
27 czerwca 2000 r. w Warszawie skończył się szczyt ministrów spraw zagranicznych z udziałem przedstawicieli ponad stu państw. Była to pierwsza tak wielka międzynarodowa rządowa debata o demokracji.
Z inicjatywą zwołania konferencji „Ku wspólnocie demokracji” wystąpili minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek oraz Madeleine Albright, sekretarz stanu USA. Wśród gości konferencji byli sekretarz generalny ONZ Kofi Annan oraz kończący właśnie swoją pierwszą kadencję prezydent Aleksander Kwaśniewski.
Pretekstem do zorganizowania tego spotkania w Warszawie była przypadająca w 2000 r. dwudziesta rocznica powstania „Solidarności”. Chodziło o przypomnienie politykom z całego świata znaczenia tego zdarzenia na przemiany w różnych krajach – upadek autokratycznych rządów w Europie Wschodniej oraz koniec zimnej wojny.
„Mój kraj 20 lat temu dał światu nową definicję słowa »solidarność«, a 11 lat temu dzięki tej solidarności odzyskał wolność i demokrację. Warszawa przypomina o sile bezsilnych, której emblematycznymi postaciami są Vaclav Havel w Czechach i Lech Wałęsa w Polsce.”
Dla samego Geremka konferencja była ukoronowaniem jego pracy. W rządzie Jerzego Buzka był on reprezentantem Unii Wolności, ale na kilka tygodni przed początkiem warszawskich obrad partia ta zerwała koalicję z AWS (Akcją Wyborczą Solidarność). Kilku nowych ministrów objęło teki po swoich poprzednikach z UW już w połowie czerwca (m.in. Lech Kaczyński za Hannę Suchocką w resorcie sprawiedliwości, a Bronisław Komorowski za Janusza Onyszkiewicza w MON), ale ze względu na dyplomatyczny szczyt w Warszawie postanowiono, że nowy minister spraw zagranicznych – Władysław Bartoszewski – rozpocznie swoje urzędowanie dopiero po zakończeniu obrad.
„Mój kraj 20 lat temu dał światu nową definicję słowa »solidarność«, a 11 lat temu dzięki tej solidarności odzyskał wolność i demokrację. Warszawa przypomina o sile bezsilnych, której emblematycznymi postaciami są Vaclav Havel w Czechach i Lech Wałęsa w Polsce” - podkreślał Geremek w przemówieniu na otwarcie konferencji. Przestrzegł jednak przed zbytnim optymizmem i wiarą w powszechne zwycięstwo demokracji. „Po każdej kulminacji dochodzi do regresu” – wyjaśnił swój sceptycyzm szef polskiego MSZ.
Dowodem na to, że ten sceptycyzm był uzasadniony była nieobecność na warszawskiej konferencji reprezentantów m.in. Chin, Iraku, Libii, Iranu, Korei Północnej, Kuby i Białorusi. Nie zaproszono ich do udziału, bo – jak mówił jeszcze przed konferencją Geremek – „nie spełniały wstępnych i zasadniczych kryteriów”, takich jak reprezentowanie praw człowieka, transparentny sposób wyłaniania władz itd. Zdaniem części uczestników konferencji lista niezaproszonych krajów powinna być dłuższa i obejmować też np. Katar i niektóre z republik powstałych po rozpadzie ZSRR. Nie kwestionowano udziału Rosji, ale ze względu na wojnę w Czeczenii kraj ten stał się obiektem krytyki. Towarzyszące obradom szefów dyplomacji Światowe Forum Dyplomacji wydało rezolucję, w której postulowało natychmiastowe ogłoszenie rozejmu w Czeczenii i przystąpienie do „prowadzonych w dobrej wierze negocjacji z przywództwem” tego kraju. Rezolucję przyjęto mimo protestów dyrektora Instytutu Studiów Politycznych Rosji Siergieja Markowa, który nazwał ten tekst „błędem politycznym” i argumentował, że Rosja prowadzi działania przeciwko terrorystom.
Pomimo tego spięcia Rosja razem z prawie wszystkimi innymi uczestnikami konferencji podpisała tzw. Deklarację Warszawską - katalog praw i zasad demokracji. Pod deklaracją nie podpisał jedynie reprezentant Francji, bo - jak tłumaczył – jego kraj nie chce budować nowego bloku w łonie ONZ. „Nadmiernie bym nie dramatyzował” - skomentował stanowisko Francji Geremek i zapewnił, że rząd w Paryżu z góry go uprzedził o swoim nastawieniu. Szczyt stał się okazją do pokazania, jak Polska wykorzystała dekadę reform gospodarczych i ustrojowych. Oprócz polityków do Warszawy przyjechało wielu dziennikarzy z całego świata oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych, ekonomiści i naukowcy. W tym gronie znalazł się np. amerykański politolog Francis Fukuyama, który miał okazję zobaczyć Polskę już 11 lat wcześniej. Podkreślił swój podziw dla tempa polskich przemian. „To jeden z największych cudów politycznych” – zapewnił.
Dla mieszkańców stolicy szczyt wiązał się z koniecznością znoszenia przez trzy dni większych korków ulicznych. Nie tylko z powodu szczególnych środków bezpieczeństwa podjętych ze względu na obecność reprezentantów państw z całego świata, ale też za sprawą demonstracji przeciwników globalizmu.
Ulica Wiejska w ogóle została zamknięta dla ruchu (główna część konferencji zorganizowana była w gmachu Sejmu), a dziennikarze mogli dostać się do środka tylko od strony ulicy Górnośląskiej, w dodatku pilotowani przez Straż Marszałkowską.
Jedną z imprez, która towarzyszyła konferencji był wydany przez marszałek Senatu Alicję Grześkowiak lunch. W ogrodach restauracji Nowego Domu Poselskiego, pod rozpiętymi na tę okazję namiotami, serwowano m.in. schab po warszawsku, pasztety, wegetariańską kapustę faszerowaną (farsz - ryż i grzyby), sałatki, sery, owoce. Na deser - sękacze, makowce i drożdżowe baby. Do picia było zaś polskie piwo, soki, kawa i herbata.(PAP)
jkrz/ aszw/