Sąd Najwyższy uniewinnił Wincentego Witosa i dziewięciu innych historycznych liderów PSL i PPS skazanych w politycznym procesie brzeskim w latach 30. XX wieku. Skazujące wyroki sądów obu instancji zapadłe w tej sprawie w latach 1932–33 zostały uchylone.
Kasację w sprawie w 2020 r. złożył poprzedni Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar; o pełne uniewinnienie skazanych apelowało wielokrotnie współczesne PSL. W przedwojennym "procesie brzeskim" skazano przywódców opozycyjnego Centrolewu, w tym historycznego przywódcę PSL Wincentego Witosa. Zarzucono im przygotowywanie zamachu stanu.
Czwartkowej rozprawie przewodniczył prezes Izby Karnej Michał Laskowski. W ustnym uzasadnieniu zaznaczył, że śledztwo i proces, które w sprawie "brzeskiej" miały miejsce "stanowiły przykład instrumentalnego wykorzystania prawa i sądu do prześladowania przeciwników politycznych". "Był to przykład nadużycia prawa, który jest niemożliwy do zaakceptowania" - dodał.
Wskazał jednocześnie, że można było w tej sprawie pójść drogą bardzo formalną - uznać, że kasacja jest niedopuszczalna i umorzyć postępowanie kasacyjne. O takie rozstrzygnięcie wnioskował podczas rozprawy prokurator, wskazując m.in. na bardzo fragmentaryczne zachowanie akt przedwojennych procesów.
"Moglibyśmy napisać bardzo poprawne uzasadnienie takiej decyzji, byłoby to rozwiązanie łatwe" - zaznaczył Laskowski nawiązując do możliwości umorzenia sprawy i dodał, że sądy "ulegają niekiedy takiej pokusie łatwych rozwiązań". Prezes Laskowski podkreślił jednak, że "takie rozwiązanie z całą pewnością nie byłoby rozwiązaniem sprawiedliwym".
Ocenił, że czwartkowy wyrok SN stanowi "późne zadośćuczynienie" dla skazanych 90 lat temu. Jednocześnie podkreślił, że cała sprawa "powinna stanowić lekcję na temat roli prawa i sądów w demokratycznym państwie prawa". "Także dla przedstawicieli władzy wykonawczej, ustawodawczej i dla nas wszystkich" - mówił Laskowski.
"W ocenie SN o żadnej przemocy, w znaczeniu przemocy fizycznej, a tylko taka mogła prowadzić do zrealizowania znamion zarzucanego oskarżonym przestępstwa, ze strony Centrolewu, a tym bardziej oskarżonych, w świetle prawidłowo ocenionych dowodów nie mogło być mowy" - mówił sędzia Eugeniusz Wildowicz.
Ponadto - jak kontynuował - sprawa ta "powinna także stanowić przestrogę przed pokusą ulegania ponad miarę emocjom politycznym i zwalczania przeciwników politycznych z wykorzystaniem instrumentów państwa i prawa, podejmowaniem działań wbrew prawu i konstytucji dla osiągniecia celów politycznych i poszerzenia zakresu władzy". "W tym właśnie wyraża się aktualność problematyki, której dotyczy ta sprawa i stąd potrzeba wydania takiego wyroku" - zaznaczył Laskowski.
"Któż, jak nie Sąd Najwyższy, miałby wydać orzeczenie sprawiedliwe" - zaznaczył prezes Izby Karnej SN.
Również sprawozdawca tej sprawy sędzia Eugeniusz Wildowicz powiedział, że kasacja RPO "okazała się zasadna i zasługuje na uwzględnienie". "W ocenie SN o żadnej przemocy, w znaczeniu przemocy fizycznej, a tylko taka mogła prowadzić do zrealizowania znamion zarzucanego oskarżonym przestępstwa, ze strony Centrolewu, a tym bardziej oskarżonych, w świetle prawidłowo ocenionych dowodów nie mogło być mowy" - mówił.
"Orzekające w tej sprawie sądy nie mogły nie wiedzieć, że Centrolew w istocie przemocy, jako środka do przejęcia władzy w Polsce nie tylko nie zakładał, ale nawet nie dopuszczał" - podkreślił sędzia Wildowicz. Jak dodał SN nie ma wątpliwości, że całokształt przedsięwzięć podjętych w 1930 r. przez sześć stronnictw, które wchodziły w skład Centrolewu, mieścił się w "ramach legalnej działalności publicznej", a poczynania oskarżonych "znajdowały ochronę w mandatach poselskich".
Proces brzeski był konsekwencją represyjnych działań podjętych przeciwko opozycji przez marszałka Józefa Piłsudskiego w 1930 r. Działania te były jego reakcją na coraz większą aktywność stronnictw tzw. Centrolewu - antysanacyjnej koalicji powstałej w 1929 r.
Trzeci z sędziów SN orzekających w tej sprawie Paweł Wiliński odnosząc się do kwestii niezachowania się dużej części akt przedwojennych spraw wskazał, że dwa lata zajęło odtwarzanie akt i "SN bardzo wnikliwie się tą kwestią zajął". "To było wystarczające. W przeciwnym wypadku, czy to po powodzi, która we Wrocławiu zatopiła akta i uniemożliwiła prowadzenie wielu postępowań, czy też skazań stalinowskich, gdzie też wiele akt było odtwarzanych, również wtedy mielibyśmy blokady do rozpoznawania spraw" - argumentował sędzia Wiliński.
Proces brzeski był konsekwencją represyjnych działań podjętych przeciwko opozycji przez marszałka Józefa Piłsudskiego w 1930 r. Działania te były jego reakcją na coraz większą aktywność stronnictw tzw. Centrolewu - antysanacyjnej koalicji powstałej w 1929 r., w skład której wchodziły: Polska Partia Socjalistyczna, Polskie Stronnictwo Ludowe "Wyzwolenie", Polskie Stronnictwo Ludowe "Piast", Chrześcijańska Demokracja, Stronnictwo Chłopskie oraz Narodowa Partia Robotnicza.
Odpowiedź Piłsudskiego na mobilizację sił opozycyjnych była zdecydowana. 25 sierpnia stanął na czele nowego rządu. Cztery dni później, na posiedzeniu Rady Ministrów postawił wniosek o rozwiązanie parlamentu. 30 sierpnia na mocy decyzji prezydenta Ignacego Mościckiego parlament został rozwiązany. Wybory wyznaczono na 16 listopada (Sejm) i 23 listopada (Senat).
W nocy z 9 na 10 września 1930 r. żandarmeria wojskowa i policja aresztowały kilkunastu opozycyjnych polityków. Wobec więzionych w Brześciu parlamentarzystów stosowano wyjątkowe szykany. Znęcano się nad nimi psychicznie, wykonując pozorowane egzekucje, głodzono i jednocześnie nie pozwalano rodzinom dostarczać żywność, zmuszano do upokarzających prac.
Ostatecznie przygotowany przez prokuraturę akt oskarżenia objął 11 parlamentarzystów więzionych w Brześciu. Na ławie oskarżonych znalazło się sześciu członków PPS: Herman Lieberman, Norbert Barlicki, Adam Pragier, Stanisław Dubois, Adam Ciołkosz i Mieczysław Mastek, oraz pięciu ludowców: Wincenty Witos, Władysław Kiernik, Kazimierz Bagiński, Józef Putek i Adolf Sawicki.
Proces brzeski rozpoczął się 26 października 1931 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Odbyło się ponad 50 rozpraw. 13 stycznia 1932 r. zapadły wyroki. Dubois, Ciołkosz, Mastek, Pragier i Putek skazani zostali na trzy lata więzienia, Lieberman, Barlicki i Kiernik na dwa i pół roku, Bagiński na dwa lata, a Witos na półtora roku. Sawickiego uniewinniono.
Później odbyły się dwie rozprawy apelacyjne - w lutym i lipcu 1933 r. Przedwojenny Sąd Najwyższy bowiem - za pierwszym razem - w maju 1933 r. skierował sprawę do ponownego rozpoznania w sądzie apelacyjnym, zaś za drugim razem, w październiku 1933 r., zdecydował o utrzymaniu wyroków.
Amnestia prezydenta Władysława Raczkiewicza, którą w 1939 r. już podczas wojny zostali objęci wszyscy skazani, nie oznaczała zaś całkowitej ich rehabilitacji i formalnego uniewinnienia. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ mok/