Być może byłam pierwszą, która stwierdziła, że powinniśmy kręcić szybko, mieć pełną wolność ekspresji i zerwać z realizmem ówczesnych obrazów – przyznała Agnes Varda w dokumencie "Viva Varda!". Obraz o życiu pionierki Nowej Fali można oglądać podczas 21. festiwalu Millennium Docs Against Gravity.
Zapytana kiedyś o swoje życie, powiedziała, że składa się z trzech równoległych dróg – fotografki, reżyserki i artystki wizualnej. Wszystkie z nich odnajdziemy w dokumencie "Viva Varda!" Pierre’a Henriego Giberta, który polscy widzowie mogą obejrzeć podczas trwającego w siedmiu miastach 21. festiwalu Millennium Docs Against Gravity. Jednak mocniej niż najważniejsze punkty filmografii Agnes Vardy wybrzmiewają w nim kwestie osobiste, które ukształtowały jej charakter. Takie jak trudna relacja z ojcem, który prowadził w Antwerpii fabrykę stali. Przyzwyczajony do wysokiego statusu społecznego, Eugene Jean Varda traktował swoich podwładnych w sposób protekcjonalny, a zdaniem córki wręcz pogardliwy. Również w życiu rodzinnym bywał brutalny. Wszystko to, a także wybuch wojny, który zmusił jej rodzinę do wyjazdu do francuskiego Sete, sprawiło, że Agnes marzyła o jak najszybszym usamodzielnieniu się.
Ten moment nadszedł, kiedy Varda podjęła studia z historii sztuki w Ecole du Louvre, a następnie z literatury i psychologii w paryskiej Sorbonie. Lubiła zdobywać wiedzę i robiła to z lekkością, jednak jej buntownicza natura stała w opozycji do skostniałego, hierarchicznego, uczelnianego systemu i obowiązkowych egzaminów. Postanowiła, że znajdzie sobie zajęcie, które nie będzie zbyt trudne. Została fotografką w Theatre National Populaire w Paryżu. Wciąż jednak miała poczucie, że to za mało. Oglądając zdjęcia rybaków, które zrobiła na południu Francji, wpadła na pomysł fabuły o nadmorskim środowisku. Realizację filmu ułatwił jej spadek po ojcu, który przeznaczyła na swój pełnometrażowy debiut "La Pointe Courte". Obraz ujrzał światło dzienne w 1955 r. Varda miała wówczas zaledwie 26 lat. "Być może byłam pierwszą, która stwierdziła, że powinniśmy kręcić szybko, niskim kosztem, mieć pełną wolność ekspresji i próbować zerwać z realizmem ówczesnych obrazów" – przyznała w dokumencie.
Choć "La Pointe Courte" jest uważany za jeden z pierwszych tytułów francuskiej Nowej Fali, a Agnes była pierwszą kobietą tworzącą w tym nurcie kina, długo pozostawała w cieniu swoich kolegów – Jean-Luca Godarda, Francoisa Truffauta, Erica Rohmera oraz Jacquesa Demy’ego, którego poślubiła w 1962 r. W tym samym roku w Cannes odbyła się premiera jej drugiego filmu fabularnego "Cleo od piątej do siódmej", w którym przez dwie godziny śledzimy życie piosenkarki czekającej na wyniki biopsji. "Stach przed chorobą i ewentualną śmiercią wstrząsa nią do tego stopnia, że wszystko wokół – nawet sam sposób postrzegania ludzkiej egzystencji – ulega całkowitej zmianie. To okazja, by uświadomić sobie, że istnieją inni ludzie, że możemy być uważni na innych, że możemy prowadzić prawdziwe dialogi, spotkania" - zwróciła uwagę reżyserka, cytowana przez Giberta.
Uznanie w świecie filmu zdobyła dzięki kameralnemu dramatowi "Szczęście", który w 1965 r. zdobył Srebrnego Niedźwiedzia podczas festiwalu w Berlinie. Dwa lata później Varda wyjechała do Stanów Zjednoczonych, gdzie zrealizowała krótkometrażowe dokumenty "Wujek Yanco" i "Czarne pantery". Z kolei w 1985 r. podczas festiwalu w Wenecji Złotego Lwa zapewnił jej "Bez dachu i praw", w którym ukazała ostatni tydzień z życia kobiety bezdomnej. Film poruszył brytyjsko-francuską aktorkę i piosenkarkę Jane Birkin, która napisała do Agnes list, a ta zapragnęła poznać ją osobiście. Podczas spotkania przy kawiarnianym stoliku Birkin zwierzyła się Vardzie ze swoich obaw związanych ze zbliżającymi się 40. urodzinami. 57-letnia wówczas reżyserka wiedziała, że przed młodszą koleżanką otwiera się najlepszy rozdział życia. Zaproponowała, że uwieczni ją w oku kamery. Jeszcze w tym samym roku podjęła kolejną współpracę z Jane. Razem napisały scenariusz do filmu "Kung-Fu Master" o miłości 40-letniej kobiety do 15-latka, w którym Birkin zagrała u boku syna reżyserki Mathieu Demy’ego. "Była zaskakująco czuła. Kiedy umierała moja mama, potrafiła podjechać pod nasz dom swoim małym czerwonym samochodem tylko po to, żeby upewnić się, że wszystko ze mną w porządku. To samo zrobiła, gdy zmarła moja najstarsza córka Kate. Dzwoniła co tydzień i wpadała na filiżankę herbaty. Była niezwykle odważna, energiczna i nigdy nie narzekała" – wspominała Vardę Birkin, cytowana przez "The Guardian".
Agnes zaprzyjaźniła się też z ponad 50 lat młodszym francuskim fotografem, artystą graffiti posługującego się inicjałem JR, którego poznała w 2015 r. w Paryżu. Niemal natychmiast postanowili stworzyć dokument o francuskich peryferiach. "Zabrałam go z miast, do których zwykł jeździć. Powiedziałam: teraz pojedziesz ze mną na wieś. Spotykaliśmy się z nieznanymi ludźmi i pozwalaliśmy im wyrażać różne rzeczy. +Twarze, plaże+ to prawdziwy dokument, ale także dokumentacja naszej przyjaźni. Opowieść o tym, jak się dogadywaliśmy i że różnica wieku nie oznacza oddzielenia umysłów i historii" – zwróciła uwagę twórczyni w nagraniu opublikowanym na profilu Artforum na YouTube. W 2017 r. obraz nagrodzono w Cannes Złotym Okiem. Był również nominowany do Oscara. Nie otrzymał statuetki, ale chwilę wcześniej – również w 2017 r. – Vardę doceniono Honorowym Oscarem za osiągnięcia życia.
Odbierając statuetkę, reżyserka podkreśliła, że w filmie ważniejsza niż akcja jest dla niej struktura, którą dostosowuje do poszczególnych scenariuszy. "W +La Pointe Courte+ była to podwójna narracja, w +Cleo od piątej do siódmej+ - akcja w czasie rzeczywistym, a w +Jane B. według Agnes V.+ - portret złożony z puzzli, w których brakuje elementów. Zawsze walczyłam o to, by tworzyć kino z aktorami i naturszczykami. Muszę przyznać, że trudno mi było zebrać pieniądze na filmy. Moje obrazy nie zarobiły dużych sum, a współpraca ze mną nie była nigdy gwarancją finansowego sukcesu. Wzbogaciłam się natomiast o wiele nagród, wśród nich także honorowe, ponieważ starzeję się, nie tracąc chęci i potrzeby pracy twórczej" – stwierdziła.
Najbliższe pokazy "Viva Varda!" odbędą się w sobotę w stołecznym Iluzjonie i w niedzielę w Kinotece. Oprócz dokumentu Pierre’a-Henriego Giberta w sekcji Muza i wena festiwalu MDAG będzie można obejrzeć m.in. filmy "James Hamilton. Fotograf Nowego Jorku" D.W. Younga, "Pokój 666" Wima Wendersa, "Frank Capra: Mr. America" Matthew Wellsa, "Życie i śmierci Maxa Lindera" Edwarda Porembnego, "Lil Nas X: Niech żyje Montero" Zaca Manuela i Carlosa Lopesa Estrady oraz "Dwadzieścia lat później: C.K.O.D.3" Piotra Szczepańskiego. Wydarzenie potrwa do 19 maja, a już 21 maja wystartuje część online. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/