Życie pańsko-chłopskie było skomplikowane, złożone. Prawie przez cały XIX w. historia szlachecka i ludowa Polski były nie tylko alternatywne, ale konkurencyjne, a nawet wrogie – mówi PAP historyk prof. Andrzej Chwalba, współautor – obok Wojciecha Harpuli – książki „Cham i pan. A nam, prostym, zewsząd nędza?”. Tytuł trafi do księgarń 26 października.
Polska Agencja Prasowa: Chłop biedny – pan zły. Ile jest prawdy w tym określeniu?
Prof. Andrzej Chwalba: Odpowiedź na to pytanie nie może być ani prosta, ani jednoznaczna, tym bardziej że panowie i chłopi funkcjonowali obok siebie przez wiele stuleci, zatem ich losy, emocje, wzajemne postawy były zmienne w czasie. Losy chłopów i postawy panów były zróżnicowane nawet w ramach tej samej wsi. Nie sposób ująć kwestii "biednych" chłopów i "złych" panów w postaci kwantytatywnej, gdyż nie dysponujemy ani stosownymi źródłami, ani skutecznymi narzędziami pomiaru.
PAP: Dlaczego zatem historię włościan w Polsce opisuje się zazwyczaj przez pryzmat opresji, podporządkowania, uciemiężenia chłopów?
Prof. Andrzej Chwalba: Rzeczywiście w ostatnich latach jest to standardowe ujęcie chłopskiego losu. Zapewne wynikało to m.in. z potrzeby zaznaczenia wagi przemocy jako istotnego składnika polskiej historii. Ale wiązało się to również z wrażliwością ludzi współczesnej cywilizacji na kwestie gwałtu i opresji. Zbiegło się to też z fascynacją ludowością. Wiele osób zaczęło podkreślać, że pochodzi ze wsi, gdyż jest to wielką wartością i nie należy się tego wstydzić. Nawet historycy, antropolodzy czy socjolodzy, którzy napisali prace w nurcie ludowej historii Polski, zwracali z dumą uwagę, że mają korzenie chłopskie i nie widzą powodu, dla którego mieliby się identyfikować z historią szlacheckiej Polski.
Są postacie w dziejach, które są częścią zarówno szlacheckiej, jak i ludowej historii. Jednym był Michał Drzymała. Jego słynny wóz cyrkowy stał się dosyć niespodziewanie dla niego samego relikwią narodową. Wóz podziwiano, jak stał pod Barbakanem w Krakowie, kiedy przyjechał z zaboru pruskiego. Drugą postacią wspólną dla obu historii jest Bartos – późniejszy Bartosz Głowacki, z nowym nazwiskiem nadanym przez Tadeusza Kościuszkę. Głowacki jest symbolem kościuszkowskiej opowieści o posłudze chłopów Rzeczypospolitej.
Podkreślali, że ludowa historia - inaczej niż szlachecka - pełna jest bólu, krzywdy, smutku. Rzeczywiście w ludowych dziejach przemożne miejsce miały przemoc i gwałt. Stąd opowieści o dybach, szubienicach i pańszczyźnie, która stała się symbolem nie tylko gospodarki epoki nowożytnej, ale również opresyjności. Ale na marginesie warto wspomnieć, że dyby najbardziej były rozpowszechnione w wiekach średnich w Wielkiej Brytanii.
Dowartościowywanie ludowości znalazło się w kontrze wobec fascynacji tradycjami szlacheckimi, co było widoczne zwłaszcza w latach 90. XX w. Wówczas liczni Polacy i Polki poszukiwali dowodów świadczących o ich pańskim pochodzeniu. Pojawiły się nawet fałszywe herby wiszące w mieszkaniach, dopisywano sobie fałszywą genealogię, u grawerów zamawiano herbowe pierścienie. Sławiono życie dworskie, nie dostrzegając chłopskiej nędzy i "pańskiej" polityki pozbawiania godności chłopskich poddanych. Wcześniej czy później musiała nastąpić reakcja przeciwko koloryzowaniu przeszłości.
Ale powyższe zachowania z lat 90. XX w. stanowiły w istocie kontynuację tego, z czym mieliśmy do czynienia w XIX i XX w. Mianowicie po uwłaszczeniu synowie chłopscy wędrowali do miast, zaczęli się kształcić. Będąc w szkołach pruskich, galicyjskich czy królewiackich, niejednokrotnie byli traktowani jako gorszy sort; kpiono z nich, wyszydzano ich, dowcipkowano. Dlatego synowie chłopscy, w tym osoby duchowne, przynajmniej niektórzy, zaczęli zamazywać swoje wiejskie dziedzictwo. Zmieniali nazwiska, tak aby nowe sugerowały lepsze, "pańskie" pochodzenie.
PAP: Jakie są zatem prawdziwe elementy składające się na rzeczywistość, zarówno chłopa, jak i pana?
Prof. Andrzej Chwalba: Obraz wsi i chłopskich społeczności nie mógł się ograniczać się do przeżywania pańskiej przemocy i stosowania oporu wobec pana. W rzeczywistości życie pańsko-chłopskie było o wiele bardziej skomplikowane, złożone i niejednoznaczne. Wieś i dwór to były naczynia połączone, a ich koegzystencja nie mogła się ograniczać do bata i buntu. Panu zależało na tym, żeby gospodarka dobrze funkcjonowała, zatem stosowanie wyłącznie środków represyjnych byłoby mało skuteczne.
PAP: Na ile zbiorowy obraz polskiego chłopa jest jeden, a na ile są to obrazy?
Prof. Andrzej Chwalba: Nie było, bo nie mogło być, jednego obrazu chłopa. Wieś była wewnętrznie podzielona. Z jednej strony mieliśmy kmieci, którzy z kolei zatrudniali komorników i traktowali ich niejednorodnie gorzej niż pan, zmuszając do pracy, która przypominała pańszczyznę. Bywali chłopi, którzy byli zaradniejsi i zamożniejsi nawet niż średnia szlachta. Znane są przypadki pożyczek udzielanych panom przez chłopów. Oczywiście była to znikoma mniejszość, ale znacząca pod względem powagi i prestiżu.
Ale powracając do tematu przemocy, warto zaznaczyć, że była również praktykowana w rodzinach chłopskich, podobnie, jak w Europie, co było zresztą typowe dla tamtego czasu. Stąd przemoc męża wobec żony, ojca wobec dzieci, ale także synów przejmujących gospodarkę wobec starszych rodziców. W skrajnych przypadkach stosowano wobec nich, jako już gospodarczo nieprzydatnych, praktyki eutanazyjne. Powody tego wyjaśniamy w książce, podobnie jak przykłady przemocy chłopskiej wobec panów i żołnierzy. Niejednokrotnie może wręcz zadziwiać chłopska skuteczność w stosowaniu opresji.
Przedstawiamy również szerszą panoramę związaną ze sposobem życia, z chłopskimi obyczajami, obrzędowością, kulinariami. Duży rozdział poświęcamy tematowi czworaków, czyli XIX- i XX-wiecznych obiektów, które nadal są wkomponowane w polski pejzaż, choć mają już inną funkcję. Czworaki są symbolem ubóstwa i poniżenia robotników rolnych. W książce wskazujemy także na przednówek, o którym wszyscy wówczas rozmawiali z dużym niepokojem, a nawet trwogą.
Wieś była zróżnicowana także ze względu na możliwości przemieszczania się. Jedni panowie utrudniali chłopskie podróże, ale inni, przeciwnie, do tego zachęcali. Stąd na drogach furki chłopskie z towarem jadące do miast. Najnowsze prace naukowe znakomicie dokumentują chłopską mobilność, bo była ekonomiczną koniecznością. Powiada się - słusznie - że górale kochają swobodę i wolność, co ma swoje historyczne korzenie, ponieważ górale też byli chłopami, ale takimi, którzy najczęściej nie znali pańszczyzny. Ziemie górskie dawały niewielki plon, wobec tego pan nie obciążał ich pańszczyzną, tylko płatnością w pieniądzach lub w naturaliach. Dlatego górale stale wędrowali. Szli też na ciesielkę w Polskę, aby zarobić pieniądze, które następnie oddawali panu. Pokłosiem tego jest trwająca do dzisiaj tradycja, że górale jadą w okolice Warszawy, aby budować domy.
To zróżnicowanie wsi jest również widoczne w wieku XIX, co m.in. dobrze jest zaprezentowane w "Chłopach" Władysława Reymonta. Z jednej strony mamy robotnika rolnego, znającego swoje "podłe" miejsce we wsi, karczmie i w kościele, a z drugiej Borynę, który nie uważa się za gorszego od panów. Wieś wyznawała wówczas zasadę sięgającą odległych stuleci, że żadna decyzja gromady nie mogła być podjęta bez zgody najzamożniejszych gospodarzy. Z nimi panowie musieli się liczyć.
PAP: Obraz chłopa nie jest wobec tego jednorodny, jednolity. Czy tak samo było w przypadku pana?
Prof. Andrzej Chwalba: Także panowie stanowili bardzo zróżnicowany świat. Z jednej strony karmazyn, wpływowy magnat, a z drugiej szlachcic bez ziemi, który żył dzięki temu, że sprawował jakieś funkcje na dworze magnata. Jeszcze inny szlachcic, "chudopachołek", był biedny jak przysłowiowa mysz kościelna, a czuł się panem, ponieważ mógł wybierać króla, miał przywileje szlacheckie. Większość panów w wiekach średnich nie posiadała chłopów poddanych. Poza szlachtą z pracy chłopów korzystała nie tylko szlachta i osoby duchowne, ale i mieszczanie oraz obie akademie: krakowska i wileńska.
PAP: Jaką drogą polska wieś przyjmowała dziedzictwo polskie, a tym samym szlacheckie, i stała się częścią nowoczesnego narodu?
Prof. Andrzej Chwalba: Przejmowała różnymi drogami, głównie w końcu XIX i w XX w. Najwcześniej w zaborze pruskim, najpóźniej na kresach wschodnich. I zawsze przyjmowała z oporami.
Niemniej są postacie w dziejach, które są częścią zarówno szlacheckiej, jak i ludowej historii. Jednym był Michał Drzymała. Jego słynny wóz cyrkowy stał się dosyć niespodziewanie dla niego samego relikwią narodową. Wóz podziwiano, jak stał pod Barbakanem w Krakowie, kiedy przyjechał z zaboru pruskiego. Drugą postacią wspólną dla obu historii jest Bartos – późniejszy Bartosz Głowacki, z nowym nazwiskiem nadanym przez Tadeusza Kościuszkę. Głowacki jest symbolem kościuszkowskiej opowieści o posłudze chłopów Rzeczypospolitej.
Ludowa historia Polski bez takich i podobnych symbolicznych postaci jest niepełna. Ale prawie przez cały XIX w. historia szlachecka i ludowa Polski były nie tylko alternatywne, ale konkurencyjne, a nawet wrogie.
PAP: Chłopi nie byli przecież zainteresowani powstaniami narodowymi…
Prof. Andrzej Chwalba: No właśnie. I nie był to przypadek. Działo się tak dlatego, że powstania były szlacheckie. Chłopi stali albo z boku, albo byli przeciwko powstańcom. Skoro szlachta, która jest wrogiem chłopów, walczy o wolność to, jak chłopi uważali, nie jest to ich sprawa. Kiedy powstańcy wystąpili przeciwko panującym, to oburzenie na wsi było powszechne.
W naszej książce pierwszym hasłem na literę A jest pomnik cara Aleksandra II w Częstochowie zbudowany ze składek wdzięcznych polskich chłopów. Jest on właśnie symbolem tego zróżnicowania, o którym wspominamy. Pomnik był imponującej wielkości i został usytuowany na wysokości Jasnogórskiej Madonny, do którego chłopi pielgrzymowali. Jednak chłopi na kolanach szli nie tylko przed Madonną, ale i przed… carem Aleksandrem II. Car – który stłumił Powstanie Styczniowe i dla powstańców był wrogiem, tyranem, po prostu paskudną postacią – dla chłopów był wybawcą. Okazywali mu miłość, szacunek, wdzięczność za uwłaszczenie i zniesienie pańszczyzny. Stawiali mu liczne kapliczki i krzyże przydrożne ze słowami podziękowania. Niektóre pozostały do dziś.
W naszej książce pierwszym hasłem na literę A jest pomnik cara Aleksandra II w Częstochowie zbudowany ze składek wdzięcznych polskich chłopów. Jest on właśnie symbolem tego zróżnicowania, o którym wspominamy. Pomnik był imponującej wielkości i został usytuowany na wysokości Jasnogórskiej Madonny, do którego chłopi pielgrzymowali. Jednak chłopi na kolanach szli nie tylko przed Madonną, ale i przed… carem Aleksandrem II. Car – który stłumił Powstanie Styczniowe i dla powstańców był wrogiem, tyranem, po prostu paskudną postacią – dla chłopów był wybawcą. Okazywali mu miłość, szacunek, wdzięczność za uwłaszczenie i zniesienie pańszczyzny. Stawiali mu liczne kapliczki i krzyże przydrożne ze słowami podziękowania. Niektóre pozostały do dziś.
To rozdarcie między poczuciem solidarności większości chłopów z zaborcami a walką szlachty polskiej o niepodległość kończy się dopiero w XX w., kiedy przęsła mostu budowanego przez polską inteligencję miedzy polskimi chłopami a polskimi panami stały się stabilne. O tym nie możemy zapominać, jeśli chcemy zrozumieć nasze dzieje, także współczesne.
PAP: Jak zatem należy patrzeć na relacje pan-chłop? Co pana oraz Wojciecha Harpuli książka chce w tym zakresie zmienić?
Prof. Andrzej Chwalba: Staraliśmy się podążać za źródłami i obiektywizować, na ile jest to możliwe, nie stawiając wstępnych tez, tylko poszukując odpowiedzi na pytanie: jak było.
Koniecznością okazało się patrzenie na relacje pan-chłop z pespektywy stuleci i różnych regionów kraju, gdyż nie był to obraz statyczny. To jest tysiąc lat dziejów panów i chłopów. Tym bardziej że w XIX w. nastąpiły gwałtowne przemiany, a uwłaszczenie i definitywne zniesienie poddaństwa zmieniły chłopsko-pańską historię. Wpływ na to miała też masowa pod koniec XIX stulecia emigracja "za chlebem", głównie, jak chłopi powiadali, do "Hameryki", a także do "Brazalii", jak nazywali Brazylię, czemu poświęcamy wiele miejsca w książce.
Przedstawiamy w niej również szerszą panoramę związaną ze sposobem życia, z chłopskimi obyczajami, obrzędowością, kulinariami. Duży rozdział poświęcamy tematowi czworaków, czyli XIX- i XX-wiecznych obiektów, które nadal są wkomponowane w polski pejzaż, choć mają już inną funkcję. Czworaki są symbolem ubóstwa i poniżenia robotników rolnych. W książce wskazujemy także na przednówek, o którym wszyscy wówczas rozmawiali z dużym niepokojem, a nawet trwogą.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
Autorka: Anna Kruszyńska
akr/ skp/