Uniwersytetu nie można oderwać od dyskusji o demokracji i autorytaryzmie. Uniwersytet jest zwierciadłem społeczeństwa - powiedziała prof. Ania Zalewska z University of Leicester podczas sobotniej debaty w Collegium Civitas w Warszawie.
W sobotę w Warszawie, w murach uczelni Collegium Civitas w Pałacu Kultury i Nauki odbyła się debata „Uniwersytet, co go zabija, co wzmacnia”, w której wzięli udział polscy profesorowie pracujący na zagranicznych uczelniach. Jedną z panelistek była prof. Ania Zalewska z University of Leicester w Wielkiej Brytanii; zwróciła uwagę na zmieniającą się rolę uniwersytetu.
„Możemy się zastanawiać, czy to uniwersytety kształtują społeczeństwo, czy jest w drugą stronę – społeczeństwo tak naprawdę kształtuje uniwersytety. Dlatego uniwersytetu nie można oderwać od dyskusji o demokracji i autorytaryzmie” – powiedziała Zalewska. Dodała, że siłą uniwersytetu jest autorytet jaki za nim stoi. Ale może on też być jego słabością - zaznaczyła.
"Autorytet musi być na tyle silny, żeby przekazać wiedzę, żeby kształcić, żeby móc zaproponować drogi transformacji. Ludzie z biznesu czy polityki zwracają się do tego autorytetu uniwersyteckiego po ekspertyzę. Chcą się dowiedzieć jakie badania prowadzimy, żeby potwierdzić swoje tezy. Czyli autorytet jest ważny” – tłumaczyła Zalewska. Jej zdaniem autorytet może jednak prowadzić do autokracji.
„W momencie, w którym autorytet zaczyna być nadużywany, zaczyna być siłą destrukcyjną i przestaje promować demokrację myśli. Autorytet niesie za sobą niebezpieczeństwo autokracji. Demokracja myśli jest niezbędna, żeby stworzyć nową wiedzę, a nie tylko ją transmitować i przekazywać. W życiu akademickim potrzeba, żeby profesorowie i doktoranci byli traktowani na równi, kiedy dochodzi do wymiany myśli, burzy pomysłów” – podkreśliła Zalewska.
Destrukcyjna, może być także – zdaniem ekspertki – demokratyzacja uczelni.
„Dzisiaj demokratyzacja uczelni jest destrukcyjna. Chodzi o dawanie głosu jednostkom, które czasami nie powinny mieć tego głosu. Przykładem jest sytuacja, kiedy studenci mogą wybrać, kto ich będzie uczył. W rezultacie, wybierają te przedmioty i tych profesorów, którzy mało wymagają i dają im najlepsze stopnie. Wywierana jest w ten sposób presja na tych akademików, którzy chcą być bardziej wymagający w swoim nauczaniu, ale studenci ich nie wybierają. Ich kursy wymierają i stają się zbędni. To jest przykład demokracji posuniętej do obłędu” – ostrzegała Zalewska.
Zwróciła też uwagę na zmieniającą się rolę studenta w strukturze akademickiej. " (...) Ja nie mówię, że nie powinniśmy słuchać studentów, bo jak najbardziej powinniśmy to robić. Ale są pewne decyzje, które powinny być oparte na autorytecie. I ten autorytet powinien być oparty na wiedzy, doświadczeniu, i na strukturach, które w jakiś sposób już się sprawdziły” – podsumowała Zalewska. (PAP)
Autorka: Urszula Kaczorowska
uka/ mmu/