Wojna, wypowiedziana przez Austro-Węgry Serbii dokładnie 110 lat temu, szybko przerodziła się w konflikt światowy. Przeciwko sobie stanęły ponad trzy miliony Polaków służących pod przymusem w armiach zaborczych. W wyniku działań wojennych co szósty z nich stracił życie. Jednocześnie wypełniona ludzkimi tragediami Wielka Wojna otworzyła Polsce drzwi do niepodległości.
Mobilizacja do armii zastała Polaków w trzech państwach zaborczych, które wkrótce miały stać się śmiertelnymi wrogami. W obozie krajów centralnych znalazły się Niemcy i Austro-Węgry, a w obozie Ententy Rosja. Polacy, którzy zasilili armie wszystkich tych mocarstw, zostali skazani na walkę przeciwko sobie. „Historyk, który weźmie sobie za zadanie opisanie myśli i działania Polaków w czasie [Wielkiej] Wojny, będzie miał dosyć kłopotu” – pisał Ignacy Daszyński do Władysława Leopolda Jaworskiego 2 czerwca 1916 r. Przyznawszy mu rację, podejmijmy wyzwanie.
W kraju powstało rozdwojenie
Skutkiem konfliktu między zaborcami były pogłębiające się podziały między samymi Polakami – zarówno na poziomie politycznym, jak i społecznym.
Środowisko Piłsudskiego, zorientowane antyrosyjsko, w czasie I wojny światowej pozostawało strategicznie proaustriackie. Domagało się czynnej walki o niepodległą Polskę.
Narodowa Demokracja z Romanem Dmowskim na czele przekonywała z kolei, że Polacy mogą odzyskać własne państwo wyłącznie przez zdobycie autonomii w ramach Imperium Rosyjskiego, która z czasem przerodzi się w pełną suwerenność opartą na sojuszu ze wschodnim sąsiadem.
Rezultatem tych odmiennych koncepcji były działające w czasie Wielkiej Wojny polskie formacje militarne. Najsłynniejsze – Legiony Polskie pod dowództwem Piłsudskiego – stanowiły oddzielną formację Armii Austro-Węgierskiej. W sile trzech brygad zdobyły sławę w krwawych potyczkach z Rosjanami. Roman Dmowski powołał w Warszawie prorosyjski Komitet Narodowy Polski. Pod jego auspicjami został sformowany ochotniczy Legion Puławski, który walczył w składzie armii rosyjskiej przeciwko Niemcom na froncie wschodnim. Inna formacja – Brygada Strzelców Polskich – ścierała się z oddziałami niemieckimi na Nowogródczyźnie.
„Żal patrzeć na tych młodych i pięknych chłopców albo idących na rzeź, albo zmuszonych do zabijania rodaków” – zanotowała mieszkanka Kongresówki, hrabianka Maria z Łubieńskich Górska.
Różnice zdań czołowych polityków w sprawie zaangażowania Polaków w konflikcie światowym, przekładały się również na nastroje społeczeństwa polskiego w części nastawionego antyrosyjsko, a w części antyniemiecko.
„W kraju powstało stąd rozdwojenie, jakiego nie widziano dotąd. W rodzinie mąż powstaje przeciwko żonie, syn przeciwko ojcu, brat poczyna nienawidzić brata, a wszystko dlatego, że każdy zapatruje się inaczej na wojnę obecną, każdy inne przywiązuje do niej nadzieje” – pisał „Kurier Lwowski” 11 grudnia 1914 r.
„Żal patrzeć na tych młodych i pięknych chłopców albo idących na rzeź, albo zmuszonych do zabijania rodaków” – zanotowała mieszkanka Kongresówki, hrabianka Maria z Łubieńskich Górska.
„Więc my walczymy ze sobą cały dzień, my, dzieci jednej matki? Brat morduje brata, ojciec syna, a syn ojca?!” – zapisał w swoim dzienniku Witold Barbacki, żołnierz 2. Pułku Piechoty Legionów.
Zaklął cicho Moskal po polsku...
Paradoksalnie, z różnych powodów podzieleni Polacy, nierzadko potrafili jednoczyć się w najtrudniejszych chwilach – na polu bitwy czy w okopach. Jedną z takich sytuacji zapamiętał przywoływany wcześniej Witold Barbacki, który pod datą 25 stycznia 1915 r. opisał historię niejakiego Chrobaka, kolegi z oddziału. Żołnierz ów, uciekając przed napierającymi siłami rosyjskimi w pewnym momencie potknął się i upadł na śnieg.
„Więc my walczymy ze sobą cały dzień, my, dzieci jednej matki? Brat morduje brata, ojciec syna, a syn ojca?!” – zapisał w swoim dzienniku Witold Barbacki, żołnierz 2. Pułku Piechoty Legionów.
„W tej chwili, jakby spod ziemi, wyrósł nad nim olbrzymi cień żołdaka moskiewskiego, który już wznosił karabin z nasadzonym bagnetem, aby go przebić, gdy nagle z ust Chrobaka wyrwał się okrzyk: »Jezus!«. Karabin zawisł w powietrzu. »Psia krew!« – zaklął cicho Moskal po polsku. Chrobak szybko zerwał się z ziemi i pomknął za nami, błogosławiąc w duchu Moskala-Polaka, który nie chciał mordować brata”.
Inny żołnierz, Ferdynand Pawłowski z I Brygady Legionów, opisując bitwę pod Łowczówkiem, zanotował: „Przeżywamy w tych dniach 16 ataków i kontrataków; straty odpowiednio duże: około stu poległych. Dodatkową przykrością był fakt, że w bitwie tej toczyli bratobójczą walkę przeciw sobie Polacy – z jednej strony legioniści, a z drugiej obywatele Królestwa Polskiego, pobrani do wojska rosyjskiego. W nocy 24/25 grudnia śpiewano w okopach naprzeciw siebie położonych jednakowe polskie kolędy”.
Na wspólnym śpiewie jednak wcale się nie kończyło. Z różnych przekazów wiemy, że w 1914 r. w czasie Bożego Narodzenia podczas walk w Karpatach oraz w Królestwie Polskim walczący po przeciwnych stronach Polacy dzielili się chlebem albo opłatkiem, świętując razem Wigilię. Podobnie sytuacja wyglądała kilka miesięcy później podczas świąt Wielkiej Nocy, kiedy Polacy walczący w armiach rosyjskiej i austriackiej zorganizowali wspólne święcenie pokarmów. Doświadczenia tego typu, jak podkreślał prof. Andrzej Chwalba, mogły prowadzić do wytworzenia się przekonania, że walczący po różnych stronach sporu Polacy nie są mówiącymi w tym samym języku Moskalami, Galicjanami czy Prusakami, jak wmawiali im zaborcy, ale stanowią jedność polityczną.
Powstała Polska!
Kraków, 31 października 1918 r., Antoni Stawarz, oficer austriacki, twórca konspiracyjnej organizacji niepodległościowej, zapisał: „Zaczął się budzić ruch uliczny. Skuleni od zimna przechodnie szybko przemykali ulicami do swoich zajęć. Nie zwracali na nic uwagi. Ten i ów potknął się o podeptanego orła austriackiego. Odruchowo podnosi głowę i nad koszarami widzi biało-czerwoną flagę. Sen czy jawa? Przeciera oczy. Przecież chorągiew wisi! Kieruje wzrok na żołnierzy. Stoją spokojnie, ozdobieni kokardami narodowymi! A więc to prawda? Nie sen? Rzeczywistość! Powstała Polska!”.
Powszechna radość z powodu odradzającej się ojczyzny została okupiona ogromnymi stratami. Według prof. Mieczysława Wrzoska, w latach 1914–1918 poległo, zmarło lub zaginęło bez wieści około 530 tys. Polaków służących w armiach państw zaborczych: ponad 220 tys. w armii austro-węgierskiej, około 200 tys. w armii rosyjskiej i ponad 110 tys. w armii niemieckiej. Odmienne szacunki podaje prof. Chwalba, według którego można obecnie przyjąć, że Polaków zginęło na polach walk oraz zmarło z wyniku otrzymanych ran między 350 a 400 tys. Trudność z precyzyjnym wskazaniem danych wiąże się z kwalifikacją Polaków na listach poległych i na cmentarzach zgodnie z obywatelstwem jako Niemców, Rosjan lub mieszkańców Austro-Węgier.
Gdyby powstała Polska w endeckiej wersji, ktoś inny byłby bohaterem numer jeden, gdyby wygrała koncepcja trializmu, to inni byliby jej bohaterami, ale wygrała wizja Polski suwerennej i republikańskiej, postawiona mocno przez irredentystów i strzelców już przed wybuchem wojny
Niewątpliwie jednak skutkiem konfliktu między zaborcami nie była wyłącznie hekatomba polskich żołnierzy. Wielka Wojna stała się tym momentem dziejowym, który szczególnie sprzyjał podniesieniu sprawy polskiej na arenie międzynarodowej, a w konsekwencji odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Zdaniem prof. Chwalby, z politycznego punktu widzenia, wojenną sytuację najlepiej wykorzystał Piłsudski.
„Gdyby nie wybuch wojny, pozostałby niewiele znaczącym politykiem i lewicowym działaczem, niegodnym szerszych wzmianek. Gdyby wojna się szybko zakończyła, nie byłby polskim bohaterem […]. Wielka Wojna dała szansę setkom innych polskich polityków, z których żaden nie potrafił jej wykorzystać tak, jak Komendant […]. Gdyby powstała Polska w endeckiej wersji, ktoś inny byłby bohaterem numer jeden, gdyby wygrała koncepcja trializmu, to inni byliby jej bohaterami, ale wygrała wizja Polski suwerennej i republikańskiej, postawiona mocno przez irredentystów i strzelców już przed wybuchem wojny” – pisał w książce „Wielka Wojna Polaków 1914–1918”.
Rzeczywiście, Naczelnik – kojarzony z heroiczną postawą Legionów Polski – uzyskał u żołnierzy oraz społeczeństwa polskiego powszechny szacunek, a jednocześnie mandat, aby przywrócić Polsce pełną niezależność. Jednak w realizacji tego celu – oprócz działań militarnych – ogromne znaczenia miała prowadzona na arenie międzynarodowej aktywność dyplomatyczna. Jednym z najważniejszych reprezentantów interesów Polski podczas pokojowej konferencji paryskiej został polityczny oponent Piłsudskiego – Roman Dmowski. Obaj politycy – mając na uwadze polską rację stanu – potrafili odłożyć na bok wzajemne animozje. Profesor Mirosław Szumiło podkreślał, że „różnili się między sobą w poglądach na wiele szczegółowych spraw, ale byli zgodni co do najważniejszej kwestii: że w tym miejscu Europy, gdzie znajduje się Polska, między Niemcami i Rosją, nie może istnieć państwo małe i niesamodzielne. Polska musi być silna albo nie przetrwa”.
Autor: dr Jan Hlebowicz (IPN Gdańsk)
Źródło: Muzeum Historii Polski