
Tango to bardzo warszawska rzecz, w latach 30. XX w. stało się „takie nasze” – liryczne, wolniejsze, bardziej eleganckie, sentymentalne – powiedział Jan Emil Młynarski przed koncertem z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego i 15-lecia jego Warszawskiego Combo Tanecznego.
PAP: Koncerty, nagrania, płyty… Pana twórczość jest dość powszechnie znana. A jednak początek sierpnia jest zawsze czasem szczególnym dla pana i dla Warszawskiego Combo Tanecznego, którego jest pan twórcą.
Jan Emil Młynarski: Niezmiennie od 15 lat, zawsze 1 sierpnia nasze Warszawskie Combo Taneczne daje koncert dla warszawiaków w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. A w tym roku to wydarzenie zbiega się z premierą nowej płyty oraz 15. rocznicą istnienia zespołu.
PAP: A zatem Warszawskie Combo Taneczne jest już 15-latkiem. Oznacza to dojrzałość, ale pewnie też fantazję, energię i otwarte spojrzenie na świat. Jaka idea połączyła muzyków z Warszawą, jej mieszkańcami, melodiami słuchanymi kiedyś na podwórkach i dancingach?
J.E.M.: Starałem się to opisać w książeczce dodanej do nowej płyty pt. „Pamiętam twoje oczy”. Jest to nasza piąta płyta, wydana na rocznicę istnienia zespołu, niemal w całości poświęcona tangu. Uznałem, że warto dodać pewien komentarz. Po pierwsze, przypominam okoliczności powstania zespołu, a po drugie, zastanawiam się nad fenomenem polskiego tanga jako odrębnego gatunku.
"Mama dała mi kiedyś album Olgierda Budrewicza ze zdjęciami starej Warszawy, potem sięgałem po inne książki, po literaturę."
PAP: Jak to się wszystko zaczęło?
J.E.M.: Dość spontanicznie. W 2010 r., tuż przed sierpniową rocznicą wybuchu Powstania, zadzwonił do mnie znajomy menedżer jednego z warszawskich lokali i zasugerował, aby zrobić koncert. Nie taki jednak, jak wiele innych przypominających z tej okazji pieśni i piosenki patriotyczne, powstańcze, okupacyjne. Miał to być po prostu koncert dla warszawiaków.
A zatem sprawa przyszła do mnie sama. Postanowiłem przygotować kilkanaście piosenek. Z Piotrem Zabrodzkim, z którym już wcześniej graliśmy, sformułowaliśmy skład zespołu, który w zasadzie tylko w lekko zmienionej formie gra ze sobą do dziś. Koncert się odbył…
PAP: I okazał się sukcesem.
J.E.M.: A ja już wiedziałem, że wydarzyło się coś ważnego, znaczącego więcej niż kolejny występ. Świadczyła o tym pełna emocji reakcja ludzi zgromadzonych wówczas przed Pałacem Kultury w sąsiedztwie Cafe Kulturalnej. Przechodnie przystawali, słuchali, wzruszali się, stawali się bliską wspólnotą. Poczuliśmy, że robimy coś sensownego, i postanowiliśmy ten rodzaj muzyki i taką formę koncertów kontynuować. Płytę jednak nagraliśmy dopiero po czterech latach.
PAP: Niebywała atmosfera panuje na koncertach Warszawskiego Combo Tanecznego, na które, jak na pikniki, przybywają całe rodziny; dorośli ze wzruszeniem słuchają dawnych szlagierów, dzieci się bawią znakomicie.
J.E.M.: Bywa pięknie. To są koncerty otwarte dla wszystkich. Zazwyczaj koncert, który dajemy 1 sierpnia, jest naszym najdłuższym w roku koncertem.
PAP: Lubi pan warszawiaków, a pewnie i swoje miasto.
J.E.M.: Z Warszawą związana jest XX-wieczna historia mojej rodziny. Pamiętam, że kiedyś wpadł mi w ręce album „Warszawa, jaka była”, dokumentujący na mapach oraz fotografiach wygląd i historię Warszawy. Były tam dwie mapy – z 1939 roku i z 1945 roku. Na tej mapie z 1945 r. zaznaczono kolorami ruiny i obszary zniesionego z powierzchni ziemi miasta. To mnie jako dziecku nie dawało spokoju. Zacząłem rozmawiać z rodzicami, zadawać pytania; co się stało, przecież to nie jest ulica Marszałkowska, to nie są Aleje…
Mama dała mi kiedyś album Olgierda Budrewicza ze zdjęciami starej Warszawy, potem sięgałem po inne książki, po literaturę. W młodym wieku chętnie czytywałem Stanisława Grzesiuka. Jako nastolatek pamiętam Warszawę lat 90.; to też było specyficzne miasto. Warszawa – ta z moich doświadczeń i obserwacji jako dziecka, potem nastolatka, ale też ze wspomnień rodziny, atmosfery domu – mnie ukształtowała. Jest po prostu moim miejscem na ziemi. Zawsze też lubiłem dawne warszawskie piosenki.
PAP: I polskie tanga; świadczy o tym wasz najnowszy album. To pewien fenomen – Warszawa to nie Buenos Aires, Polska to nie Argentyna, a jednak Polacy lubią tango.
J.E.M.: Tango to historycznie bardzo warszawska rzecz. Polskie tanga można liczyć w tysiące, a utwory takie jak tango „Milonga” Jerzego Petersburskiego ze słowami Andrzeja Własta czy również autorstwa Petersburskiego „Ta ostatnia niedziela” do słów Zenona Friedwalda stały się nie tylko przebojami w naszym kraju, ale też rozsławiły nazwiska ich twórców w świecie.
Fenomenem jest duża liczba polskich tang i to, że tango tak pięknie zasymilowało się w latach 30. XX wieku. Stało się wtedy „takie nasze” – liryczne, wolniejsze, bardziej eleganckie, sentymentalne.
Do powstania „Pamiętam twoje oczy”, naszej najnowszej płyty, przyczyniła się publiczność i jej reakcje. Nierzadko po koncertach słuchacze dzielą się z nami swoimi wspomnieniami, historiami rodzinnymi, anegdotami. Tango – jak się okazuje – ma moc przywracania pamięci, wywoływania wzruszeń. Polskie tanga są przy tym wspaniałe muzycznie i stanowią znakomity materiał. Są to po prostu piękne melodie.
PAP: Światy pozornie odległe, takie jak muzyka miejska, ludowa, afro-beat, brzmienia elektroniczne, stapiają się w pana twórczości w jedno – w harmonię. Jak się to dzieje?
J.E.M.: Powiem tak: harmonię odczuwamy i w muzyce, i w naszym życiu – teraz gramy koncert jubileuszowy, za chwilę wyruszamy w trasę po kraju, a jeszcze 2 sierpnia mamy koncert w Warszawie w Hali Koszyki, a rano tego samego dnia gram na perkusji w ramach Festiwalu Strefa Ciszy w Łazienkach Królewskich. 3 sierpnia znowu występuję na Festiwalu Strefa Ciszy, a wieczorem nasze Combo ma koncert w Muzeum Pragi. Wszystko się łączy. Mam nadzieję, że w zgodzie z harmonią.
PAP: Mam pytanie pozawarszawskie – o Nowy Jork, miejsce tak ważne dla muzyków.
J.E.M.: Pobyt w Nowym Jorku był również dla mnie ważnym doświadczeniem. Spędziłem dwa lata, ucząc się w znakomitej szkole Drummers Collective u wyjątkowych nauczycieli, wśród nich byli Peter Retzlaff, Kim Plainfield i Mike Clark. Myślę, że Stany dały mi najwięcej, jeżeli chodzi o moje horyzonty i umiejętności, ukształtowały mnie jako perkusistę i multiinstrumentalistę.
"Tango to historycznie bardzo warszawska rzecz. Polskie tanga można liczyć w tysiące (...)
Miałem wówczas 27 lat, gdybym tam się znalazł wcześniej… nie wiadomo, co by się wydarzyło – bo Nowy Jork jest niesamowitym miejscem, bardzo inspirującym, pełnym muzyki i ludzi, którzy muzyce poświęcili życie i którzy dzielą się nią z innymi.
Wiedza, umiejętności, znajomości i przyjaźnie, które trwają do dziś – to moje zdobycze zza oceanu.
PAP: Było jeszcze jedno nowojorskie źródło inspiracji, rozbudzenia wrażliwości muzycznej – wybitny amerykański perkusista jazzowy Tony Williams.
J.E.M.: Styl Tony’ego Williamsa mnie poraził. Już w wieku 17 lat zaczął grać w zespole Milesa Davisa i w jego kwintecie pozostał aż do 1969 roku. Można powiedzieć, że Tony Williams w zasadzie zdefiniował skład grupy Milesa. Po kilkudziesięciu latach styl Williamsa nadal jest świeży, język, którym na instrumencie operował, był bardzo złożony i zarazem niezwykle witalny. To, co jest charakterystyczne dla wielkich artystów, czyli ewolucja, rozwój, wychwytywanie nowych sygnałów, było też cechą twórczości Williamsa. On się nie zatrzymywał, stale dążył ku nowemu, cenił siłę płynącą z rozwoju.
PAP: Proszę przypomnieć program powstańczego koncertu.
J.E.M.: 1 sierpnia przypomnimy piosenki powstańcze, nasze ulubione, na przykład „Pałacyk Michla”, „Serce w plecaku”. Wykonamy repertuar z nowej płyty, nie zabraknie też popisowego zestawu warszawskich piosenek.
PAP: Warszawskie Combo Taneczne tworzą, obok pana, świetni, oryginalni artyści.
J.E.M.: To muzycy i przyjaciele, a nawet koledzy z liceum – Piotr Zabrodzki, który śpiewa i gra na banjo; Ania Bojara i jej oryginalny instrument – piła; gitarzysta Karol Szczubełek; kontrabasista Piotr Domagalski; Mateusz Wachowiak i jego harmonia; saksofonista Tomasz Duda oraz trębacz Maurycy Idzikowski. Stanowimy zgrany, w dobrym znaczeniu tego słowa, zespół, no po prostu Combo!
Rozmawiała Anna Bernat (PAP)
Koncert Warszawskiego Combo Tanecznego odbędzie się 1 sierpnia o godzinie 19.30 na terenie rekreacyjnym za Ermitażem w Łazienkach. Kolejne koncerty: 2 sierpnia Warszawa, Hala Koszyki; 3 sierpnia Warszawa, Muzeum Pragi; 10 sierpnia Ostrów Wielkopolski; 17 sierpnia Łomianki; 14 września Radom; 20 i 21 września Warszawa.
Jan Emil Młynarski (rocznik 1979) – muzyk, wokalista, kompozytor i multiinstrumentalista, dziennikarz radiowy. Znany jest z popularyzacji polskiej muzyki rozrywkowej do 1949 roku. Jest absolwentem Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu i Drummers Collective w Nowym Jorku. Współpracuje z licznymi artystami i orkiestrami, m.in. z Adamem Sztabą, Kayah, Edytą Górniak, Orkiestrą Tomka Szymusia, Korą. Jest liderem Warszawskiego Combo Tanecznego, wykonującego tradycyjny repertuar stołecznych orkiestr ulicznych. Wraz z Marcinem Maseckim tworzy Jazz Band Młynarski-Masecki, który nawiązuje do przedwojennych orkiestr tanecznych.
Prowadzi autorską audycję w radiu, poświęconą polskiej muzyce rozrywkowej
do 1949 roku, najpierw w Programie III Polskiego Radia, a następnie w Radiu Nowy Świat. Jest synem Wojciecha Młynarskiego i Adrianny Godlewskiej, a bratem Agaty i Pauliny Młynarskiej. Twórczości ojca poświęcił płytę „Młynarski Plays Młynarski”.
abe/ miś/ lm/