
W środę (2 lipca) mieszkaniec stołecznego Tarchomina przyniósł do biura konserwatora znaleziony dzień wcześniej w Wiśle średniowieczny miecz. Stołeczny konserwator zabytków przekazał PAP, że broń zostanie zabezpieczona, a więcej będzie można o niej powiedzieć po analizach.
„Jak widać, Wisła skrywa nie lada skarby. Średniowieczny miecz z jej nurtu w Warszawie wyłowił wędkarz. Miecz zachowany jest prawie na całej długości, z charakterystyczną kulistą głowicą i z intrygującym znakiem krzyża na trzonie. Znalazca co prędzej przyniósł go nam, dopełniając tym samym ustawowy obowiązek” – poinformował PAP stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki.
Wyjaśnił, że miecz wystający z wody zobaczył we wtorek wędkarz na wysokości warszawskiego Tarchomina. „Super, że wiedział, co powinien zrobić. W środę przyniósł go do naszego biura. Potwierdziliśmy, że jest to miecz średniowieczny. Więcej będziemy wiedzieli po dalszych analizach” – powiedział Krasucki.
We wtorek po południu Andrzej Korpikiewicz podjechał skuterem nad Wisłę. Jest wędkarzem, lubi wodę i odpoczywa, patrząc na nią.
„Wiedząc, że jest niski stan wody, poszedłem w miejsce ogólnodostępne. Patrzę – coś leży metalowego na takiej napływowej główce (sztuczna budowla w celu ochrony brzegu przed działaniem rzecznego nurtu – PAP) w wodzie. Ale tam się często takie metalowe elementy widzi, bo te główki są usypane z żelbetu. Myślałem w pierwszej chwili, że to jest zawias. Wyjąłem z wody i zacząłem wstępnie oczyszczać” – opowiedział w rozmowie z PAP znalazca.
Na mieczu było dużo ślimaków i kiełży. Po delikatnym oczyszczeniu Andrzej Korpikiewicz zobaczył emblemat krzyża.
„Wiedziałem już wtedy, że to chyba będzie ciekawsze znalezisko. Od razu pomyślałem, że trzeba będzie to przekazać komuś, kto się na tym zna” – podkreślił.
Jego zdaniem najciekawsza jest głownia miecza, która wygląda na dobrze zachowaną. Uznał, że skuterem znaleziska nie da się wieźć, schował je więc w trawie i wrócił do domu po samochód. Skontaktował się też z kolegą, który amatorsko poszukuje „skarbów” wykrywaczem metali. Ten powiedział, że najlepiej, aby miecz był jak najdłużej w wodzie. Andrzej Korpikiewicz zawinął więc broń w zmoczone wiślaną wodą koszulki.
„Przeleżał noc w samochodzie, a dzisiaj rano z żoną pojechaliśmy do stołecznego konserwatora zabytków. Tam było duże poruszenie i zaskoczenie, bo wychodzi na to, że to chyba duże znalezisko” – opowiedział.
Wcześniej napisał też do archeologa i poszukiwacza skarbów Olafa Popkiewicza, który odpisał, że przypuszcza, że może to być XIII-wieczna broń.
„Ludzie szukają latami takich rzeczy, a mi się trafiło zupełnie przez przypadek” – zaznaczył znalazca. „Gratulacje płyną ze środowiska poszukiwaczy za postawę. Że sobie tego nie zatrzymałem, nie schowałem dla siebie, tylko przekazałem konserwatorowi” – dodał.
Podkreślił, że lubi z rodziną zwiedzać muzea i ma nadzieję, że wkrótce będzie mógł w którymś w Warszawie zobaczyć swoje znalezisko.
„Super, że wiedział, co powinien zrobić. W środę przyniósł miecz do naszego biura. Potwierdziliśmy, że jest to miecz średniowieczny. Więcej będziemy wiedzieli po dalszych analizach” – ocenił stołeczny konserwator Michał Krasucki.
Jego zdaniem miecz prawdopodobnie został wypłukany przez wodę Wisły, która często zmienia kształt dna. Nie wiadomo na razie, skąd się w niej wziął. „Wisła skrywa jeszcze wiele tajemnic” – podkreślił, wspominając o ostatnich odkryciach archeologicznych na wysokości ulicy Tamka, gdzie znaleziono m.in. pistolet skałkowy.
Przypomniał również, że wszystko, co znajduje się w ziemi czy w wodzie, jest własnością Skarbu Państwa. Zabytki archeologiczne muszą być przekazane konserwatorowi zabytków.
Miecz przekazano Pracowni Konserwacji Metalu Państwowego Muzeum Archeologicznego, gdzie fachowcy zajmą się jego profesjonalnym zabezpieczeniem. (PAP)
mas/ miś/ aszw/