Odtworzenie losów podarowanego papieżowi przez prezydenta Francji XVIII-wiecznego wydania „Projektu wiecznego pokoju” z polską biblioteczną pieczęcią będzie trudne – stwierdził w rozmowie z PAP wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że egzemplarz pracy Kanta mógł być zagrabiony w czasie wojen. Nie ma bowiem śladów, by Czytelnia Akademicka sprzedawała książki – dodał.
"Bez czasochłonnych badań nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak ta konkretna książka trafiła do Francji. Jednak część lwowskich księgozbiorów została rozgrabiona w czasie dwóch wojen światowych" - powiedział PAP wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Konończuk, który jest także współautorem raportu "Zagrożone dziedzictwo. Polskie dobra kultury na Ukrainie i Białorusi".
Zwrócił też uwagę, że książka mogła trafić na zachód Europy zarówno podczas I wojny światowej, gdy ówczesna Galicja poniosła ogromne straty, jeśli chodzi o dobra kultury, jak i w trakcie II wojny światowej.
"Podczas niemieckiej okupacji Lwowa, czyli do lipca 1944 roku, prowadzono zarówno zorganizowane grabieże księgozbiorów, jak i indywidualne +polowania na pamiątki+. W okupacyjnej rzeczywistości bywało tak, że niemiecki żołnierz wchodził do dowolnej biblioteki, czy antykwariatu i zabierał, co chciał" - wyjaśnił Konończuk.
Mało prawdopodobne jest natomiast, jego zdaniem, by był to dublet sprzedany z bibliotecznych zbiorów Czytelni Akademickiej. Zwłaszcza, że nie chodziło o duży uniwersytecki księgozbiór, a o bibliotekę stowarzyszenia. "Publikowane corocznie sprawozdania Czytelni Akademickiej we Lwowie pokazują, że organizacja dbała o swój księgozbiór, systematycznie go powiększała, w tym także o cenne pozycje sprzed dwóch wieków. Nie znalazłem natomiast śladu, by jakieś swoje pozycje sprzedawała" - powiedział wicedyrektor OSW.
"Ten egzemplarz Kanta nie jest bardzo rzadki ani cenny, ale trzeba pamiętać, że chodzi jednak o książkę wydaną w końcu XVIII wieku - podkreślił Konończuk.
W jego opinii ten prezent dla papieża Franciszka to niezręczność ze strony dyplomacji francuskiej i jest dowodem na to, jak niewiele Francuzi wiedzą o historii naszej części Europy.
"Z pewnością, gdyby osoba odpowiedzialna za ten prezent wiedziała, jakie będą jego konsekwencje, poszukałaby innego egzemplarza" - dodał.(PAP)
Autor: Luiza Łuniewska
lui/ jann/