Żegnamy wiernego żołnierza Rzeczypospolitej, bohatera naszej wolności, którego przykład życia pozostanie dla nas wzorem miłości do ojczyzny – napisał premier Mateusz Morawiecki do uczestników pogrzebu weterana spod Monte Cassino kpt. Władysława Szwendera w Międzyrzecu Podlaskim.
Mszą świętą w kościele parafialnym pw. Świętego Mikołaja w Międzyrzecu Podlaskim rozpoczęły się w środowe południe uroczystości pogrzebowe kpt. Władysława Szwendera – weterana spod Monte Cassino i ostatniego z mieszkających w kanadyjskiej prowincji Alberta żołnierzy 2. Korpusu Polskiego.
Premier Mateusz Morawiecki w liście odczytanym podczas uroczystości przez posła PiS Marcina Duszka przypomniał, że Władysław Szwender zmarł w kanadyjskim Edmonton. "Dzisiaj jednak wypełniamy ostatnią wolę zmarłego, który pragnął, aby jego prochy zostały złożone w ojczystej ziemi. Czynimy to z ceremoniałem wojskowym, jaki należy się bohaterom, pełni wdzięczności i szacunku wobec człowieka, który w ciągu swego długiego życia złożył liczne dowody całkowitego oddania ojczyźnie" – podał premier.
Jak wskazał, Władysław Szwender urodził się w pierwszych latach odrodzonej II Rzeczypospolitej, lecz nie było mu dane doczekać w wolnym kraju dorosłości. "Należał do tego pokolenia, które doświadczyło dramatu ponownej utraty przez Polskę niepodległości" – napisał.
"Po brutalnej napaści i podziale naszej ojczyzny przez nazistowskie Niemcy i sowiecką Rosję został deportowany do gułagu w głąb Rosji, z której udało mu się wydostać dopiero wraz z armią Andersa" – podał premier przypominając, że Szwender, jako żołnierz II Korpusu Polskiego przeszedł szlak bojowy zaliczany do najtrudniejszych w naszej historii i wojskowości, walczył pod Monte Cassino, gdzie został ciężko ranny, a potem – przypomniał – uczestniczył w walkach o Ankonę i Bolonię.
"Opromieniony chwałą zwycięzcy nie mógł jednak powrócić po zakończeniu działań wojennych ani do rządzonej przez komunistów Polski ani tym bardziej na rodzinną Nowogródczyznę, która weszła w skład sowieckiego imperium" – wskazał premier. Jak dodał, będąc zaledwie 22-letnim weteranem Szwender zmuszony był szukać dla siebie nowej ojczyzny. "Wybrał Kanadę, choć o Polsce nigdy nie zapomniał i zawsze nosił ją w sercu" – stwierdził.
Morawiecki w liście podał, że śp. kpt. Szwender ułożył sobie życie w Edmonton, gdzie wraz ze śp. żoną Wandą doczekali się pięciorga dzieci. Zapamiętano go – wskazał – jako człowieka niezwykłej skromności i wielkiej pogody ducha, którym nigdy nie kierowała gorycz czy zniechęcenie. "Zawsze myślał o innych a swój czas i siły bezinteresownie poświęcał na potrzebujących. Zwłaszcza z organizacji polonijnych i kombatanckich" – napisał premier dodając, że chętnie dzielił się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami z kolejnymi pokoleniami Polaków.
"Żegnamy dziś wiernego żołnierza Rzeczypospolitej, bohatera naszej wolności, którego przykład życia pozostanie dla nas wzorem miłości do ojczyzny. Wierzę, że wspomnienie o zmarłym i przesłanie jego życie pozostaną z nami na zawsze" - napisał w liście Morawiecki.
Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk w liście odczytanym podczas uroczystości przez naczelnika Wydziału Awansów i Odznaczeń UdSKiOR płk. Mirosława Demediuka napisał, że historia życia Władysława Szwendera zatoczyła koło otwierając się i zamykając w rodzinnym Międzyrzecu Podlaskim. "Właśnie tutaj zamyka się księga ziemskich dokonań żołnierza i patrioty oddanego w służbie dla Polski" – podał.
Jak wskazał, w życiorysie złożonym w UdSKiOR kpt. Szwender opisał swoją drogę do wojska wyrażając przy tym wdzięczność gen. Andersowi za ocalenie tysięcy ludzi. "Opisał wojenną wędrówkę zakończoną gorzkim zwycięstwem skazującym jednakże wielu na emigracyjny chleb" – podał. "Nie wspomniał o ranach poniesionych pod Monte Cassino ani o Krzyżu Walecznych i innych odznaczeniach" – napisał dodając, że o tym dowiedzieli się z innych dokumentów.
"Było dla mnie zaszczytem współpracować z panem kapitanem, spotykać się z nim na uroczystościach, wspólnie świętować rocznice wielkich polskich zwycięstw" - napisał Kasprzyk w odczytanym przesłaniu.
Ks. proboszcz Dariusz Parafiniuk w homilii wygłoszonej podczas nabożeństwa stwierdził, że "nikt nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie" a przykład śp. Władysława Szwendera "jest dla nas szansą, abyśmy mówiąc o umiłowaniu ojczyzny, Polski mieli konkretne spojrzenie na życie człowieka, który nie szczędził sił, krwi, marzeń, swojego zapału po to, aby budować naszą ojczyznę".
Po nabożeństwie kondukt przeszedł na Cmentarz Parafialny w Międzyrzecu Podlaskim, gdzie urna z prochami kpt. Władysława Szwendera została złożona do rodzinnego grobu. Asystę wojskową uroczystości zapewnił Batalion Zmechanizowany 1 Warszawskiej Brygady Pancernej stacjonujący w Białej Podlaskiej i rekonstruktorzy w historycznych mundurach żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, walczącego pod dowództwem gen. Władysława Andersa.
Władysław Szwender urodził się 24 października 1924 r. w Międzyrzecu Podlaskim. W kwietniu 1940 r., wraz z rodziną, został zesłany przez NKWD z Baranowicz do północnego Kazachstanu. Od marca 1942 r. był żołnierzem 10. Dywizji Piechoty w składzie Armii Polskiej formowanej w ZSRS. Od maja 1942 r. służył na Bliskim Wschodzie w 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Od lutego 1944 r. walczył w kampanii włoskiej w 6. Batalionie Strzelców Karpackich.
"W kwietniu 1944 r. zastąpiliśmy wojska brytyjskie w IV bitwie o Monte Cassino. Aby dotrzeć do punktu wyjścia, przeszliśmy nocą około 20 kilometrów w bardzo trudnym błotnistym, górzystym terenie. Po kilku dniach nasza 4 kompania piechoty została wycofana na szkolenie do walki z czołgami. Ponownie wróciliśmy na pozycje startowe, ale tym razem przewieziono nas jeepami. Pierwszy atak rozpoczął się po 2 godzinach pierwszego ostrzału artyleryjskiego o godzinie 1 w nocy 11 maja. Po dużych stratach otrzymaliśmy rozkaz powrotu na miejsce startu. Przygotowywaliśmy się do kolejnego uderzenia, wykrywając pozycje wroga i uzupełniając zapasy amunicji i innych zapasów. Drugi atak naszej kompanii miał miejsce 17 maja. Wzięliśmy w nim udział wraz z czołgami w kierunku Massa Albaneta. W Gorge, po zmasowanym ostrzale przez wroga, zostałem ranny i przewieziony do punktu pierwszej pomocy, a następnie przetransportowany do głównego punktu medycznego i do szpitala w Casa Massimo" - wspominał walki Władysław Szwender na portalu Canadian Polish Historical Society.
Władysław Szwender w kwietniu 1940 r. wraz z rodziną został zesłany przez NKWD z Baranowicz do północnego Kazachstanu. Od marca 1942 r. był żołnierzem 10. Dywizji Piechoty w składzie Armii Polskiej formowanej w ZSRS. Od maja 1942 r. służył na Bliskim Wschodzie w 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Od lutego 1944 r. walczył w kampanii włoskiej w 6. Batalionie Strzelców Karpackich.
Jako żołnierz 6. batalionu 3. Dywizji Strzelców Karpackich, brał następnie udział w zwycięskich walkach 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andresa o Ankonę i Bolonię. Po wojnie Nowogródczyzna, czyli rodzinne strony kpt. Władysława Szwendera znalazły się w granicach Związku Sowieckiego.
"Nie miałem zamiaru wracać do Polski, która była pod rządami komunistów. Moi rodzice i siostra byli jeszcze na Syberii. Ponieważ Kanada zaproponowała przyjęcie 5000 żołnierzy na dwuletni kontrakt do pracy na kanadyjskich farmach, zgłosiłem się na ochotnika. Po podpisaniu umowy i badaniach lekarskich, na pokładzie +Sea Robina+ przybył do Halifaxu pierwszy transport 1691 osób" - wspominał.
Osiedlił się w Edmonton, w prowincji Alberta. Był działaczem kombatanckim i polonijnym. Został uhonorowany Krzyżem Walecznych, Krzyżem Monte Cassino, Medalem Pro Bono Poloniae oraz wieloma innymi odznaczeniami polskimi i brytyjskimi. Kpt. Władysław Szwender zmarł 31 maja 2022 roku w Edmonton w wieku 97 lat. Był ostatnim z mieszkających w kanadyjskiej prowincji Alberta żołnierzem 2. Korpusu Polskiego gen. Władysława Andersa.
W listopadzie 2022 roku, syn weterana, mieszkający w Kanadzie, Jerzy Szwender przekazał do Muzeum Polskich Sił Zbrojnych, prowadzonego przez Fundację Niepodległości w Lublinie, odznaczenia, wojenne fotografie i osobiste pamiątki kpt. Władysława Szwendera.(PAP)
Autor: Piotr Nowak
pin/ dki/