Dla mnie był połączeniem sprzeczności, bo miał wspaniały głos, był rockmanem, a tak naprawdę Felek był taką dosyć niepozorną, skromną i cichą osobą - powiedziała w rozmowie z PAP Maria Szabłowska, dziennikarka radiowa i telewizyjna.
W środę, 18 września w wieku 76 lat zmarł wokalista Budki Suflera Felicjan Andrzejczak. O śmierci artysty poinformowało Polskie Radio.
Wokalistę wspominała w rozmowie z PAP dziennikarka radiowa i telewizyjna, Maria Szabłowska. „Był bardzo fajnym człowiekiem. Jego głos i ta emocja, jaka w jego głosie była, to było absolutne zaprzeczenie Felka prywatnie, bo był spokojny” - powiedziała.
„Kiedyś byliśmy na próbie koncertu i - jak to na próbie - pojawił się jakiś problem, wszyscy dostali jakiegoś szału, w tym ja, jako prowadząca. A Felek stanął z boku, popatrzył i powiedział: >>no, Marysia, no czego ty się denerwujesz, przecież to jest tylko koncert i muszą się zdarzać takie rzeczy. Uspokój się, szkoda twoich nerwów<<. Gdy to powiedział to wszyscy nagle zamilkli” - dodała.
Andrzejczak zapisał się także w pamięci Polaków wyjątkowym wykonaniem piosenki „Jola, Jolka pamiętasz”. „Jakbyśmy tak popatrzyli, to nie ma takiego drugiego tekstu w bibliotece tekstów polskich piosenek, tak odważnego, tak niesamowicie opisującego rzeczywistość - tamtą rzeczywistość, tzw. słusznie minioną” - zauważyła Szabłowska i zaznaczyła, że „jak posłuchamy tej piosenki, to jej tekst jest taki, że można by go dramatycznie interpretować, a Felek zaśpiewał go tak, nie chcę powiedzieć beznamiętnie, ale tak dobitnie, bez przesady, bez żadnej interpretacji. Posłużył się tylko swoim wspaniałym głosem”.
Jednak mimo tego, że ten utwór był znakiem rozpoznawczym wokalisty, sam artysta po ciągłym jego wykonywaniu nawet się potem denerwował. „Gdy z nim rozmawiałam, mówił >>wszędzie mnie proszę o tę Jolkę, a ja już mam jej serdecznie dość<<”, jednak jak później przyznawał, sam by nie wiedział, co by było, gdyby tej piosenki nie stworzył.(PAP)
azk/ dki/