Na cmentarzu żydowskim w Kielcach upamiętniono 45 dzieci żydowskich zamordowanych przez Niemców 80 lat temu. Najmłodsza z ofiar miała 15 miesięcy, najstarsza 13 lat. Dzieci są najbardziej bezbronnymi z ofiar wojen - podkreślali uczestnicy uroczystości.
Uroczystości odbyły się we wtorek przy grobie ofiar na kieleckim cmentarzu żydowskim. Zorganizowało je Stowarzyszenie im. Jana Karskiego.
"Ten grób jest symbolem niewysłowionego barbarzyństwa. Głównymi i najbardziej bezbronnymi ofiarami każdej wojny zawsze są dzieci, czy to wojny domowej w znaczeniu rodziny, czy wojen politycznych. Dzieci nie zaprotestują, nie zastrajkują i one zawsze płacą najwyższą cenę" – podkreślił Bogdan Białek, prezes stowarzyszenia.
Kiedy wydawałoby się, że coś takiego się nie powtórzy - dodawał Białek - do podobnych barbarzyństw dochodzi obecnie w Ukrainie, gdzie dzieci są porywane, gwałcone i mordowane. „Fakt takiego barbarzyństwa ukazuje nikczemność ludzkiej natury, naszą nieczułość i niewrażliwość” – podkreślił.
Wiosną 1943 roku Niemcy rozpoczęli w Kielcach likwidację obozu, w którym pozostała nieduża grupa Żydów, niewywiezionych latem poprzedniego roku na śmierć do Treblinki. W Kielcach pozostało około 1,5 tys. Żydów w obozach pracy. 23 maja 1943 roku Niemcy zastrzelili na cmentarzu żydowskim 45 dzieci, uznając je za niezdolne do pracy. Najmłodsze miało 15 miesięcy, najstarsze 13 lat.
Spotkanie modlitewne poprowadził rabin Włodzimierz Kac, przewodniczący Gminy Żydowskiej w Katowicach. "Tragedia tych dzieci jest wyjątkowa. Trudno sobie wyobrazić co one czuły, ale zastanawiające jest też to, co czuli ludzie, którzy podejmowali decyzje o tym mordzie, co czuli wykonawcy, którzy mordowali dzieci, jak oni mogli dalej żyć. To jest niepojęte, to był po prostu mord na bezbronnych dzieciach” – mówił Kac.
W uroczystościach upamiętniający mord na dzieciach żydowskich wzięła udział kielecka młodzież. Odczytano nazwiska ofiar oraz przesłanie Stefana Zabłockiego, który wraz z dwoma kolegami uciekł z grupy dzieci prowadzonych na zagładę.
„Musimy zdawać sobie sprawę, że ideologie przesłaniają zdrowy rozsądek, a zgoda na nie powoduje, że rodzi się nienawiść" - powiedziała naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej dr Dorota Koczwańska-Kalita.
"Tam, gdzie rodzi się nienawiść, człowiek zapomina, kim jest. W najnowszej historii takich sytuacji mamy bardzo dużo. Czasami zastanawiam się, czy to wszystko, co dzieje się wokół nas, to nie jest jakaś jedna wielka hipokryzja. Z jednej strony pamiętamy, ale z drugiej nie przezwyciężamy naszych słabości, nienawiści, która jest tak naprawdę wszechobecna. Musimy o tym pamiętać, być może dzięki takim uroczystościom, młode pokolenie będzie kształtować swoje postawy zupełnie inaczej” – powiedziała naczelnik kieleckiego IPN.
Wiosną 1943 roku Niemcy rozpoczęli w Kielcach likwidację obozu, w którym pozostała nieduża grupa Żydów, niewywiezionych latem poprzedniego roku na śmierć do Treblinki. W Kielcach pozostało około 1,5 tys. Żydów w obozach pracy. 23 maja 1943 roku Niemcy zastrzelili na cmentarzu żydowskim 45 dzieci, uznając je za niezdolne do pracy. Najmłodsze miało 15 miesięcy, najstarsze 13 lat. (PAP)
autor: Wiktor Dziarmaga
wdz/ aszw/