W Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie pamięć o własnych dziejach jest żywa, nie ma historyków odnoszących sukces na Zachodzie; brakuje ich publikacji w języku angielskim - zgodzili się historycy Norman Davies i Timothy Snyder podczas dyskusji w Warszawie.
Profesorowie Davies i Snyder - jak powiedział Aleksander Smolar otwierając w czwartek dyskusję pt. "Kto i dla kogo pisze historię" - to nieliczni historycy, którzy przedstawiając historię Europy nie koncentrują się jedynie na jej zachodniej części, ale także uwzględniają Europę Środkową i Wschodnią. Dzieje krajów takich jak np. Polska do niedawna były - jak zauważył Smolar - prawie nieobecne w światowej historiografii m.in. dlatego, że "historii nie piszą przegrani i narody peryferyjne".
"Winston Churchill powiedział po wojnie, kiedy już nie był premierem, że historia będzie łaskawie go traktować, bo on sam ją napisze. I tak zrobił. To on przedstawił jedną z najpopularniejszych historii drugiej wojny światowej, która miała wielkie powodzenie na Zachodzie" - powiedział Davies, profesor Uniwersytetu Londyńskiego i autor wielu książek o historii Polski. Przyznał, że prawdą jest, iż zwycięzcy piszą historię, ale przypomniał, że po 1945 r. to ZSRR i Józef Stalin byli największymi zwycięzcami i mieli ogromny wpływ na kształt historiografii Europy Środkowej i Wschodniej.
"Historia albo jest o ludziach, albo nie jest historią. To wiąże się z problemem, dlaczego historiografia polska nie przebija się na Zachodzie. Banalna odpowiedź jest taka, że nikt nie czyta po polsku. Ale jeśli ma się przebić to tylko dzięki koncepcjom i argumentom, które są rozpoznawalne w debacie międzynarodowej" - mówił prof. Snyder.
W ocenie Daviesa w międzynarodowym obiegu naukowym brakuje publikacji, które dotyczą dziejów krajów Europy Środkowo-Wschodniej, choć zastrzegł, że ten termin geograficzny stracił na znaczeniu, zwłaszcza po 1989 r. i rozpadzie tzw. bloku wschodniego. Wśród przyczyn słabej obecności m.in. polskich badaczy na Zachodzie profesor wymienił nieumiejętność przebicia się z ich publikacjami w języku angielskim.
"Nawet jeśli jest świetny historyk, ale pisze on wyłącznie po albańsku, to szansa, że jego książka wejdzie na rynek na zachodzie Europy jest minimalna. Naukowiec musi używać wspólnego języka, by móc brać udział w dyskusjach poza swoim krajem. Ten region nie ma wybitnych historyków, którzy potrafią się do tych dyskusji przebić" - stwierdził brytyjski badacz. Zaznaczył, że dzieje się tak mimo iż np. w Polsce pamięć o historii jest znacznie intensywniejsza niż w Wielkiej Brytanii.
Z oceną Daviesa dotyczącą braku publikacji w języku angielskim ze strony m.in. polskich badaczy zgodził się Timothy Snyder, profesor Uniwersytetu Yale i autor poczytnej w Polsce książki "Skrwawione ziemie". Zwrócił jednak uwagę, że w Polsce, ale również w innych krajach, w tym także tych zachodnich jak np. USA, dominuje paradygmat pisania o historii jedynie z narodowego punktu widzenia. "Tymczasem pełne zrozumienie historii Polski wymaga znajomości historii żydowskiej, niemieckiej, rosyjskiej, ukraińskiej czy białoruskiej. Nie ma innego sposobu" - mówił Snyder.
"Narody nie istnieją w próżni. Nie można pisać o zbrodni katyńskiej jakby nie było Związku Radzieckiego, nie można pisać o akcji AB jakby nie było Niemców, nie można pisać o zbrodni wołyńskiej jakby nie było Sowietów, Niemców, Ukraińców, Polaków i Żydów" - podkreślił amerykański historyk. Zaznaczył przy tym, że to właśnie jedynie narodowe, a nie ogólnoludzkie ujęcie historii danego kraju powoduje, że książki części historyków nikogo nie interesują poza granicami ich krajów.
"Historia albo jest o ludziach, albo nie jest historią. To wiąże się z problemem, dlaczego historiografia polska nie przebija się na Zachodzie. Banalna odpowiedź jest taka, że nikt nie czyta po polsku. Ale jeśli ma się przebić to tylko dzięki koncepcjom i argumentom, które są rozpoznawalne w debacie międzynarodowej" - podsumował Snyder.
Spotkanie i dyskusję historyków Daviesa i Snydera zorganizowała Fundacja im. Stefana Batorego. (PAP)
nno/ ls/