"Odwołanie się do Konstytucji 3 maja, jako najważniejszego święta narodowego, powinno prowadzić do refleksji nad państwem - czy potrafimy dbać o nie, reformować i poświęcać swoje własne interesy dla jego dobra" - powiedział PAP historyk dr Kamil Śmiechowski z Uniwersytetu Łódzkiego.
"Współcześnie, gdy znajdujemy się w stanie pewnego kryzysu konstytucyjnego, odwołanie się do święta konstytucji, jako najważniejszego święta narodowego, powinno prowadzić do refleksji nad państwem - czy potrafimy dbać o nie, czy potrafimy je reformować i poświęcać swoje własne interesy dla jego dobra" - powiedział PAP dr Kamil Śmiechowski z Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Łódzkiego.
PAP: Święto Narodowe Trzeciego Maja jest obchodzone w rocznicę uchwalenia w 1791 roku Konstytucji 3 maja. Ten dokument był pierwszą konstytucją w nowożytnej Europie, a drugą na świecie po amerykańskiej. Święto ustanowiono w 1919 roku, ale w świadomości Polaków rocznica istniała przez cały wiek XIX. Jaka jest geneza naszego przywiązania do tej daty?
Kamil Śmiechowski: To związane jest z pewną tęsknotą i wspomnieniem największej katastrofy dziejowej w historii Polski, jaką były rozbiory. Mieliśmy państwo, które uważało się za potężne, było nawet nieco zadufane przez to, co osiągnęło. A potem to państwo utraciliśmy. I to w dużej mierze na własne życzenie.
Konstytucja 3 Maja, która notabene została uchwalona w formie zamachu stanu, więc można byłoby się zastanawiać, czy była kiedykolwiek legalna, była tak naprawdę dramatyczną próbą ratowania dziedzictwa Rzeczypospolitej Obojga Narodów; rozwiązania pewnych strukturalnych problemów państwa, które sprawiały, że w zasadzie nie było ono w stanie normalnie funkcjonować, a szczególnie modernizować się tak, jak to czynili w tym czasie jego sąsiedzi. Konstytucja obowiązywała bardzo krótko, w zasadzie nigdy nie weszła w pełni w życie. Opór elit przeciwko niej był bardzo duży. Paradoksalnie, ta próba modernizacji i ratowania państwa, przyspieszyła jego upadek. Doprowadziła do kolejnego rozbioru, potem do powstania kościuszkowskiego i wreszcie do upadku Rzeczypospolitej.
PAP: Dla naszych przodków było to zatem święto "ku pokrzepieniu serc"?
K.Ś.: Wczujmy się w świadomość ludzi, którzy myśleli o historii Polski w XIX i XX wieku. Pewne napiętnowanie faktem, że udało nam się zrobić coś tak niewyobrażalnie głupiego, jak doprowadzenie do upadku takiego wspaniałego państwa, podnosiło w oczach kolejnych pokoleń wartość historycznych postaci, które próbowały temu upadkowi przeciwdziałać. Twórcy Konstytucji 3 maja byli tak naprawdę w mniejszości, gdy próbowali ją uchwalić. Gdyby było inaczej nie uciekaliby się do fortelu, jakim był wcześniejszy przyjazd wtajemniczonych posłów na obrady sejmu, które, według oficjalnego planu, po przerwie związanej ze świętami wielkanocnymi, miały rozpocząć się 5 maja. Gdyby byli w większości, nie musieliby uchwalać konstytucji w formie zamachu stanu. Jednocześnie okazało się, że opór przeciwko konstytucji był bardzo duży. Na tyle, że ówczesne elity, zwłaszcza najbogatsi posiadacze wielkich latyfundiów na kresach, wolały doprowadzić do upadku państwa, do oddania się w pełni pod protektorat m.in. Rosji niż do próby modernizacji kraju, która szkodziłaby ich interesom.
Polakom żyjącym pod rozbiorami trudno było żyć z taką świadomością, co doprowadziło do idealizacji konstytucji i jej twórców. Dla ludzi z XIX wieku był to silny argument ku pokrzepieniu serc - że jesteśmy w stanie sami wyrwać się ze statusu, w którym znaleźliśmy wbrew własnej woli, że potrafimy zrobić coś jako drudzy na świecie i myśleć o własnym państwie w kategoriach dobra wspólnego. Idealizacja sprawiła, że to święto weszło do kanonu wydarzeń patriotycznych, obchodzonych często nielegalnie i wbrew zaborcom. Władze, zwłaszcza w zaborze rosyjskim i pruskim, bardzo się starały, aby takich obchodów nie organizowano. Także w związku z tym, nabrało ono dla Polaków dużego znaczenia historycznego.
PAP: A jakie znaczenie może mieć to święto dla współczesnego Polaka?
K.Ś.: Współcześnie, gdy znajdujemy się w stanie pewnego kryzysu konstytucyjnego, odwołanie się do święta konstytucji, jako najważniejszego święta narodowego, powinno prowadzić do refleksji nad państwem - czy potrafimy dbać o nie, czy potrafimy je reformować i poświęcać swoje własne interesy dla jego dobra. Konstytucja próbowała odpowiedzieć na najbardziej palące bolączki ustrojowe I Rzeczypospolitej, z których najdotkliwsze było liberum veto, czyli system, który sprawiał, że w pewnym momencie niemożliwe stało się podjęcie jakiejkolwiek zmiany służącej zmodernizowaniu państwa. Konstytucja to była próba, aby - używając radykalnego określenia - ucywilizować nasz ustrój.
Dystans, jaki dzieli nas od 1791 roku, jest bardzo duży. Ale dla współczesnego człowieka może to być szkoła myślenia patriotycznego, a na gruncie pragmatycznym - myślenia o państwie jak o dobru wspólnym, które powinno być oparte na takim konstruowaniu umowy społecznej pomiędzy różnymi grupami, mającymi rozbieżne cele i interesy, aby całość mogła dobrze funkcjonować. Chodzi o to, by wszyscy mogli się w państwie dobrze czuć, ale jednocześnie, aby ono sprawnie działało. Wielu ludzi lubi powoływać się na historię, szukać w niej własnych wzorów, natomiast jej przełożenie "jeden do jednego" na dzisiejsze czasy jest bardzo trudne, a nawet niemożliwe. Ale jestem daleki od przekonania, że mamy jakiś zestaw cech czy wad narodowych, które miałyby nam uniemożliwiać stworzenie silnego i dobrze zarządzanego państwa. (PAP)
Rozmawiała: Agnieszka Grzelak-Michałowska
agm/ aszw/