Podczas 16 trudnych podróży na największy chrześcijański kontynent świata, papież stawał wobec dramatycznych realiów społecznych i politycznych końca XX w. w Trzecim Świecie i szukał na nie odpowiedzi, co stało się wielką inspiracją dla jego encyklik społecznych.
Pięć przejmujących scen z Ameryki Łacińskiej z udziałem Karola Wojtyły, jak ze scenariusza do filmu o nowym świętym Kościoła katolickiego:
- Katedra w stolicy Salwadoru. Gęsty kordon wojskowy trzyma tłumy wiernych w odległości 800 metrów od świątyni. Nad jej wyniosłym dachem krążą trzy wojskowe helikoptery, zagłuszając modlitwę Jana Pawła II.
Kilku dziennikarzy, którym salwadorskie władze na to pozwoliły, towarzyszy papieżowi we wnętrzu świątyni. Nie słyszymy ani słowa z głośnej modlitwy papieża. Klęczy przy głównym ołtarzu, obok widocznych na posadzce, niezatartych do końca śladów krwi arcybiskupa San Salvadoru, Arnulfo Romero. Wzywał on wojsko finansowane przez administrację prezydenta Jimmy'ego Cartera (obawiała się powtórzenia Kuby w Salwadorze), aby „nie zabijało własnych braci” i zbierał dokumentację dotyczącą tych zbrodni – ginęły 3 tys. ludzi dziennie. Całkowicie osamotniony w salwadorskim Episkopacie, Romero został zastrzelony przy ołtarzu na rozkaz przywódców junty wojskowej, która prowadziła wojnę domową z lewicową partyzantką. Zginął dokładnie trzy lata przed wizytą papieża w tym miejscu.
W 1989, sześć lat później wojskowi salwadorscy mordują kolejnych sześciu jezuitów, wykładowców Uniwersytetu oo. jezuitów. Pięciu Hiszpanów i jednego Salwadorczyka. To tylko fragment listy księży pomordowanych w Ameryce Łacińskiej za krytykę wojskowych dyktatur.
Doświadczenie z Ameryki Łacińskiej, największego katolickiego kontynentu, wspaniale zaowocowało w „trylogii” nowatorskich encyklik społecznych Karola Wojtyły. To on jako pierwszy w historii papież poświęcił je pracy ludzkiej jako takiej, pracy stojącej przed kapitałem” z wszystkimi tego konsekwencjami.
- Gwatemala, Quezaltenango, płaskowyż ponad 2000 m n.p.m. Tu, w tym „neutralnym miejscu” łatwym do kontrolowania dla wojska, ustawiono ołtarz papieski, przed którym zebrało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Głównie Indianie. Wielu szło tu przez góry tydzień, albo dwa, aby zobaczyć się z papieżem. Mogli to zrobić ponieważ Jan Paweł II wymógł na miejscowym dyktatorze krótkie zawieszenie broni w wojnie domowej, w której wojsko spaliło już dziesiątki indiańskich wsi. W drgającym powietrzu górskiego poranka majaczą na skraju płaskowyżu czołgi prezydenta-generała Jose Efraina Riosa Montta.
Po liturgii Jan Paweł II wysłuchuje, odczytywanej przez wysokiego Indianina o ascetycznych rysach, listy krzywd, których doznali od wojska i właścicieli ziemskich. Jest bardzo, bardzo długa. Siedzący obok papieża gwatemalski hierarcha kościelny zniecierpliwionym gestem ręki chce uciszyć przedstawiciela Majów i zirytowany rzuca do mikrofonu: już wystarczy!
Jan Paweł II, z lekka poczerwieniały na twarzy, natychmiast reaguje: - Mów synu dalej, odczytaj to wszystko spokojnie do końca! Ty masz dzisiaj głos!
- Managua, lotnisko. Szczupły ksiądz-intelektualista w koloratce, Ernesto Cardinale, klęka przed Karolem Wojtyłą, aby ucałować papieski pierścień. Scenę obserwuje kilkunastu spośród dziennikarzy, którzy przylecieli papieskim samolotem. Jan Paweł II cofa dłoń i akcentuje wskazującym palcem słowa, które wypowiada do księdza. Wygląda to na naganę, upomnienie. Ks. Cardinale słucha zdruzgotany z pochyloną głową.
Od rzecznika Watykanu dowiadujemy się, że papież udzielił księdzu reprymendy za to, że zgodził się jako kapłan przyjąć stanowisko ministra kultury w rządzie byłych lewicowych partyzantów, sandynistów, którzy zwyciężyli w powstaniu przeciwko krwawej dyktaturze klanu Somozów, wspieranej niemal do końca przez Stany Zjednoczone.
- Znów Managua. Stadion sportowy. Po niedawnym trzęsieniu ziemi, które zniszczyło znaczną część stolicy, nad piaszczystym placem po zrujnowanym boisku piłkarskim unoszą się w zachodzącym słońcu chmury złotego pyłu. W tym słońcu papież w złotym ornacie celebruje mszę dla kilkudziesięciu tysięcy wiernych o indiańskich rysach. Głośniki rozmieszczone wokół ołtarza co kilka minut zagłuszają słowa liturgii apelami do Ojca Świętego. Wzywają go, aby zadeklarował solidarność z matkami i żonami sandynistów poległych w walkach z „contras”, antykomunistyczną partyzantką wspieraną przez USA. Kobiety w żałobie, w niemal jednakowych czarnych sukniach zajmują cały pierwszy rząd krzeseł. Jan Paweł II w końcu reaguje: silnym głosem upomina, aby nie zakłócano mszy.
- Kilka lat później, wizyta Jana Pawła II w Natalu, stolicy brazylijskiego stanu Rio Grande do Norte, uchodzącej wówczas za raj gangów i najbardziej niebezpieczne miasto w Brazylii. W pierwszych rzędach na placu, gdzie odbywa się msza, też siedzą na ławkach na wprost papieża kobiety; podobnie jak w stolicy Nikaragui. Każda ma na czole przepaskę z płótna. Na przepaskach wypisane imiona synów, mężów, ojców, którzy zginęli od kul bandytów wynajmowanych do przeprowadzania rugów z ziemi należącej od wieków do miejscowych wieśniaków. Papież występuje przeciwko wielkim właścicielom ziemskim i międzynarodowym przedsiębiorstwom, które zagarniają tereny nad Amazonką, wycinają lasy deszczowe i rugują rdzennych mieszkańców. „Biada wam, którzy gromadzicie w swych rękach dom za domem, pole za polem jakbyście byli sami na tej ziemi!” – wołał papież.
Sygnałem świadczącym o priorytetach duchowych i politycznych, jakie - obok poparcia dla „Solidarności” i osłabienia wpływów komunizmu w świecie - papież wybrał dla swojego pontyfikatu natychmiast po wyborze na Stolicę Piotrową, był cel pierwszej z jego 104 zagranicznych podróży: Meksyk.
Mimo powstania katolików, tzw. Cristeros, Chrystusowców i wojny stoczonej przez nich w latach 1926-29 przeciwko wojskom rządowym (zginęło od 100 do 200 tysięcy ludzi – większość po stronie rządowej) Kościół pozbawiony był w Meksyku wszystkiego. Od uchwalenia świeckiej konstytucji 1917 roku nie miał osobowości prawnej, żadnych dóbr, przywilejów i praw publicznych. Gdy przybywa tam Karol Wojtyła, nawet za noszenie sutanny, czy habitu na ulicy grozi wysoka kara pieniężna.
Papież i dyplomacja kościelna w pełni osiągają swój cel: w ciągu 14 lat i w wyniku kolejnych wizyt – w sumie złożył ich w Meksyku aż pięć - przywracają Kościołowi miejsce w życiu publicznym.
Jan Paweł II, przeciwstawiając się laicyzacji życia, dostrzegał wielki problem w upolitycznieniu i lewicowej radykalizacji latynoamerykańskiego Kościoła. Była to reakcja sporej części szeregowego duchowieństwa, katolikich intelektualistów i kilku hierarchów na skrajną nierówność majątkową i nędzę ogromnej części społeczeństw. Z drugiej strony miał do czynienia z bardzo negatywnymi dla Kościoła skutkami utożsamiania się wielu biskupów ze skrajnie prawicowymi dyktaturami w Ameryce Łacińskiej.
Gianfranco Svidercoschi, watykanista i pisarz, który w latach 80. był przez krótki czas redaktorem naczelnym „L’Osservatore Romano” (współautor „Świadectwa” kard. Stanisława Dziwisza) opisał okoliczności, w jakich doszło do modlitwy Jana Pawła II w miejscu zamordowania jezuity, abp Arnulfo Romero.
Papież pojechał do katedry mimo nacisków wpływowych przedstawicieli Episkopatu Ameryki – wspomina Svidercoschi. Starali się wywrzeć presję na Jana Pawła II, aby nie szedł modlić się przy grobie zamordowanego arcybiskupa, ponieważ „będzie to miało określony wydźwięk polityczny”.
Po latach, papież Franciszek wznowił proces beatyfikacyjny arcybiskupa Romero.
Ważną przyczyną, dla której Jan Paweł II udał się w swą pierwszą podróż zagraniczną właśnie do Meksyku, były zmiany, jakie zachodziły w Kościele latynoamerykańskim po słynnej Konferencji Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM) w Medellin, w Kolumbii. Odbyła się 10 lat wcześniej i pod wpływem encykliki społecznej Pawła VI „Populorum Progressio”, Soboru Watykańskiego II oraz lewicowych ruchów oddolnych w Kościele, konferencja podjęła uchwały o potrzebie większego zaangażowania Kościoła w naprawianie niesprawiedliwości społecznej.
„Episkopat latynoamerykański – brzmiało oświadczenie Kościoła hierarchicznego z Medellin - nie może pozostawać obojętny na potworne niesprawiedliwości społeczne w Ameryce Łacińskiej, utrzymujące większość naszych narodów w bolesnym ubóstwie, w wielu przypadkach bliskim nieludzkiej nędzy".
Tak więc Kościół w Ameryce Łacińskiej zaczął stopniowo wycofywać mandat, którego udzielał warstwom rządzącym. W tym klimacie, jako jeden z rezultatów Medellin rodziła się teologia wyzwolenia, która dopuszczała użycie przemocy w walce o bardziej sprawiedliwe społeczeństwo.
Miała już swego bohatera i męczennika w osobie ks. Camillo Torresa. Kolumbijski duchowny i profesor uniwersytetu, zdolny socjolog, rozczarowany małą skutecznością pokojowych działań przystąpił do partyzantki, Armii Wyzwolenia Narodowego. Zginął w wieku 37 lat w pierwszej potyczce z wojskiem w 1966 roku i stał się legendą latynoamerykańskiej zbuntowanej młodzieży.
Jan Paweł II, który nigdy przedtem nie miał do czynienia z latynoamerykańską rzeczywistością, wygłosił 28 stycznia 1979 roku przemówienie na otwarciu III Konferencji Episkopatu Ameryki Łacińskiej przemówienie. W ostatniej chwili zmienił tekst przygotowany w Watykanie, dodając kilka ważnych stwierdzeń. Powiedział, że „trzeba obalić bariery wyzysku stworzone przez nieznośny egoizm” i potwierdził „prawo wszystkich do pracy”.
Pod koniec wizyty w Meksyku wygłosił przemówienie do robotników w ośrodku przemysłowym Monterrey. Tekst napisał sam, tuż przed spotkaniem z robotnikami. To, co powiedział – komentowały meksykańskie media - nie wzbudziło zachwytu raczej konserwatywnego ówczesnego sekretarza CELAM, kardynała Trujillo. A powiedział, że ruch ludzi pracy odegrał rolę zapewniającą im określone miejsce w nowoczesnym świecie.
Przed ruchem robotniczym – zakończył papież – stoi zadanie „poszukiwania nowych dróg, aby przyczynić się do budowy Ameryki Łacińskiej jutra”.
W trzy lata później, w marcu 1983 roku na konferencji CELAM w Port-au-Prince papież mówił z przejęciem o „niezmierzonych obszarach nędzy i analfabetyzmu, chorób i marginalizacji” w Ameryce Łacińskiej. „Szczera analiza sytuacji pokazuje, że źródłem tych dojmujących niesprawiedliwości jest wyzyskiwanie jednych przez drugich, wielka nierówność w podziale bogactw i dóbr kultury” - mówił Jan Paweł II.
W tym przemówieniu papieża, jak w wielu późniejszych podczas jego tak licznych podróży śladami Kolumba, powtarza się też ostrzeżenie pod adresem księży i świeckich katolików przed pokusami teologii wyzwolenia, za którą często kryją się interesy polityczne „różnych sił”.
Karol Wojtyła często powtarzał sformułowaną w Port-au-Prince przestrogę przed próbami politycznego instrumentalizowania Kościoła, przed „źle ukierunkowanym idealizmem” i „występującym zwłaszcza wśród młodzieży uleganiem pokusie zwalczania niesprawiedliwości przemocą”.
Doświadczenie z Ameryki Łacińskiej, największego katolickiego kontynentu, wspaniale zaowocowało w „trylogii” nowatorskich encyklik społecznych Karola Wojtyły. To on jako pierwszy w historii papież poświęcił je pracy ludzkiej jako takiej, pracy stojącej przed kapitałem” z wszystkimi tego konsekwencjami.
Mirosław Ikonowicz (PAP)
ik/ ala/ malk/