Obrazy odnoszące się do wojny na Ukrainie, malarski zapis przeżyć artystów, a także prace wideo pokazujące ukraińskie społeczeństwo można zobaczyć na wystawach współczesnych ukraińskich artystów w Galerii Arsenał w Białymstoku.
Wystawy dwóch pokoleń ukraińskich artystów: "Questioning the Visible" Vlady Ralko i Vlodymyra Budnikova oraz "So They Won’t Say We Don’t Remember" Yaremy Malashchuka i Romana Khimei otwarto w sobotę po południu. Można je oglądać niemal do końca listopada.
"Wesoło nie jest. Dla tych, co nie pamiętają, to jest 233 dzień wojny na Ukrainie i mówimy tutaj o tej konwencjonalnej wojnie, a nie o tym, co tam się dzieje od lat, od aneksji Krymu. Jest dosyć czarno" - powiedziała mediom przed otwarciem wystaw dyrektorka Galerii Arsenał i kuratorka wystawy Ralko i Budnikova Monika Szewczyk.
Ralko i Budnikov, to uznani ukraińscy artyści, po wybuchu wojny na Ukrainie 24 lutego, wyemigrowali z kraju. Obecnie od półtora miesiąca przebywają na rezydencji artystycznej w białostockiej Galerii Arsenał. Na wystawę składają się prace, które powstały po wybuchu wojny, większość z nich podczas pobytu w Białymstoku.
Szewczyk powiedziała, że artyści niemal codziennie malują prace, w różnych formatach, czasem to 10-metrowe obrazy, czasem kartki A4. "Nieustannie zapisują swoje emocje i te wszystkie emocje są związane z wojną" - mówiła. Dodała, że wystawa to "rodzaj dziennika, zapisu emocji, ale też obserwacja".
Przypomniała, że galeria posiada w kolekcji "Dziennik kijowski" Ralko, czyli rysunki, które powstały podczas Majdanu. "To bardzo mocna praca, mocny zapis czasów. Wydaje mi się, że ta wystawa jest jeszcze mocniejsza" - oceniła.
"To nie jest wystawa przyjemna, to jest wystawa, która jednak troszeczkę w nas uderza, ale ona ma nas uderzać, ma nam przypominać o tym, co się dzieje i czynić nas uważnych na to, co się dzieje" - podkreśliła Szewczyk. Mówiła, że prace z jednej strony mają mocny wydźwięk, są drastyczne, ale też pełne symboli.
Prace Ralko i Budnikova zajmują kilka sal, są wymieszane ze sobą, ale - jak dodała Szewczyk - po stylistyce i podpisach można się domyślić, czyje są to prace. "One się ze sobą znakomicie komponują i są taką spójną wypowiedzią, bardzo mocną i bardzo prawdziwą" - powiedziała Szewczyk.
W drugiej części galerii można oglądać wystawę prac młodego pokolenia ukraińskich artystów duetu Malashchuk i Khimei. Kuratorka tej wystawy Katarzyna Różniak-Szabelska mówiła dziennikarzom, że nad wystawą zaczęto pracować ok. 1,5 roku temu i intencją nie było opowiadanie o wojnie na Ukrainie, a o ukraińskim społeczeństwie.
"Nie byliśmy pewni jak ta wystawa odnajdzie się na początku w tej sytuacji, która tak bardzo zmieniła się po 24 lutego w Ukrainie. Ale ostatecznie wydaje nam się, że dzisiaj, kiedy w Polsce przebywa ponad 1 mln ukraińskich uchodźców. Jedna z rzeczy, które się objawiają, to nasza nieznajomość Ukrainy i duże braki w wiedzy o naszych wschodnich sąsiadach, szczególnie w pokoleniu, które wychowywało się w latach 90-tych i całą uwagę koncentrowało na Zachodzie" - dodała.
Różniak-Szabelska powiedziała, że prace ukraińskiego duetu, którzy urodzili się w latach 90-tych, opowiadają w dużej mierze o ukraińskim społeczeństwie, o różnych pokoleniach, o różnych regionach Ukrainy, o relacjach między nimi jak między postindustrialnym górniczym Donbasem, a modernizującym się centrum kraju i stolicą. Mówiła, że to też dokumentacja powolnego procesu transformacji i przyglądanie się zarówno starszym pokoleniom związanym z odchodzącymi paradygmatami pracy jak i młodym osobom i wartościom, które im przyświecają.
Jedna z prac powstała w tym roku, po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. "Ta praca odnosi się do sytuacji wojny, z którą dzisiaj muszą mierzyć się twórcy i twórczynie na Ukrainie" - dodała Różniak-Szabelska. Malashchuk i Khimei odtwarzają w niej poległych rosyjskich okupantów Ukrainy.(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ drag/