerem 6 rezydował z rodziną przybyły z Warszawy Jerzy Andrzejewski, młody, ale już uznany pisarz, przez rok pełniący funkcję prezesa Krakowskiego Oddziału ZLP. W tym samym lokalu zameldowana była poetka Anna Świrszczyńska i jej mąż Jan Adamski, aktor teatralny i filmowy. Pod siódemką mieszkał Leon Kruczkowski, pisarz i dramaturg, zwolennik nowej władzy, poseł na Sejm, prezes ZLP w latach stalinowskich. Piętnastkę zajmował Stefan Otwinowski, wieloletni prezes Krakowskiego Oddziału ZLP. Pod szesnastką mieszkała Szymborska z mężem Adamem Włodkiem. Pod numerem 17 zameldowany był krótko pisarz Kazimierz Brandys, a po nim Sławomir Mrożek. Jego sąsiadem był prozaik Stanisław Czycz. Gałczyńscy zajęli dwudziestkę czwórkę.
Lokale przy Krupniczej były większe i mniejsze, lepiej i gorzej położone. Frontowa oficyna to matecznik sław, młodzi i początkujący trafiali na poddasza tylnych oficyn. Krytyk i poeta Bronisław Maj wspominał: "Dom przy Krupniczej był jak Akademia Francuska: trzy oficyny wyznaczały hierarchię. Po serii korzystnych zgonów zająłem mieszkanie, które dzielił Mrożek ze Stanisławem Czyczem".Jadano na dole w stołówce, którą początkowo prowadziły Zofia Brezowa, Maria Brandysowa i Ewa Otwinowska. Panie wydawały obiady kolegom swoich mężów na kredyt, ufając, że ci wyrównają rachunki z najbliższych honorariów, co okazało się podejściem idealistycznym. Żony literatów ogłosiły bankructwo, a stołówkę oddano w ręce sił fachowych.
Od samego początku Krupnicza nazywana była złośliwie "kołchozem literackim" i "literackimi czworakami". Konstanty Gałczyński zobaczył w niej "Dom czterdziestu wieszczów". Podobno kiedy pewien znajomy Jerzego Szaniawskiego krzyczał pod jego oknem "Mistrzu! Mistrzu!", bo nie chciało mu się wchodzić na trzecie piętro, okna w kamienicy otwierały się jedno po drugim. Nie wyjrzał tylko Szaniawski. Takie nagromadzenie w przestrzeni silnych indywidualności musiało zaowocować mnóstwem anegdot. Bohaterem wielu z nich był Stefan Kisielewski, który w 1946 r. zamieszkał pod numerem 18 z żoną Lidią i dziećmi. Gdy podczas dyskusji o dziele Stalina na temat językoznawstwa szczerze ocenił, że "Stalin jest głupi", sprawa otarła się o komitet wojewódzki. Kisiel złożył samokrytykę ("wolno psu na Pana Boga szczekać”), ale za karę zakazano mu wstępu do stołówki. Lewicowy pisarz Adam Polewka, który wydał ten wyrok, był też jednak wielkim zwolennikiem popijania z Kisielem w stołówce wódeczki, więc kara bardzo szybko dobiegła końca.
Postacią pierwszoplanową w legendzie Krupniczej 22 jest szatniarka Pani Lola, Karolina Surówka, która mieszkała w Domu Literatów od początku istnienia domu aż do swojej śmierci w 2000 r. Zapamiętano ją jako niezwykle ciepłą i uczynną osobę, która - jak wspominał Bronisław Maj – "nie była na tyle małostkowa, by czytać książki sąsiadów". Robiła też wódkę z soków owocowych i ze spirytusu.
Bohaterem wielu anegdot jest Sławomir Mrożek, który przez siedem lat dzielił mieszkanie ze Stanisławem Czyczem (ten nazywał autora "Tanga" "Tym Skąpym Skurwysynem Sławkiem Mrożkiem"). Podobno widzieli się w tym czasie kilka razy, tylko dlatego, że Mrożek nie usłyszał w porę, że współlokator jest w korytarzu, i minęli się w drzwiach. Powodem tak ścisłej izolacji miała być, wedle Czycza, socjopatia Mrożka połączona ze wstrętem do pożyczania komukolwiek pieniędzy. Poza tym we wspomnieniach współlokatora Mrożek zapisał się jako człowiek niezwykle pracowity i prowadzący uporządkowany tryb życia. Wstawał rano, gimnastykował się, a potem cały dzień pisał z przerwami na obiad i wieczorne wyjście do knajpy. Czycza wykorzystywał do tłumaczenia gościom, że aktualnie nie ma go w domu i nie wiadomo, kiedy wróci.
Niechęć Mrożka do prowadzenia rozmów stała się legendarna. W pewnym okresie zamiast się witać, wręczał znajomym karteczki z napisem "Co u ciebie?". Adam Włodek próbował go przechytrzyć i pewnego razu pierwszy wręczył Mrożkowi kartkę z napisem "Co słychać?". Mrożek spokojnie wydobył z pugilaresu odpowiedź: "Po staremu". Milczenie Mrożka było interpretowane w najrozmaitszy sposób. Bronisław Maj, który w latach dziewięćdziesiątych jadał z Mrożkiem obiady w knajpie Guliwer, twierdzi, że milczeli przy tych posiłkach porozumiewawczo "o perfidii i niegodziwości kobiet", o powszechnym triumfie kretynizmu" oraz "o niepokojąco wysokim prawdopodobieństwie śmierci".
Barwną i lubianą postacią był też Adam Polewka, który po nominacji na prezesa oddziału ZLP postanowił wytropić autora wierszyków ściennych w jednej z ubikacji przy Krupniczej: "Tutaj każdy sobie siurka ze swojego Jalu Kurka" albo "Tu w spokoju co niedziela czytam felieton Kisiela". Po wielu godzinach czatowania Polewka odnalazł w toalecie nowy wiersz: "Ej, Polewka, nie bądź Sławoj, pod wychodkiem nie wystawoj". To Ludwik Flaszen, krytyk literacki "Życia Literackiego", przechytrzył wartownika i wlazł przez okno.
Autor książki "Dom pod wiecznym piórem", Jan Polewka – malarz, scenograf, reżyser, dyrektor Teatru Groteska w latach 1990-1998, syn pisarza Adama Polewki, był pierwszym niemowlakiem, jaki pojawił się przy Krupniczej po zainstalowaniu tam siedziby literatów. Wobec mieszkańców opisywanej kamienicy, której losy poznał jak nikt inny, Polewka zachowuje dżentelmeńską dyskrecję. W "Domu pod wiecznym piórem" nie przeczytamy ani o skandalach, ani o tragediach, choć i takie się zdarzały. W ostatnim roku życia Halina Poświatowska przeżyła wielką miłość do pisarza i aktora Jana Adamskiego, sąsiada z Krupniczej, męża innej poetki, Anny Świrszczyńskiej. Był od niej piętnaście lat starszy, cierpliwy i opiekuńczy. Poetka marzyła o ślubie, wspólnym domu, ale czuła się coraz gorzej i po nieudanej operacji - zmarła.
Tymczasem Świrszczyńska na propozycje rozwodu odpowiedziała groźbami samobójstwa, sąsiedzi kibicowali prawowitej małżonce. Adamski wyprowadził się do Rzeszowa i długo nie umiał podjąć żadnej decyzji. W końcu podjęła ją Świrszczyńska, która zdecydowała się na rozstanie. 60-letnia poetka postanowiła też podarować sobie seksualną wolność, co opisuje w niedawno opublikowanych zapiskach "Jeszcze kocham", które rozpoczynają się od wspomnień gorącej nocy z Różewiczem.
Epopeja Domu Literatów skończyła się pod koniec lat siedemdziesiątych. Budynek przy Krupniczej był w coraz gorszym stanie technicznym, a władze ZLP od dawna starały się znaleźć nową siedzibę. Wreszcie miasto zaproponowało kamienicę przy Kanoniczej 7. Tam przeniosły się władze Oddziału. To zapoczątkowało zmierzch Krupniczej, a gwoździem do trumny było rozwiązanie ZLP w stanie wojennym.
Krupnicza 22 jest dla polskiej literatury bardzo zasłużonym adresem. Stanisław Dygat mieszkając tutaj, wydał "Jezioro Bodeńskie", Kazimierz Brandys - powieści "Drewniany koń" i "Miasto niepokonane". Jerzy Andrzejewski pisał tu drukowaną w odcinkach w tygodniku "Odrodzenie" powieść "Zaraz po wojnie" - w wydaniu książkowym był to później "Popiół i diament". Przy Krupniczej Gałczyński napisał "Zaczarowaną dorożkę", wymyślił teatrzyk "Zielona gęś" i "Listy z fiołkiem". W czasie gdy autorzy mieszkali przy Krupniczej 22, ukazały się m.in. dramat "Niemcy" Leona Kruczkowskiego i tomik "Niepokój" Tadeusza Różewicza.
Książka "Dom pod wiecznym piórem" Jana Polewki ukazała się nakładem wydawnictwa Iskry. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ skp /