W 83. rocznicę prowokacji gliwickiej muzeum w tym mieście przypomniało postać Franza Honioka – śmiertelną ofiarę najgłośniejszego spośród działań podjętych przez niemieckie oddziały dywersyjne przy ówczesnej granicy z Polską tuż przed wybuchem II wojny światowej.
"31 sierpnia 2022 roku mijają 83 lata od dokonanego przez niemieckie służby specjalne zabójstwa Franza Honioka – Ślązaka, polskiego patrioty, powstańca śląskiego, uznawanego za pierwszą ofiarę II wojny światowej. Miało to miejsce podczas przeprowadzonej w Gliwicach akcji dywersyjnej, która stała się znana pod nazwą prowokacji gliwickiej" - informuje Muzeum w Gliwicach.
Obecnie, dzięki decyzji miejskich radnych, Franz Honiok jest patronem skweru otaczającego maszt Radiostacji Gliwice. Pozwala to podkreślić, że ofiary nigdy nie są bezimienne, a także przypomnieć o tragicznych losach mieszkańców górnośląskiego pogranicza - podkreślają muzealnicy.
31 sierpnia 1939 r. grupa esesmanów w cywilnych ubraniach zaatakowała Radiostację w Gliwicach, należących wówczas do Niemiec. Podczas tej prowokacji bojówkarze zamordowali aresztowanego dzień wcześniej Franza Honioka. Jego śmierć miała być jednym z dowodów, że napad przeprowadzili Polacy – Honiok był obywatelem niemieckim, ale też powstańcem śląskim, który działał na rzecz polskości regionu.
Prowokacja gliwicka – w zamyśle Niemców – miała w oczach opinii międzynarodowej obarczyć Polskę odpowiedzialnością za wybuch wojny, stanowiąc alibi dla Hitlera, a także dać sojusznikom Polski pretekst do zaniechania wypełnienia ich zobowiązań.
Franz (Franciszek) Honiok uważany jest za pierwszą ofiarę rozpoczętej kilka godzin później II wojny światowej. Upamiętnia go wystawa w gliwickim muzeum, którego oddziałem jest dziś Radiostacja. Postać Honioka jest także przypominana w ramach tegorocznych obchodów 83. rocznicy prowokacji gliwickiej oraz wybuchu II wojny światowej. Dostępna jest wydana przed dwoma laty publikacja w formie e-booka "Franz (Franciszek) Honiok 1899-1939. Pierwsza ofiara II wojny światowej", przygotowana przez uczniów Szkoły Podstawowej nr 8 w Gliwicach.
Gliwickie muzeum przygotowało również cykl zajęć edukacyjnych dla grup ze szkół podstawowych i średnich, które będą realizowane - stacjonarnie lub on-line - między 20 września a 28 października w muzealnym Oddziale Odlewnictwa Artystycznego. Zajęcia przybliżą zarówno wydarzenia, jakie miały miejsce ostatniego dnia sierpnia przed 83 laty w gliwickiej radiostacji, jak i dramatyczny przebieg września 1939 roku, kiedy Polska została zaatakowana przez Niemców i Sowietów.
Prowokacja gliwicka była najgłośniejszym spośród działań podjętych przez niemieckie oddziały dywersyjne wzdłuż granicy z Polską tuż przed wybuchem II wojny światowej. Gliwice były wówczas miastem niemieckim, leżącym tuż przy granicy. W Gleiwitz, bo taką wówczas nosiły nazwę, działała stacja przekaźnikowa, której głównym zadaniem było rozszerzanie zasięgu wrocławskiej rozgłośni na wschodnie tereny niemieckiego Śląska oraz na zachodnie ziemie polskie.
Od 1935 r. gliwicka radiostacja składała się ze studia z profesjonalnymi mikrofonami spikerskimi przy ul. Radiowej oraz nowego obiektu z urządzeniami nadawczymi przy ul. Tarnogórskiej. Najbardziej charakterystycznym elementem nowego kompleksu przy Tarnogórskiej była 111-metrowa drewniana wieża nadawcza, skręcona tysiącami mosiężnych śrub - dziś jeden z symboli Gliwic.
W 1939 r. budynki radiostacji przy tej wieży stały się miejscem sfingowanego ataku niemieckiego oddziału specjalnego na niemiecką (a więc ich własną) placówkę. Przygotowaniem prowokacji we współpracy z Reichsfuehrerem SS i szefem policji, Heinrichem Himmlerem, zajął się zwierzchnik Policji Bezpieczeństwa (Sipo) i Służby Bezpieczeństwa (SD) - Gruppenfuehrer SS, Reinhard Heydrich oraz podległy mu Heinrich Mueller, późniejszy szef Gestapo. Bezpośrednio w Gliwicach akcją dowodził natomiast oficer SS Alfred Helmut Naujocks.
31 sierpnia 1939 r. około godz. 20. napastnicy w cywilnych ubraniach wtargnęli do sali nadajnika, gdzie znajdował się wzmacniacz sygnału i przekaźnik radiowy. W budynku radiostacji znajdowało się wówczas trzech pracowników obsługi technicznej. Dzisiaj historycy przyjmują, że z powodu warunków technicznych panujących w radiostacji, nieumiejętnego podłączenia mikrofonu lub interwencji jednego z pracowników rozgłośni, odezwa wygłoszona przez napastników była słyszalna jedynie w niewielkiej odległości od radiostacji, a w eter poszły tylko pierwsze jej słowa: "Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach".
Z technicznego punktu widzenia operacja zakończyła się więc kompromitacją organizatorów. Hitlerowcy byli jednak na to przygotowani - napad na radiostację gliwicką stanowił zaledwie fragment szerzej zakrojonej akcji, koordynowanej przez SD przy pomocy Abwehry. Dwie godziny po zajściach w radiostacji, berlińskie radio nadało wcześniej przygotowaną audycję w języku niemieckim o "polskich prowokacjach" na granicy. Równocześnie informowano o kolejnych atakach na placówki niemieckie.
By akcji w Gliwicach przydać więcej pozorów prawdopodobieństwa, na miejscu zastrzelono aresztowanego dzień wcześniej przez gestapo Franza Honioka. Według propagandowego przekazu, jako jeden z napastników zginął on z ręki niemieckiej ochrony radiostacji.
"W trakcie trwania akcji dywersyjnej w budynku radiostacji nieprzytomnego Franza Honioka przeniesiono do budynku nadajnika i zabito strzałem w głowę. Do dziś nie wiemy, co stało się z jego ciałem. Niemcy odebrali mu życie i prawo do pochówku. Prawdę o jego tragicznym losie ujawniło dopiero śledztwo, prowadzone przez zachodnioniemiecką prokuraturę w latach 60. XX wieku na podstawie zeznań złożonych w procesie norymberskim. Żaden z uczestników akcji dywersyjnej i żaden z zabójców Franza Honioka nie został osądzony ani skazany" - przypomina gliwickie muzeum.
Ostatecznie cel incydentów granicznych nie został osiągnięty. Hitlerowi nie udało się obarczyć Polski winą za wszczęcie wojny, ani uniknąć konfliktu zbrojnego z jej sojusznikami. Po wypowiedzeniu 3 września przez Francję i Wielką Brytanię wojny Niemcom, podnoszenie sprawy Gliwic na forum międzynarodowym straciło rację bytu. W lokalnej prasie pojawiły się niewielkie wzmianki o "polskim ataku na radiostację w Gliwicach", ale w obliczu toczących się już działań wojennych szybko zaginęły wśród nowych, ważniejszych informacji.
Akcja Naujocksa została zdemaskowana dopiero po klęsce III Rzeszy, podczas procesu nazistowskich liderów w Norymberdze w 1946 r. Dziś gliwicka radiostacja stanowi oddział Muzeum w Gliwicach i nie służy już do emisji programów. Sala nadajnika nie tylko należy do historycznych miejsc na mapie Polski, ale jest też unikatowym zabytkiem techniki z niemal kompletnie zachowanym wyposażeniem nadawczym z lat 30. XX wieku.
Po zakończeniu zainicjowanych w tym roku prac, Radiostacja Gliwice - jako oddział muzeum - ma stać się jednym z ważniejszych ośrodków muzealno-edukacyjnych tematycznie związanych z II wojną światową. Powstał już scenariusz nowej, stałej wystawy związanej z radiostacją, obejmujący trzy części tematyczne: techniczną, historyczną i fabularną. Jego autorami są badacze specjalizujący się w historii najnowszej Gliwic i regionu – dr Sebastian Rosenbaum i dr Bogusław Tracz.(PAP)
mab/ pat/