W wywiadzie udzielonym niemieckiemu tygodnikowi "Der Spiegel" szef polskiego MSZ Radosław Sikorski mówi m.in. o kwestii odszkodowań dla Polski za straty wojenne, o zachowaniu czujności wobec Putina oraz o "dużej gotowości do współpracy" z Polską po stronie niemieckiej.
"Odbudowa zaufania wymaga czasu. Kiedy rozmawiałem z moimi niemieckimi partnerami, odnosiłem głównie wrażenie, że czują ulgę. Ulgę, że Polska po długiej podróży wraca do Europy, że znów możemy rozmawiać o wspólnych projektach. Widzę po stronie niemieckiej dużą gotowość do współpracy", stwierdził minister spraw zagranicznych RP pytany o stosunki polsko-niemieckie, które ucierpiały w czasach rządów PiS.
Minister Sikorski zapewnił, że "nie będzie więcej docinków pod adresem Niemców ze strony rządu, skończy się demonizowanie demokratycznych Niemiec. Nie chcemy żadnych sztucznych wrogości z naszymi sąsiadami". PiS "potrzebował ich do swojej propagandy" - zaznaczył.
"Dziś muszę powiedzieć niemieckiemu rządowi: podoba nam się ten punkt zwrotny (Zeitenwende)", powiedział minister w kontekście zwrotu w niemieckiej polityce bezpieczeństwa, zapowiedzianego w lutym 2022 roku przez kanclerza Olafa Scholza. "Oczywiście pytanie brzmi, jak szybko Niemcy faktycznie wydadzą te 100 miliardów i jak szybko Bundeswehra może zostać naprawdę zmodernizowana", podkreślił Sikorski. W zasadzie jednak "Polacy i Niemcy idą teraz w tym samym kierunku - wzmacniania naszych zdolności obronnych w obliczu zagrożeń", dodał.
"Niemcy mają przecież dziurawą pamięć. Wiedzą o Holokauście, pamiętają blokadę Leningradu i Stalingradu. Ale zapomnieli, co zrobili z polską ludnością cywilną" - powiedział "Spieglowi" Sikorski. Przypomniał pierwsze bombardowanie lotnicze II wojny światowej - na Wieluń, który został zniszczony przez Luftwaffe.
Sikorski zapytany czy boi się, że Niemcy mogą ponownie ulec pokusie szukania pojednania z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, stwierdził: "Doskonale zdajemy sobie sprawę, że klimat w Niemczech znacząco zmienił się w ciągu ostatnich dwóch lat. Takich +rozumiejących Putina+ jest coraz mniej właśnie dlatego, że Putin pokazał, na co go stać".
W kwestii 1,3 biliona euro zadośćuczynienia za straty i zniszczenia podczas II wojny światowej szef polskiego MSZ stwierdził: "To dla nas ważny temat. Polska dwukrotnie była ofiarą II wojny światowej: ze strony niemieckiej i wtedy, gdy wojska radzieckie narzuciły nam komunizm".
Polska poniosła "gigantyczne straty materialne i na dziesięciolecia pogrążyła się w biedzie", podkreślił Sikorski, zwracając uwagę, że choć Niemcy uznają kwestię reparacji za zamkniętą, to "uznają swoją moralną odpowiedzialność".
Na pytanie: "Co może z tego wyniknąć?", Sikorski odpowiedział, że "przede wszystkim +widoczny znak+, centrum dokumentacji, centrum dialogu, które uznaje cierpienia Polaków i jest jednocześnie miejscem pamięci".
"Niemcy mają przecież dziurawą pamięć. Wiedzą o Holokauście, pamiętają blokadę Leningradu i Stalingradu. Ale zapomnieli, co zrobili z polską ludnością cywilną" - powiedział "Spieglowi" Sikorski. Przypomniał pierwsze bombardowanie lotnicze II wojny światowej - na Wieluń, który został zniszczony przez Luftwaffe.
Czy to oznacza, że Polska nie domaga się już 1,3 biliona euro? "Jeśli Berlin chce przelać te pieniądze - w porządku! Zgodzimy się nawet na redukcję, jeśli pieniądze wpłyną do końca roku", powiedział Sikorski. "Ale poważnie - pieniądze to trudna sprawa w czasach wojny i kryzysu. Prosimy niemiecki rząd o przygotowanie pakietu, który przekona naszą opinię publiczną i pokaże im: Aha, Niemcy są gotowi zająć się tą sprawą".
Może być też drugi widoczny znak, "na przykład odbudowa przez Niemców jednego ze zniszczonych budynków w Warszawie, być może Pałacu Saskiego. Niemcy mogliby też sfinansować opiekę medyczną dla ocalałych. Albo zainwestować w zdolności obronne naszych krajów, abyśmy mogli wspólnie bronić się przed Putinem", zauważył polski minister.
Sikorskiego zapytano także, czy widzi niebezpieczeństwo, że nie tylko w Niemczech, ale i innych krajach czujność wobec zagrożenia ze strony Putina osłabnie, a co za tym idzie – zmaleje poparcie dla walki Ukraińców.
"Rozumiem, że poczucie zagrożenia maleje im dalej od teatru działań wojennych. Putin został oskarżony o zbrodnie wojenne przed sądami międzynarodowymi. Jednym z najważniejszych zadań dla nas, polityków, jest kształtowanie opinii publicznej w tym zakresie - i ciągłe wskazywanie, z kim mamy do czynienia", podkreślił Radosław Sikorski.
"Od lat opowiadam się za rozbudową Europy w zakresie sił obronnych. Uwaga USA przesunie się na rywalizację z Chinami, niezależnie od tego, kto rządzi Ameryką. (...) Dlatego pod względem militarnym musimy stanąć na własnych nogach. 80 procent obywateli Europy również popiera tę sprawę", powiedział Sikorski.
Sikorski zapytany, czy Kijów może jeszcze wygrać, stwierdził, że patrzy na to w szczególny sposób. "Byłem reporterem wojennym w Afganistanie w latach 80-tych. Obserwowałem, jak Związek Radziecki poniósł tam klęskę. Afgańczycy byli znacznie słabsi militarnie i nikt na Zachodzie nie spodziewał się, że wygrają z armią imperium. Sam patrzyłem przez lornetkę, jak wycofują się z Kabulu. Dziś Ukraińcy mają zupełnie inne możliwości militarne, stoi za nimi pół świata i mają znacznie lepsze uzbrojenie niż afgańscy mudżahedini".
Minister pytany o ewentualny atak Putina na Polskę lub kraje bałtyckie stwierdził, że "Putin chce przejść do historii jako nowy Piotr Wielki. Jeśli wygra, zrówna Ukrainę z ziemią, wcieli jej mieszkańców do swojej armii i wykorzysta ją jako bazę do nowych wojen. A wtedy odstraszenie go lub pokonanie kosztowałoby nas znacznie więcej niż pomoc Ukrainie teraz".
Putin "rozumie tylko język siły", podkreślił minister spraw zagranicznych RP. "Myśląc w ten sposób, podąża drogą Związku Radzieckiego. Poniósł on porażkę, ponieważ rozpoczął wyścig zbrojeń z Zachodem, aż do implozji. Putin rywalizuje teraz z połową wolnego świata, nie może wygrać" - dodał.
Z Berlina Berenika Lemańczyk(PAP)
bml/ mms/