390 lat temu, 7 września 1633 r., wojska Rzeczypospolitej dowodzone przez króla Władysława IV dotarły pod oblężony przez wojska moskiewskie Smoleńsk, aby rozstrzygnąć o przynależności tej strategicznie położonej twierdzy, stanowiącej klucz do panowania nad tą częścią Rusi.
Jeden z najsłynniejszych obrazów Jana Matejki przedstawia królewskiego błazna Stańczyka. Malarz przedstawił go jako zamyślonego nad losem Rzeczypospolitej męża stanu. Za jego plecami trwa bal zorganizowany przez królową Bonę Sforzę. Pełny, mało znany, tytuł płótna to „Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska”. Przedstawia wydarzenia z roku 1514, gdy wojska moskiewskie zajęły twierdzę położoną w strategicznie położonym punkcie tzw. „bramy smoleńskiej” na kresach Litwy.
Panowanie Moskwy nad Smoleńskiem było jedynie przejściową porażką Polski i Litwy. Miasto jeszcze wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk, ale ta strata mogła uświadamiać panującym w Polsce i na Litwie Jagiellonom rosnącą potęgę wschodniego sąsiada, którego władcy rozpoczynali mozolny, trwający ponad dwa stulecia proces „zbierania ziem Rusi”. To sugerował Matejko umieszczając na rozgwieżdżonym niebie w oknie obok fotela Stańczyka kometę, którą interpretowano jako przepowiednię nieszczęść.
W 1613 r. na tronie carskim zasiadł przedstawiciel nowej dynastii Romanowów Michał I, chcący kontynuować wymierzoną w Polskę i Litwę politykę ekspansji na zachód zapoczątkowaną podczas burzliwego panowania Iwana Groźnego. Pierwszym krokiem miało być odzyskanie Smoleńska, który od 1611 r. znajdował się pod panowaniem Rzeczypospolitej.
120 lat po wydarzeniach przedstawionych na obrazie Matejki rywalizacja o Smoleńsk i ziemie na pograniczu moskiewsko-litewskim wchodziła w decydujący etap. Moskwa wychodziła z wielkiej smuty, która przyniosła bezprecedensowy upadek państwa i - pamiętaną do dziś - okupację Moskwy przez wojska Rzeczypospolitej oraz ich moskiewskich sprzymierzeńców. W 1613 r. na tronie carskim zasiadł przedstawiciel nowej dynastii Romanowów Michał I, chcący kontynuować wymierzoną w Polskę i Litwę politykę ekspansji na zachód zapoczątkowaną podczas burzliwego panowania Iwana Groźnego. Pierwszym krokiem miało być odzyskanie Smoleńska, który od 1611 r. znajdował się pod panowaniem Rzeczypospolitej.
Starzejący się król Zygmunt III Waza dążył do utrzymania pokoju. Zdawał sobie sprawę ze złej sytuacji finansowej Rzeczypospolitej i wyczerpania sił wojną ze Szwecją zakończoną w 1629 r. Mimo przywiązania do katolicyzmu jednoznacznie odrzucił propozycję włączenia się do wojny trzydziestoletniej przeciwko państwom protestanckim. Miał także nadzieję na zachowanie spokoju w stosunkach z Turcją. Intrygi przeciwko Polsce knuła Szwecja. Gdy nie udało się podburzyć przeciwko Rzeczypospolitej nowego hetmana wojsk kozackich, dyplomacja sąsiada zza Bałtyku postanowiła przekonać do wspólnej wojny Moskwę. Już od 1629 r. kierowała do Moskwy poselstwa mające przekonać cara do wojny z Rzeczpospolitą, tak aby w tym czasie wojska szwedzkie mogły podjąć ofensywę w państwach Rzeszy.
Wiosną 1632 r. na Sejmie posłowie debatowali o zbliżającej się wojnie. 3 marca przed jej wybuchem ostrzegał hetman Lew Sapieha. Polityk był najwybitniejszym znawcą polityki moskiewskiej, śledzącym jej tajniki od ponad czterdziestu lat. Sejm zdecydował o zaciągu 4,5 tysiąca żołnierzy do obrony wojewódzka smoleńskiego. Ciężar obrony miał spoczywać na twierdzy smoleńskiej obsadzonej przez zaledwie pół tysiąca żołnierzy, a na wschód miał wyruszyć królewicz Władysław. Kilka tygodni po przemówieniu Sapiehy, 30 kwietnia 1632 r. zmarł król Zygmunt III Waza.
Do jesieni udało się zwiększyć załogę Smoleńska do 2,5 tysiąca żołnierzy. Pozostałe miasta były obsadzone znacznie słabiej. Ponad dwadzieścia wpadło w ręce Moskwy już podczas krótkiej kampanii jesienią roku 1632. W listopadzie Moskwianie dotarli pod Smoleńsk. Równolegle na polach elekcyjnych pod Warszawą wybrano władcą Władysława Wazę. Nowy król natychmiast rozpoczął przygotowania do odsieczy oblężonej twierdzy. Siły moskiewskie były również atakowane podjazdami przez oddziały hetmana Aleksandra Gosiewskiego.
Na czele głównych sił moskiewskich, po długich sporach toczonych na Kremlu, stanął bojar Michaił Szein. Jego armia miała uderzyć wprost na Smoleńsk, a na skrzydłach miały ją wspierać dwa niewielkie korpusy dążące do opanowania pozostałych twierdz smoleńszczyzny. W szczytowym momencie kampanii Szein dysponował około 30 tysiącami żołnierzy. Wśród nich było kilka tysięcy doskonale wyszkolonych najemników z Europy Środkowej. Posiadając ogromną przewagę w liczbie żołnierzy oraz sile ognia artylerii Moskwa zdecydowała się na rozpoczęcie oblężenia twierdzy w październiku 1632 roku, a więc tuż przed surową zimą. Wkrótce na oblegających spadły dwie klęski trapiące wszystkie armie walczące w głębi Rusi – mróz oraz choroby. Sprzymierzeńcem obrońców były także typowe dla imperium rosyjskiego problemy z zaopatrzeniem i dostawami uzbrojenia. Dopiero po kilkunastu tygodniach oblężenia pod Smoleńska dotarły ciężkie działa zdolne do skutecznego ostrzału murów długich na ponad 6,5 kilometra, wysokich na ponad 10 metrów i grubych na 5-6 metrów.
W marcu 1633 roku do Smoleńska dotarły polskie posiłki, które dostarczyły proch. Nie niepokojone przez Moskwian weszły w mury twierdzy w Wielką Sobotę 26 marca. Dopiero w czerwcu 1633 r. obrońcy zostali całkowicie odcięci od pomocy, a siły moskiewskie rozpoczęły pracę przy podkopach pod mury twierdzy. Najbardziej dramatyczny moment oblężenia miał miejsce 20 czerwca, gdy potężna mina wybuchła pod basztą przy bramie Małachowskiej doprowadzając do zawalenia się odcinka murów. W źle przygotowanym wybuchu zginął konstruktor podkopu oraz najbliżej stojące oddziały. Gdy ruszyły do szturmu zostały zmasakrowane ogniem zza szańca zbudowanego za murem. Dowódcy moskiewscy wysyłali kolejne fale atakujących, które spotkał podobny los. Kolejne miny podłożone pod mury wybuchły w lipcu niszcząc znaczny odcinek muru, ale nie przynosząc rozstrzygnięcia bitwy.
Król marzył o marszu na Moskwę, obaleniu Romanowów i ustanowieniu carem swojego brata Jana Kazimierza. Potem wspólnie ze sprzymierzoną Moskwą miał zaatakować Szwecję i ustanowić imperium Wazów wokół Bałtyku. Plany te pokrzyżowała postawa wojsk moskiewskich, które zachowały zdolność do obrony w głębi swojego państwa. Co równie istotne, Rzeczypospolitej groziło wznowienie wojny ze Szwecją i atak Turcji.
Nowy król zadeklarował, że osobiście wyruszy z odsieczą. Jego energiczne działania poparli posłowie i senatorowie ustalając wysokie podatki na rzecz wojska. Uważano, że utrata Smoleńska i otwarcie dla Moskwy drogi w głąb Litwy jest klęską na którą Rzeczpospolita nie może sobie pozwolić. Armia królewska miała liczyć około 20 tysięcy żołnierzy, w większości piechoty, co wywołało zdziwienie szlachty stawiającej na działania konnicy. Był to element reform armii planowanych przez Władysława IV. W maju, po mszy w warszawskiej kolegiacie św. Jana w czasie której poświęcono rapier króla, wyruszono na wschód. Marsz był bardzo powolny, ponieważ wciąż uzupełniano stany chorągwi. 17 sierpnia armia dotarła pod Orszę, koło Witebska.
Na początku września sytuacja obrońców była już dramatyczna. Król znalazł ochotnika, który przedarł się do Smoleńska i przekazał podtrzymującą morale obrońców wieść o bliskiej odsieczy. Bohater wrócił do obozu królewskiego i przekazał wieści od obrońców. Na naradzie 6 września podjęto decyzję o ataku na siły Moskwy na południe od miasta. Następnego dnia rozpoczęła się bitwa, która przyniosła obu stronom ogromne straty. Oddziały polsko-litewskie przebijały się przez kolejne linie okopów i umocnień moskiewskich. Najtrudniejszym do zdobycia ośrodkiem oporu była położona na przedpolach twierdzy cerkiew otoczona ziemnymi umocnieniami.
Bitwa na przedpolach Smoleńska trwała kilkanaście dni. Dopiero 23 września król objechał pole bitwy, co miało być sygnałem, że wojska moskiewskie zostały zepchnięte do warownych obozów. Następnego dnia hetman Gosiewski przekazał władcy klucze do miasta.
27 września na zapchnięte do obozów siły moskiewskie Władysław IV rzucił całą zdolną do walki piechotę. W nocy z 28 na 29 wrześnie Szein zdecydował o podpaleniu części obozów i odwrocie na Moskwę. Ulewny deszcz ugasił płomienie co sprawiło, że w ręce zwycięzców wpadły ogromne zapasy. „Wiele żywności, a osobliwie wiele sucharów, mąk, krup, słonin, miodów, soków, jajec, maseł, serów, siana, co by go na sto wozów nie zabrał. Do tego wiele knotów, kul, muszkietów, rydlów, motyk i inszych instrumentów wojennych, a przy tem działa dwa wielkie” – czytamy w jednym z diariuszów bitwy. Resztki sił Szeina wycofały się do największego warownego obozu, gdzie miały oczekiwać na odsiecz, która nigdy nie nadeszła. Wyczerpane wojska moskiewskie skapitulowały 1 marca 1634 roku. „Wdzięcznaż to była obozowa zabawa nasza, gdy oni sędziwi starcowie Szein, Prozorowski, Izmajłow, Białosielski, z pułkownikami, obersterami i ze wszystką starszyzną wojskową, z koni pozsiadawszy i przed KJM (który na koniu dzielnym i świetno przybranym siedział) przyszedłszy, w samą ziemię czołem bili”. Przed królem padło 121 chorągwi, które w akcie łaski król zwrócił Moskwianom.
Zawarty 14 czerwca 1634 r. pokój w Polanowie potwierdzał przynależność Smoleńska do Rzeczypospolitej. Władysław IV w zamian za odszkodowanie w wysokości 20 tys. rubli zrezygnował z tytułu cara moskiewskiego i zrzekł się pretensji do tronu na Kremlu. Moskwa zrezygnowała z żądań terytorialnych w Estonii, Inflant, Kurlandii i Semigalii i zobowiązała się do wypłacenia reparacji wojennych.
Król marzył o marszu na Moskwę, obaleniu Romanowów i ustanowieniu carem swojego brata Jana Kazimierza. Potem wspólnie ze sprzymierzoną Moskwą miał zaatakować Szwecję i ustanowić imperium Wazów wokół Bałtyku. Plany te pokrzyżowała postawa wojsk moskiewskich, które zachowały zdolność do obrony w głębi swojego państwa. Co równie istotne, Rzeczypospolitej groziło wznowienie wojny ze Szwecją i atak Turcji.
Zawarty 14 czerwca 1634 r. pokój w Polanowie potwierdzał przynależność Smoleńska do Rzeczypospolitej. Władysław IV w zamian za odszkodowanie w wysokości 20 tys. rubli zrezygnował z tytułu cara moskiewskiego i zrzekł się pretensji do tronu na Kremlu. Moskwa zrezygnowała z żądań terytorialnych w Estonii, Inflant, Kurlandii i Semigalii i zobowiązała się do wypłacenia reparacji wojennych. Umiarkowane postanowienia traktatu miały przekonać Moskwę do przyszłych wspólnych działań przeciw Szwecji i Turcji. Traktat zapewnił dwadzieścia lat pokoju na wschodzie i stał się symbolem szczytowego okresu potęgi Rzeczypospolitej. W drugiej połowie XVII wieku Rzeczpospolita utraciła inicjatywę na wschodzie. W 1654 r. Moskwa wznowiła ekspansję na zachód.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ pat/