Jego obecność była wyczuwalna w najmniejszych szczegółach. Wszyscy mamy i zawsze będziemy mieć go obok siebie – mówił reżyser Ryan Coogler, wspominając pracę bez Chadwicka Bosemana na planie "Czarnej Pantery: Wakandy w moim sercu". Nowy film Marvela o miłości i stracie – od piątku w kinach.
Kiedy w sierpniu 2020 r. nadeszła wiadomość o śmierci Chadwicka Bosemana, pokonanego przez raka, kontynuacja "Czarnej Pantery" stanęła pod dużym znakiem zapytania. Scenariusz był już prawie gotowy, ale Ryan Coogler nie wyobrażał sobie, by ktoś miał zastąpić twórcę tytułowej roli. Z drugiej strony szkoda byłoby nie wykorzystać potencjału opowieści. Ostatecznie reżyser zdecydował się zmienić scenariusz, przelewając na papier uczucia żalu i pustki po stracie przyjaciela. "Czarną Panterę: Wakandę w moim sercu" rozpoczął od scen pogrzebu króla T’Challi. Pogrążony w żałobie naród opłakuje władcę. Tymczasem jego matka, królowa Ramonda (w tej roli Angela Bassett), stara się uchronić Wakandę przed zachodnimi mocarstwami, które oskarżają ją o to, że nie dzieli się z nimi zasobami vibranium, metalu niezbędnego do budowy broni masowego rażenia.
Kobieta staje przed nie lada wyzwaniem. Musi z jednej strony obronić kraj przed kradzieżą surowca, a z drugiej – pokazać Zachodowi, że Wakanda pozostaje najpotężniejsza na świecie. Pomóc ma jej w tym księżniczka Shuri (Letitia Wright), u której śmierć brata wywołuje chęć zemsty na niesprawiedliwym świecie. Kiedy do wakandyjskiej placówki naukowej włamuje się wróg, okazuje się, że prawdopodobnie afrykańskie państwo nie jest jedynym, które posiada vibranium. Niedaleko - pod wodą - znajduje się nieodkryty dotąd naród, zwany Talokanem, na którego czele stoi Namor (Tenoch Huerta). To państwo równie silne i ambitne, co Wakanda. I tak jak ona nie cofnie się przed niczym, by zostać najważniejszą potęgą. A przecież oba kraje mają wspólnego wroga – Zachód, który coraz bardziej pragnie zdobyć wyjątkowy metal.
Jak przyznał Coogler w rozmowie ze Screen Rant, Namor i Talokan to wyraz jego młodzieńczej fascynacji Aquamanem i disneyowską "Atlantydą". "Chciałem zrobić coś, co mogłoby stanąć w kinowym panteonie obok nich, byłoby inne, ale wciąż prawdziwe, w czym moglibyśmy się głęboko zanurzyć. Historycznie rzecz biorąc, wiele mitów międzynarodowych dotyczyło idei ukrytego miejsca w wodzie – zagubionych kontynentów i tego typu rzeczy. Wystarczy wejść w Google, żeby się o tym przekonać. Żyjemy w społeczeństwie przesiąkniętym zachodnimi ideami, więc ta grecko-rzymska idea Atlantydy, koncepcja Platona przenikają do naszej świadomości" – ocenił.
Pytany o czas spędzony na planie bez Bosemana, reżyser wspomniał, że obecność aktora była wyczuwalna nawet w najmniejszych szczegółach, a wszyscy "mieli i zawsze będą mieć go obok siebie". Chad – mówił – był w stu procentach zaangażowany w tworzenie postaci Czarnej Pantery, a "Wakanda w moim sercu" to hołd złożony mu przez całą ekipę "uczciwą i ambitną pracą". "Hołd złożony poprzez pracę, w której czuć prawdę. Poprzez pracę, która jest inspirująca. Postanowiliśmy uczcić pamięć o nim w sposób, w jaki go poznaliśmy. To był facet, który cały czas pracował. Jedynym sposobem, aby czegoś się o nim dowiedzieć, była wspólna praca. Zatem najlepszym pomysłem na uczczenie jego pamięci było zrobienie czegoś, co stanowiło prawdę o nim" – stwierdził na łamach "Toronto Sun".
"Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" to także opowieść o zderzeniu nowoczesności i tradycji, inteligencji i mądrości, uosabianych przez Shuri i Namora, oraz o tym, czym może ono skutkować. "Mądrość przychodzi wraz z wiekiem i doświadczeniami. Namor żyje od dawna, więc jest bardzo mądry. Shuri nawiązuje kontakt z mężczyzną, który jest znacznie starszy, niż się wydaje. Ona jest przyzwyczajona do tego, że jest mądrzejsza od większości osób ze swojego otoczenia. Ma też do czynienia z mądrością swojej matki. Sądzę, że ta różnica między nimi uczyniła film interesującym. Namor więcej przeżył, a jednocześnie był mniej chroniony niż ona. Talokan pod wieloma względami pozostawał bardziej odsłonięty niż Wakanda, mimo że świat wiedział o Wakandzie" – wyjaśnił reżyser w wywiadzie dla Screen Rant.
Obraz promuje piosenka "Lift Me Up" Rihanny, której współautorami są Tems, Ludwig Göransson i Ryan Coogler. Barbadoska piosenkarka, która po wydaniu w 2016 r. albumu "Anti" poświęciła się prowadzeniu biznesu modowego i macierzyństwu, zgodziła się nagrać utwór z myślą o Bosemanie. "Świat rozumie, dlaczego Rihanna odłożyła mikrofon. Ja też rozumiem. Kocham jej muzykę i czuję, że dała nam wszystko, o co można by prosić. Ale prawdą jest, że szukaliśmy wielkiego artysty, który mógłby opowiedzieć historię zawartą w filmie, objąć wszystkie tematy i przedstawić je widzom w innym opakowaniu. Właśnie to tak pięknie zrobił dla nas Kendrick Lamar w pierwszym filmie. Ten obraz jest inny. Miało sens, żeby to była kobieta, ktoś, kto może coś przekazać niekoniecznie słowami, ale uczuciami macierzyńskimi, bo to jest główny temat tej opowieści" – powiedział Coogler, cytowany przez The Indian Express.
W sieci pojawiły się już pierwsze, w przeważającej mierze pozytywne, recenzje "Czarnej Pantery: Wakandy w moim sercu". Krytycy zwracają uwagę, że przeszło 2,5-godzinny film nie jest pozbawiony wad, ale jego twórcy i tak zasługują na uznanie za umiejętne zbalansowanie scen akcji i spokojnych momentów. "Nie jest możliwe, aby +Wakanda w moim sercu+ dorównała przełomowemu wpływowi swojej poprzedniczki, ale jako kontynuacja sagi - torująca drogę dla kolejnych części - jest w pełni satysfakcjonująca" – ocenił David Rooney ("The Hollywood Reporter"). Z kolei Ross Bonaime (Collider) i Owen Gleiberman ("Variety") zaznaczyli, że obraz w piękny sposób przypomina, że śmierć nie jest końcem ludzkiej spuścizny. "+Wakanda w moim sercu+ nie jest doskonała, ale [...] jest to jedna z najbardziej poruszających pozycji Filmowego Uniwersum Marvela" – podsumował Bonaime. "Bohaterowie +Wakandy w moim sercu+ walczą o swoje życie i naród, a film pozwala nam dotknąć bezwzględności ich poświęcenia. Wypełniają pustkę jak najlepiej, podobnie jak Ryan Coogler jako opowiadacz Marvela. T’Challa odszedł, ale gdzieś tam się uśmiecha" – dodał Gleiberman.
"Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" w piątek wchodzi do polskich kin. W obsadzie znaleźli się również m.in. Lupita Nyong’o, Danai Gurira, Winston Duke, Martin Freeman i Mabel Cadena. Za scenariusz odpowiadają Ryan Coogler i Joe Robert Cole, a za zdjęcia – Autumn Durald Arkapaw. Dystrybutorem obrazu jest Disney.(PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ skp/