O tym, co Polsce udało się osiągnąć w Unii przez ostatnie 20 lat, a także o tym, co mogło pójść lepiej, w środę debatowali: szefowa MFiPR Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wiceszef MSZ Marek Prawda, b. premier, europoseł S&D Jerzy Buzek oraz związany z PAN socjolog prof. Andrzej Rychard.
Panel „20 lat Polski w Unii Europejskiej - kamienie milowe i wyzwania” to część konferencji, która w środę odbyła się w Polskiej Agencji Prasowej. Pozostałe dwa panele poświęcone były kwestii gospodarki oraz rozwojowi Polski lokalnej.
„Z fabryki reguł Unia staje się coraz silniej wspólnotą losów.”
„Na pewno możemy sobie powiedzieć, że nie jesteśmy już nowym krajem członkowskim. Już nikt tak na Zachodzie nie mówi, ale w Polsce wciąż jest (ten podział - PAP): >>nowe<<, >>stare<< kraje” - wskazywała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, podkreślając, że jeśli chodzi o członkostwo w UE, nasz kraj jest już pełnoletni.
Według minister tym, co przesądzi o polskim sukcesie w Unii przez kolejne 20 lat, będzie umiejętność odpowiedzi na pytanie o priorytety rozwojowe dotyczące polityki przemysłowej czy wsparcia przedsiębiorczości. „Musimy wiedzieć, czego chcemy” - podkreśliła minister.
Jako niezbędną oceniła potrzebę transformacji energetycznej. Jak mówiła, jest ona konieczna jest nie dlatego, że – „jak to dziś jest trywializowane - jest jakaś grupa jajogłowych, którzy wymyślili sobie, że teraz wszystko musi być na zielono”, lecz m.in. po to, by polska gospodarka wciąż pozostawała konkurencyjna.
„Nie wystarczy UE jako obietnica, jako swego rodzaju >>autostrada do szczęścia<<.”
Zdaniem minister podczas 20 lat członkostwa w Unii Polsce udało się bardzo dużo, co obrazuje podwojenie polskiego PKB. Wśród wyzwań wymieniła m.in. zmniejszenie różnic rozwojowych wewnątrz kraju przy utrzymaniu tempa wzrostu czy nadrobienie deficytów w innowacyjności i w obszarze energii.
„Z fabryki reguł Unia staje się coraz silniej wspólnotą losów. Musieliśmy więc zrewidować nasze myślenie o sobie (...) i nasze myślenie o świecie. To znaczy, że nie wystarczy już administrować zbiorowym szczęściem. Nie wystarczy UE jako obietnica, jako swego rodzaju >>autostrada do szczęścia<< (....) Pojawiła się konieczność reagowania na zdarzenie niespodziewane i zewnętrzne" - mówił natomiast wiceszef MSZ Marek Prawda.
Jego zdaniem Unia musi być dziś silna na zewnątrz, natomiast wewnętrznie powinna być elastyczna i ostrożna, żeby „nie stracić ludzi” przez „zbyt ambitne oczekiwania”. Wiceminister mówił też o „uwschodnieniu Unii Europejskiej”. „Ja to rozumiem w ten sposób, że czynnik wschodni staje się niezbędnym składnikiem tożsamości całej Europy” - wskazywał.
„Czynnik wschodni staje się niezbędnym składnikiem tożsamości całej Europy.”
Prawda podkreślał ponadto wagę współpracy Polski z Niemcami i Francją. „Wcześniej można było mówić, że Trójkąt Weimarski to (...) taki drugorzędny aspekt relacji niemiecko-francuskich. Tymczasem dziś Trójkąt Weimarski nabiera cech samoistnego bytu, który musi proponować rozwiązania dla UE” - podkreślił wiceminister.
Nawiązując do zmiany polskiej polityki europejskiej, Prawda podkreślał, że „powołaniem Polski” nie powinno być „udoskonalanie metod mechanizmów blokujących” oraz „umieranie ze strachu, że ktoś nam zrobi Unię nie po naszej myśli”. „Naszą aspiracją powinno być uczestniczenie w tym zmienianiu Unii, żeby była po naszej myśli i wdrażała współczesny sens bycia razem” - ocenił Prawda.
B. premier Jerzy Buzek wskazywał, że podczas gdy 25 lat NATO ukierunkowane było na bezpieczeństwo, zaś Unia na gospodarkę i rozwój, teraz ulega to zmianie. „Unia Europejska przeszła doświadczenia, które ją zmieniły” - podkreślał.
Wśród katalizatorów tego procesu wymienił m.in. pandemię COVID-19, wojnę w Ukrainie czy kryzys migracyjny - czyli kwestie, na które Europejczycy musieli odpowiedzieć wspólnie.
„Unia jest dzisiaj odpowiedzią nie tylko na nasz wzrost gospodarczy, ale także na wielkie zagrożenia dla Europejczyków i to nas czeka w następnej kadencji” - mówił, wskazując, że Polska będzie przewodniczyć Radzie Unii Europejskiej „jako pierwszy kraj, który będzie współpracował z nową Komisją Europejską i nowym parlamentem”.
„Naszą aspiracją powinno być uczestniczenie w tym zmienianiu Unii, żeby była po naszej myśli i wdrażała współczesny sens bycia razem.”
Odnosząc się do przesłania przewodniczącej PE Roberty Metsoli, z którym ta zwróciła do uczestników środowej konferencji, Buzek podkreślił, że Metsola „bardzo poważnie mówi o Polsce, jako takim >>języczku u wagi<< do wielu spraw, m.in rozruszaniu przemysłu zbrojeniowego i stworzenia unii obronnej”. „To jest nowe hasło, które przyjmuje się UE” - dodał.
Bardziej sceptycznie do kwestii unijnych umiejętności reagowania na czynniki zewnętrzne odnosił się prof. Andrzej Rychard. „Pytanie, czy Unia jest odpowiednio przygotowana na kwestie nieoczekiwane (...) Jeśli chodzi o reakcję na wojnę, to jest tu jeszcze dużo do zrobienia” - mówił. Jego zdaniem głównym unijnym wyzwaniem jest pogodzenie konieczności głębszych procesów integracyjnych z silną wciąż pozycją państw narodowych.
Jak podkreślił, myślenie, że w dobie globalizacji ich rola maleje, okazało się być mrzonką. „One nie zniknęły, one są, interesy narodowe zostają. Jak to pogodzić z większą koniecznością integracji - to moim zdaniem zadanie na 20 lat. Czy Polska tu będzie liderem? Chciałbym, żeby była w tej głównej grupie” - wskazał.
Jednym z powracających tematów była kwestia rosnącego eurosceptycyzmu, który mógłby doprowadzić do Polexitu. „Nie upilnowaliśmy tego, że narasta pewna antyunijna fobia. Jeśli przez osiem lat ludzie wybrani w oficjalnych, prawidłowo przeprowadzonych wyborach mówią społeczeństwu, że z tą Unią nie jest w porządku, to to sączenie jest skuteczne (...) Tak samo zaczęło się w Wielkiej Brytanii” - mówił były premier Jerzy Buzek. „To nie inaczej się zaczyna jak od tego, że słowo >>Polexit<< nie jest już słowem dziwnym, śmiesznymi albo niewyobrażalnym” - dodawał.
„Nie ma podstaw do budowanie silnej bazy dla takich ruchów jak Polexit.”
W podobnym tonie wypowiadała się szefowa MFiPR, która podkreślała, że cała Europa weszła w fazę, w której nastąpił koniec konsensusu co do tego, czy członkostwo we Wspólnocie w ogóle się opłaca. „Nie ma co zamykać na to oczu” - dodała Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, wskazując, że w debacie na ten temat są podnoszone „rzeczy prawdziwe”, ale jest tam także „gigantyczna ilość dezinformacji”.
Zdaniem prof. Rycharda scenariusz, w którym Polska opuszcza Unię, jest jednak bardzo mało prawdopodobny. „Nie ma podstaw do budowanie silnej bazy dla takich ruchów jak Polexit” - ocenił.(PAP)
Autorka: Sonia Otfinowska
sno/ wkr/ akuz/ mgw/ ago/ itm/ mhr/