Tablica upamiętniająca Eugenię Umińską – skrzypaczkę, interpretatorkę utworów Karola Szymanowskiego i pedagog, która wychowała wiele pokoleń twórców – odsłonięta została w piątek przy wejściu do budynku przy ul. Basztowej 15 w Krakowie.
"Była moją drugą mamą - tą muzyczną, o co czym świadczy zadedykowane mi zdjęcie, na którym napisała: mojej skrzypcowej córuni. I ta córunia przez całe życie starała się oddać jej miłość i wiarę we mnie" - powiedziała PAP Kaja Danczowska, jedna z najbardziej znanych polskich skrzypaczek i długoletnia wychowanka Umińskiej.
Artystka wzięła udział w piątkowej uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej swoją pierwszą nauczycielkę, którego dokonali Marta Taranczewska, córka Umińskiej i wiceprezydent Krakowa Bogusław Kośmider. Tablica zawieszona została przed wejściem do kamienicy przy ul. Basztowej 15, w której Umińska - choć urodzona w Warszawie - przeżyła wiele lat.
"Oddała mi więcej czasu niż własnej córce. Jeździła ze mną na wakacje, tam ze mną ćwiczyła, a na co dzień miałam lekcje tutaj, w mieszkaniu pani profesor. Marta siedziała w drugim pokoju, a ja godzinami z nią ćwiczyłam. Była kochana i cudowna, ubierała mnie i moją mamę, która nie pracowała. Oprócz tego wlała we mnie tyle artyzmu i piękna, które później niosłam - nie chcę powiedzieć, że jako obowiązek, ale na pewno jako powinność" - wspominała Danczowska.
Jak przyznała, jako pedagog Umińska była niezwykle wymagająca, ale jej celem nie było jedynie nauczenie odpowiedniej techniki gry. "Siadała do fortepianu, grała całą partyturę danego dzieła, nad którym pracowałyśmy, a ja poznawałam całą partię orkiestry, z którą miałam wykonywać dany koncert. Ona śpiewała, tańczyła - te lekcje były wspaniałe, żywe i prawdziwe. Sama koncertowała, więc znała estradę" - podkreśliła wychowanka Umińskiej.
Symbol tego, jak wyjątkową uczennicą dla artystki była Danczowska, stanowił fakt, że twórczyni podarowała jej swoje własne skrzypce. Kiedy natomiast Danczowska już dorosła i wyfrunęła spod skrzydeł swojej pierwszej nauczycielki, kobiety wciąż zachowały bliski kontakt, o czym świadczą chociażby długie listy, które ze sobą wymieniały. Danczowska odbyła m.in. dwuletni kurs mistrzowski w Konserwatorium im. P. Czajkowskiego w Moskwie u Dawida Ojstracha. "Ona bardzo to przeżywała - do tego stopnia, że kiedyś przyjechała do mnie na studia, zobaczyć i posiedzieć na jednej lekcji. Była zachwycona" - wskazała Danczowska.
O tym, jak wyglądało wspólne życie z mamą-artystką, opowiedziała córka Umińskiej. "Kiedy się urodziłam, to tak już było. Wtedy jeszcze mama nie miała zbyt dużo lekcji, uczyła studentów, ale ja rosłam i zaczynałam to rozumieć. Ona dużo czasu poświęcała też własnej grze, bo co tydzień - w piątek, sobotę, niedzielę - gdzieś grała; a to w Warszawie, a to w Szczecinie, a to w Opolu. Musiała przygotować się do koncertów. Było granie i było wiadomo, że nie można wchodzić do pokoju i przeszkadzać" - wspominała Marta Taranczewska.
Jak podkreśliła, nawet jako mała dziewczynka rozumiała jednak, że za ścianą w jej domu dzieją się rzeczy ważne. "Kiedy mama miała lekcje u siebie w pokoju, mnie nie wolno było tam wchodzić, tak jak nie wchodzi się do gabinetu lekarza. Tam tworzyło się coś nowego, tam uczeń musiał czuć się bezpiecznie, nie mogło być tak, że jakaś dziewczynka wchodzi i wychodzi tam i z powrotem" - mówiła córka skrzypaczki.
Wspominała, że jej dzieciństwo było szczęśliwe, a ona sama podziwiała matkę za to, co osiągała dzięki swojej ciężkiej pracy. "Szczęściem dla takiej rodziny jest, gdy obok - w tym wypadku - znajduje się mąż, który zapewnia dziecku całe zaplecze, a ono nie czuje się porzucone i osamotnione. Jest ktoś, kto idzie do sklepu, robi zakupy, gotuje obiad. A mama jest trochę odświętnym elementem. Ale potem - co to jest za szczęście, że idę do filharmonii i widzę, jak ona, ubrana we wspaniałą suknię, tam gra" - wyjaśniła.
Oceniła, że "życie artysty polega na tym, że coś musi ucierpieć" - w jej przypadku oznaczało to, że mamy nie było na "każde zawołanie". "Widziałam jednak, jak szczęśliwa była, kiedy kolejna uczennica czy uczeń zdobyli nagrodę, wydali płytę, gdzieś wystąpili. Była wtedy tak szalenie dumna" - podkreśliła Taranczewska. "Ona nadawała im swoją markę" - dodała.
Eugenia Umińska (1910-80) - jako artystka - była członkinią jury wielu konkursów skrzypcowych, m.in. w Brukseli, Budapeszcie, Genui, Helsinkach, Lizbonie, Paryżu i Pradze. W latach 1964-1966 pełniła funkcję rektorki Akademii Muzycznej w Krakowie - jako pedagog wychowała wielu muzyków, którzy podobnie jak ona poświecili się grze na skrzypcach.(PAP)
autorka: Nadia Senkowska
nak/ pat/