
25 lat temu zaginął niezależny ukraiński dziennikarz, założyciel portalu Ukrainska Prawda Georgij Gongadze. Dwa miesiące później znaleziono jego pozbawione głowy ciało. - Dziś jest symbolem wolności słowa – powiedziała PAP Oksana Romaniuk, szefowa Instytutu Informacji Masowej.
- Przed jego zabójstwem nie byliśmy zjednoczeni, nie mieliśmy tego dziennikarskiego ducha. A Gongadze miał wartości rewolucyjne, bardzo mocno walczył o sprawiedliwość. Kiedy go zabito, stał się symbolem niezależnego ukraińskiego dziennikarstwa, wolności słowa, ale niestety także bezkarności – podkreśliła Romaniuk.
Ekspertka, której organizacja zajmuje się monitorowaniem mediów, zaznaczyła, że mimo upływu 25 lat sprawa nie została do końca wyjaśniona i nie ustalono zleceniodawców zabójstwa. - Brakuje politycznej woli, by doprowadzić ją do końca, i to też jest symboliczne – dodała.
Romaniuk przypomniała, że rocznica - to także moment uczczenia pamięci innych dziennikarzy, którzy zginęli w związku ze swoją pracą, w tym w wyniku rosyjskiej agresji.
- W ciągu 3,5 roku od początku inwazji Rosji na pełną skalę straciliśmy 110 dziennikarzy. Dwunastu zostało zabitych podczas wykonywania obowiązków zawodowych, m.in. Wiktoria Roszczyna. Inni zginęli, wstępując w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy i broniąc naszego kraju przed rosyjską agresją – powiedziała.
Zdjęcie z 24 marca 2001 r. przedstawiające Łesię Gongadze, matkę zamordowanego dziennikarza Gieorgija Gongadze (na zdjęciu po prawej) przemawiającą do demonstrantów w Kijowie. Fot. EPA EPA/SERGEI SUPINSKY
- Dla nas to smutny dzień, ale zarazem okazja, by spojrzeć na kolegów, wesprzeć się nawzajem, powiedzieć sobie dobre słowa. Bo dziennikarstwo - to wartości, sprawiedliwość, reformy, nasz ruch ku Unii Europejskiej i wszystko to, czym różnimy się od Rosji – zaznaczyła szefowa Instytutu Informacji Masowej.
Gongadze, który tropił korupcję na szczytach władzy, zaginął 16 września 2000 roku, a dwa miesiące później w lesie w okolicach Kijowa znaleziono jego pozbawione głowy ciało. Sprawcy zabójstwa zostali ujęci, jednak jego zleceniodawcy nadal są nieznani.
Ukrainka płacze, trzymając świecę i transparent z sylwetką Gieorgija Gongadze w centrum Kijowa na Ukrainie, 16 września 2013 r., podczas wiecu poświęconego pamięci wszystkich poległych ukraińskich dziennikarzy w rocznicę śmierci Gongadze w 2000 r. Fot. EPA/SERGEY DOLZHENKO Strona: PAP/EPA
Do zamordowania dziennikarza przyznał się były generał ukraińskiego MSW Ołeksij Pukacz. To on kierował grupą oficerów milicji, którzy porwali Gongadzego i wywieźli go z Kijowa. W 2013 roku Pukacz został skazany na dożywotnie więzienie. Podczas swego procesu były generał zeznał, iż zabójstwo zlecił ówczesny prezydent Ukrainy Leonid Kuczma. Ten wielokrotnie temu zaprzeczał i utrzymywał, że "nie ma i być nie może" dowodów, potwierdzających jego winę. W 2019 roku ówczesny prokurator generalny Ukrainy Jurij Łucenko oświadczył, że Kuczma nie wydał bezpośredniego nakazu zabicia Gongadzego; zauważył jednak, że do jego śmierci doprowadziły działania Kuczmy.
Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)
jjk/ mal/ ktl/