Polski kosmonauta gen. Mirosław Hermaszewski, który zmarł 12 grudnia w wieku 81 lat, spoczął na Powązkach Wojskowych. Do grobu odprowadziła go rodzina i kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego. W hołdzie lotniczym nad cmentarzem przeleciały cztery myśliwce.
Orkiestra wojskowa, kompania reprezentacyjna WP, kilka pocztów sztandarowych delegacje z wieńcami oraz trzech księży - lotników odprowadziło w środę po południu trumnę z ciałem kosmonauty od bramy cmentarza do grobu obok pomnika "Chwała Lotnikom Polskim".
W kondukcie za rodziną szli generałowie, oficerowie lotnictwa i żołnierze, ale też m.in. lewicowi politycy i mieszkańcy Warszawy. Generała pochowano z wojskową asystą i salwą honorową.
Wcześniej w środę w katedrze polowej WP biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz przewodniczył mszy św. w intencji Hermaszewskiego. Biskup w kazaniu przypomniał słowa Hermaszewskiego, który wspominał, że będąc w kosmosie "czuł czyjąś obecność". "+Nie znam nikogo, kto był wierzący (wyleciał w kosmos - PAP) i wróciłby ateistą. Ale znam takich, którzy polecieli w kosmos, jako niewierzący, ale wrócili z wiarą+” – mówił biskup cytując fragment jednego z wywiadów kosmonauty. Podkreślił, że wiarę zmarłego zna tylko Bóg oraz sam Mirosław Hermaszewski.
Premier Mateusz Morawiecki skierował odczytany w katedrze list z kondolencjami. "Żegnamy gen. Mirosława Hermaszewskiego pierwszego i jedynego polskiego kosmonautę" – przypomniał w piśmie odczytanym pod koniec mszy.
Urodzony 15 września 1941 r. w Lipnikach na Wołyniu, Mirosław Hermaszewski jako dwuletnie dziecko niemal cudem przeżył atak oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na zamieszkujących tam Polaków w nocy z 25 na 26 marca 1943 r. Tej nocy zginęło 182 mieszkańców Lipnik, w tym dziadek Hermaszewskiego – Sylwester.
Szef rządu podkreślił, że przez lata gen. Hermaszewski dział na rzecz rozwoju kosmonautyki. Zaznaczył, że pierwszy polski kosmonauta inspirował Polaków do działań, w których powinni mieć udział. Wyraził nadzieję, że wśród młodych osób znajdą się naśladowcy generała w dziedzinie kosmonautyki.
Urodzony 15 września 1941 r. w Lipnikach na Wołyniu, Mirosław Hermaszewski jako dwuletnie dziecko niemal cudem przeżył atak oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na zamieszkujących tam Polaków w nocy z 25 na 26 marca 1943 r. Tej nocy zginęło 182 mieszkańców Lipnik, w tym dziadek Hermaszewskiego - Sylwester. Następnego ranka małego Mirka odnalazł ojciec, który wyruszył na poszukiwania ocalałych mieszkańców wsi i resztek dobytku.
Po wojnie w 1945 r., wraz z rodziną, trafił do Wołowa niedaleko Wrocławia. Tu skończył szkołę podstawową i liceum. "Wielu młodym ludziom już na starcie wydaje się, że nie będą w stanie wiele osiągnąć. Mówią: jestem z biednej rodziny, co ja tam mogę. Nie wytyczają sobie żadnego życiowego celu i marnują życie. A to nie jest tak, że gdy ktoś osiągnął coś w życiu - np. został kosmonautą - to miał to zaplanowane od początku i już tak to szło" - tłumaczył w jednej z rozmów z PAP kosmonauta.
W 1960 r. zaczął latać szybowcem w Aeroklubie Wrocławskim, a później samolotami aeroklubu w Grudziądzu. W 1961 r. wstąpił do Wyższej Oficerskiej Szkoły Lotniczej w Dęblinie. Po szkole, którą ukończył jako prymus, został przydzielony do pułku obrony powietrznej w Poznaniu. Z wyróżnieniem ukończył Akademię Sztabu Generalnego w Warszawie. Służył w wojskach obrony powietrznej kraju jako dowódca eskadry w Słupsku, zastępca dowódcy pułku w Gdyni oraz dowódca 11. pułku myśliwców we Wrocławiu.
W 1976 r. trafił do grupy kandydatów na kosmonautów w ramach międzynarodowego programu Interkosmos, utworzonego przez ZSRR i rozpoczął szkolenie w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą. Lot, który przyniósł mu sławę, rozpoczął się 27 czerwca 1978 r. o godz. 17.27 naszego czasu. Wówczas z kosmodromu Bajkonur wystartował radziecki statek Sojuz 30, którego załogę stanowili Mirosław Hermaszewski i dowódca, radziecki pułkownik Piotr Klimuk. Po dwóch dniach załoga statku Sojuz 30 połączyła się ze stacją orbitalną Salut 6, gdzie przebywali już wcześniej kosmonauci Władimir Kowalonok i Aleksander Iwanczenkow.
Polak uczestniczył w eksperymentach naukowych obejmujących różne aspekty zachowania się organizmu człowieka w warunkach nieważkości. Prowadził obserwacje zórz polarnych oraz prace z zakresu teledetekcji. W sumie podczas lotu kosmonauci 126 razy okrążyli Ziemię, a przy okazji ustanowili kilka rekordów Polski zatwierdzonych przez Międzynarodową Federację Lotniczą. Lądowanie nastąpiło 5 lipca na stepach Kazachstanu.
W latach 1981-83 Hermaszewski był członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. Jak tłumaczył po latach na antenie jednej ze stacji telewizyjnych, o swoim udziale we WRON dowiedział się z telewizji. Kiedy się ona po raz pierwszy zebrała był w Moskwie, gdzie wówczas studiował w tamtejszej Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego.
Przy bramie cmentarza dwie osoby trzymały odnoszący się do tego okresu transparent z napisem: Widziałem "Długi" WRON-y CIEŃ na gronach Bohaterów" i opatrzony czerwoną gwiazdą.
W latach 1987-1990 był komendantem Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych, gdzie w 1988 r. otrzymał nominację generalską. Następnie pełnił funkcję zastępcy dowódcy Wojsk Lotniczych i Obrony Powietrznej (WLiOP) i szefa bezpieczeństwa lotów WLiOP.
Polak uczestniczył w eksperymentach naukowych obejmujących różne aspekty zachowania się organizmu człowieka w warunkach nieważkości. Prowadził obserwacje zórz polarnych oraz prace z zakresu teledetekcji. W sumie podczas lotu kosmonauci 126 razy okrążyli Ziemię, a przy okazji ustanowili kilka rekordów Polski zatwierdzonych przez Międzynarodową Federację Lotniczą. Lądowanie nastąpiło 5 lipca na stepach Kazachstanu.
Swój ostatni lot na samolocie bojowym, Migu-29, Hermaszewski odbył 5 października 2005 r., gdy ówczesny minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński dowiedział się, że jedyny polski kosmonauta nie wykonał do tej pory lotu pożegnalnego.
Do niedawna Hermaszewski był zapraszany na spotkania w całej Polsce, by opowiadać o swojej wyprawie i popularyzować kosmonautykę. W kwietniu 2011 r. znalazł się w gronie astronautów, nagrodzonych medalem "Za zasługi w podboju kosmosu" przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa z okazji 50. rocznicy lotu Jurija Gagarina.
Na warszawskim cmentarzu generała żegnał też Polski Związek Łowiecki - po opuszczeniu trumny do grobu myśliwi zagrali na rogach pożegnalny sygnał łowiecki. (PAP)
autor: Aleksander Główczewski
ago/ akub/