Rosja i Białoruś szerzą nieprawdziwy przekaz, że w Europie i w Polsce niszczone są pomniki i cmentarze radzieckie, zaś żołnierzy AK przedstawia się tam jako kolaborantów nazizmu – mówi PAP białoruski historyk Ihar Mielnikau. Według niego pamięć „stała się ofiarą brudnej polityki”. Na Białorusi obecnie są 44 polskie cmentarze wojskowe i około 550 upamiętnień.
„Zarówno w Białorusi, jak i w Rosji od dawna szerzony jest przekaz o niszczeniu w Polsce i w innych krajach europejskich miejsc pamięci – w tym pomników, ale także cmentarzy żołnierzy radzieckich. Jednocześnie nie ma tam absolutnie informacji o tym, jak wygląda praktyka dbania o miejsca pochówku żołnierzy, w tym radzieckich” – mówi PAP dr Ihar Mielnikau, adiunkt w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego.
Mielnikau od lat zajmuje się historią białorusko-polską, ze szczególnym naciskiem na okres międzywojenny i II wojny światowej. W swoich pracach porusza także trudne tematy związane z terenami dzisiejszej Białorusi, które przed 1945 r. należały do II RP, a po wojnie zostały włączone do ZSRR. Jest przekonany, że o tym etapie historii można mówić tak, by budować między Polakami i Białorusinami zrozumienie, a nie wrogość.
„Zarówno w Białorusi, jak i w Rosji od dawna szerzony jest przekaz o niszczeniu w Polsce i w innych krajach europejskich miejsc pamięci – w tym pomników, ale także cmentarzy żołnierzy radzieckich. Jednocześnie nie ma tam absolutnie informacji o tym, jak wygląda praktyka dbania o miejsca pochówku żołnierzy, w tym radzieckich” – mówi PAP dr Ihar Mielnikau, adiunkt w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego.
„Tymczasem prawda historyczna stała się ofiarą polityki i to brudnej polityki. Przekaz antypolski stał się bronią w tej polityce. A brak wiedzy o historii, o prawdziwej roli AK i polskiego podziemia, sprzyja powielaniu sowieckich tez. Nie ma wiedzy o tym, że AK podlegała polskiemu rządowi na emigracji, była częścią koalicji antyhitlerowskiej. Nie mówi się o jej prawdziwej roli, lecz przedstawia jako bandytów” – dodaje historyk.
„Grając pomnikami i grobami jednocześnie białoruskie władze, które mają na sztandarach pamięć sowieckich żołnierzy, nie robią nic, by np. propagować wizyty Białorusinów na licznych cmentarzach radzieckich w Polsce. Ja sam, przez pięć lat byłem przewodnikiem na Białorusi i praktycznie codziennie byłem świadkiem, jak z Polski przyjeżdżały autobusy ludzi, którzy kierowali się właśnie na groby polskich żołnierzy i do innych miejsc pamięci. Gdyby białoruskie władze były zainteresowane pielęgnowaniem pamięci, to robiłyby cokolwiek, by obywatele mojego kraju jeździli do Polski nie tylko na przysłowiowe zakupy, ale także na groby” – dodaje Mielnikau.
„Kwestia pomników, np. tzw. +pomników wdzięczności+ czy jakichś postaci historycznych, sowieckich marszałków czy generałów, leży w gestii każdego państwa. Można o tym dyskutować i to się nie musi podobać, ale każde państwo ma prawo działać w tej sprawie zgodnie z własnym uznaniem. Jeśli zaś chodzi o miejsca pochówku i miejsca pamięci, to w tej sprawie są, także między Polską i Białorusią zobowiązania prawne. I Polska tych zobowiązań przestrzega” – zaznacza Mielnikau.
„Zniszczenie polskich cmentarzy i pojedynczych miejsc pochówku propaganda państwowa przedstawia jako odpowiedź na działania Polski, jest to możliwe dzięki braku wiedzy, manipulacji bieżącymi faktami, a także - historią” – zaznacza naukowiec.
„Zniszczenie polskich cmentarzy i pojedynczych miejsc pochówku propaganda państwowa przedstawia jako odpowiedź na działania Polski, jest to możliwe dzięki braku wiedzy, manipulacji bieżącymi faktami, a także - historią” – zaznacza naukowiec.
Białoruskie władze oświadczyły, po zniszczeniu cmentarza w Mikuliszkach w obwodzie grodzieńskim, że „nie było tam miejsca pochówku zagranicznych żołnierzy”.
„Wiele miejsc pamięci na Białorusi przetrwało dzięki lokalnym mieszkańcom, którzy przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie informacje o takich czy innych grobach. Powstawały nagrobki, krzyże pamiątkowe, tablice. Czasami nie mieszczą się one dokładnie w miejscu, w którym leżą szczątki, bo po prostu nie ma na ten temat informacji” – dodaje historyk. Jak wyjaśnia, od lat 90. ubiegłego wieku takie miejsca były aktywnie odnajdywane i upamiętniane, bo w czasach ZSRR robienie tego otwarcie nie było możliwe.
„Na Białorusi, w odróżnieniu od Polski, nie zajmowało się tym państwo. To była głównie działalność miejscowych Polaków, ale także Białorusinów, organizacji społecznych, przede wszystkim Związku Polaków na Białorusi. Odbywało się to przy wsparciu polskich władz, był okres, kiedy także białoruskie władze w tych działaniach uczestniczyły – np. pojawiając się na oficjalnych uroczystościach czy pomagając w ekshumacji, jak np. było w Kobryniu w 2008 r. czy w 2017 r. w Dołhinowie (tam ekshumowano i pochowano uroczyście polskich żołnierzy KOP poległych w 1939 r.) Białoruskie władze wydawały zgody na remonty cmentarzy i upamiętnienie” – mówi Mielnikau.
Po 2020 r. władze Białorusi, tradycyjnie trzymające się sowieckiej historiografii, nasiliły swoją walkę z tzw. „nazizmem”, a jednym z frontów stały się ataki na Armię Krajową, a także na dbające o jej upamiętnienie środowisko Związku Polaków na Białorusi.
„Z Armii Krajowej zrobiono kolaborantów” – wyjaśnia Mielnikau.
Według historyka manipulowanie historią i używanie jej do polityki robi wielką krzywdę społeczeństwu i zbiorowej pamięci. „Polska i Białoruś mają ogromne wspólne doświadczenie, wspólną pamięć historyczną, sam to obserwowałem, m.in. podczas tych licznych odwiedzin miejsc pamięci na Białorusi. Niszczenie grobów, manipulowanie historią jest próbą stworzenia sporu historycznego, poróżnienia społeczeństw, które naprawdę są i mogą być sobie bliskie” – ocenia Mielnikau.
W ostatniej publikacji na swoim kanale „Historyja pobacz” Mielnikau pokazuje Cmentarz Żołnierzy Radzieckich we Wrocławiu i tłumaczy swoim odbiorcom na Białorusi, jak wygląda „europejska praktyka pielęgnowania pamięci”.
„Mój dziadek, który był pułkownikiem armii sowieckiej mówił, że do wroga na polu walki się strzela, ale gdy leży w ziemi to jest on ofiarą wojny i trzeba go szanować, bo z pamięcią się nie walczy. Na Białorusi są cmentarze żołnierzy niemieckich z I i II wojny światowej. Nie można powiedzieć, że nie ma tej tradycji, ona jest. Teraz po prostu pamięć stała się narzędziem polityki” – ocenia.
„To akt nieludzki, niechrześcijański. Osobiście uważam, że Białorusini nie przyjmą takiego postępowania. Mogę to ocenić po reakcji na ostatnie wydarzenia. Wiele osób – z rodziny, znajomych zareagowało na zniszczenie grobów w Mikuliszkach – byli wstrząśnięci, oburzeni. Moja mama płakała. Inna sprawa, że tego nikt nie pokaże w telewizji” – podsumowuje historyk.
Według niego w białoruskiej kulturze, tak samo jak w polskiej, niszczenie grobów jest „czymś nie do przyjęcia”.
„To akt nieludzki, niechrześcijański. Osobiście uważam, że Białorusini nie przyjmą takiego postępowania. Mogę to ocenić po reakcji na ostatnie wydarzenia. Wiele osób – z rodziny, znajomych zareagowało na zniszczenie grobów w Mikuliszkach – byli wstrząśnięci, oburzeni. Moja mama płakała. Inna sprawa, że tego nikt nie pokaże w telewizji” – podsumowuje historyk.(PAP)
just/ jar/